Artykuły

A w stodole w Podolszycach... Na powitanie gości z Płocka przy szosie do Warszawy miejscowi zbudowali bramę triumfalną

Udekorowana była rekwizytami strażackimi, zielenią i biało-czerwonymi chorągiewkami. Pośrodku widniał duży napis: "Teatr letni" - pisze Grzegorz Gołębiewski w Gazecie Wyborczej - Płock.

Kto pamięta, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu Podolszyce były podmiejską wsią z polami uprawnymi? Tak, nie ma w tym nic nadzwyczajnego - wiele wsi zostało wchłoniętych przez miasto. Ale jest coś oryginalnego - w 1924 r. w Podolszycach działał letni teatr amatorski! I choć okazał się efemerydą i nie przetrwał długo, warto przybliżyć jego historię jako przykład pasji i zaangażowania garstki miejscowych społeczników.

Powstanie teatru ściśle wiąże się z założeniem w Podolszycach w marcu 1922 r. ochotniczej straży ogniowej, która była jedną z siedmiu założonych w tym roku na terenie powiatu płockiego. Te działania koordynował referat pożarnictwa Wydziału Powiatowego starostwa płockiego, a dokładnie powiatowy instruktor pożarnictwa Myśliński. Inicjatorem założenia straży ogniowej w Podolszycach był ogrodnik Włodzimierz Łowicki. Do tworzonej straży zgłosiło się wielu gospodarzy z Podolszyc, więc na zebraniu organizacyjnym bez większego trudu wybrano zarząd, do którego weszli:

Teofil Szymborski - prezes,

Jan Niedzielak - członek zarządu,

Marcin Gajewski - skarbnik.

Naczelnikiem straży został plutonowy rezerwy i były strażak płocki Władysław Grabarczyk, jego zastępcą - Teofil Kołodziejski, dowódcami oddziałów - Stanisław Białkowski i Karol Cholewiński. Wkrótce W. Grabarczyka zastąpił T. Kołodziejski, jego zastępcą został S. Białkowski, a W. Grabarczyk objął dowództwo oddziału.

Widzowie z Płocka byli bezpłatnie dowożeni wozami przybranymi zielenią

Sprzęt strażacki zakupiono na kredyt z poręczenia członków zarządu. Spłacano go z dobrowolnych ofiar mieszkańców Podolszyc i sprzedaży znaczka w czasie urządzanych imprez. Były to jednak zbyt małe sumy, zwłaszcza że nie wszyscy chcieli płacić. Na przykład koloniści niemieccy przekonali się do straży dopiero wtedy, kiedy ta uratowała gospodarstwo Drejera po pożarze od pioruna. Zebrali sporą sumę, a ich synowie wstąpili do straży.

Podolszycka straż ogniowa po raz pierwszy publicznie zaprezentowała się w Płocku w czasie pochodu 3 maja 1922 r. obok wielu innych stowarzyszeń z miasta i okolic, co odnotowała miejscowa prasa.

W tamtym czasie swoistym obyczajem było urządzanie przedstawień teatralnych, z których dochód przeznaczany był na różne szlachetne cele. Z takimi propozycjami do kierownictwa płockiego teatru zgłaszały się wielorakie stowarzyszenia i organizacje.

Tym tropem poszedł też prezes zarządu podolszyckiej straży ogniowej T. Szymborski, który szukał źródeł pozyskania pieniędzy na cele tworzącej się w Podolszycach straży. Porozumiał się z kierownikiem płockiej sceny amatorskiej Ludwikiem Szejerem w sprawie urządzenia w Podolszycach letniej sceny teatralnej.

W niedzielę 25 maja 1924 r. odbyło się pierwsze przedstawienie. O godz. 18 zespół L. Szejera przy udziale M. Jagniątkowskiej miał odegrać dwie sztuki: Wojciecha Rączkowskiego trzyaktową "Wóz Drzymały" o tematyce patriotycznej z prologiem napisanym przez autora oraz przełożoną z języka francuskiego farsę Aleksandra Bissona "Wojna z żonami". Bilety można było kupić wcześniej w księgarni Stępczyńskiej i w Towarzystwie Rolniczym. Widzowie z Płocka byli bezpłatnie dowożeni wozami przybranymi zielenią, wyruszającymi spod rogatek warszawskich. Dochód w połowie stanowił wynagrodzenie grupy teatralnej, a w połowie przeznaczony był na budowę teatru i potrzeby podolszyckiej straży ogniowej.

Po przedstawieniu przewidziana była zabawa taneczna z bufetem na łączce T. Szymborskiego. Reklamę przedsięwzięciu zapewnił "Dziennik Płocki", kilkukrotnie zapowiadając przedstawienie.

Niech więc żyją podolszyczanie i ich dzielni prowodyrzy w pięknej sprawie!

Strażacy z Podolszyc bardzo starannie przygotowali się na przyjęcie gości. Przy szosie prowadzącej do Warszawy zbudowano bramę triumfalną na powitanie gości. Udekorowana była rekwizytami strażackimi, zielenią i biało-czerwonymi chorągiewkami. Pośrodku widniał duży napis: "Teatr letni". Barwami narodowymi przybrano też okoliczne domy.

Od rana w Podolszycach czuło się odświętny nastrój. Już od godz. 14 zaczęli zjeżdżać pierwsi goście. Z Płocka i Borowiczek nadeszły zaproszone dwie straże ochotnicze z orkiestrami. Nastąpiło serdeczne przywitanie z miejscowymi strażakami. Orkiestry na zmianę grały marsze i inne utwory muzyczne, a goście z zaciekawieniem oglądali teatr. W zaadaptowanej na ten cel stodole Teofila Szymborskiego ustawiono krzesła i ławy z ponumerowanymi miejscami na ponad tysiąc osób. W sąsieku na podwyższeniu była dobrze oświetlona scena udekorowana zielenią i biało-czerwonymi chorągiewkami, na górze - zawieszono godło Polski.

Plac przed teatrem również był przystrojony flagami i zielenią oraz oświetlony. Imprezie sprzyjała ciepła majowa pogoda.

O godz. 16 zaczęli docierać widzowie, dowożeni wozami z Płocka. W komplecie byli pracownicy cukrowni w Borowiczkach z dyrektorem Greckim na czele. Licznie stawili się żołnierze zawodowi miejscowego garnizonu. Publiczności dotarło tak dużo, że nie dla wszystkich starczyło miejsc w stodole-teatrze. Orkiestry strażackie w przepisowych mundurach prezentowały się niezwykle barwnie, umilając czas oczekiwania na rozpoczęcie przedstawień utworami muzycznymi.

O godz. 18 rozległ się drugi dzwonek, podniosła się kurtyna i na scenę wszedł prezes straży w Podolszycach Teofil Szymborski. Krótko przedstawił historię powstania straży w Podolszycach oraz poprosił zebranych o poparcie idei wybudowania w Podolszycach remizy strażackiej i domu ludowego. Taki był cel finansowy imprezy. Po tym - jak w prawdziwym teatrze - rozległ się trzeci dzwonek i rozpoczęło się przedstawienie. Pierwszą sztukę "Wóz Drzymały" odegrało amatorskie koło teatralne z Podolszyc w reżyserii L. Szejera. Natomiast farsę "Wojna z żonami" przedstawił zespół z Płocka, znany już ze sceny teatru płockiego.

Jak relacjonował potem uczestnik przedstawienia, "gra tak jednego, jak i drugiego zespołu nie pozostawiała nic do życzenia i my, stali bywalcy teatru, ubawiliśmy się doskonale. Uważamy, że ten pierwszy inauguracyjny wieczór teatru letniego w Podolszycach udał się w zupełności. Niech więc żyją Podolszyczanie i ich dzielni prowodyrzy w pięknej sprawie! [] Mamy nadzieję, że teatr letni w Podolszycach nie poskąpi nam i nadal godziwej rozrywki w czasie letnich wywczasów".

Impreza udała się więc nadspodziewanie dobrze. Po przedstawieniach odbyła się zabawa taneczna, która trwała do rana. Osiągnięto też sukces finansowy, co zachęciło L. Szejera do kontynuowania współpracy ze strażakami z Podolszyc.

Po spektaklach w Białej sprawa zakończyła się w sądzie

Kolejne przedstawienia zaplanowano na Boże Ciało - czwartek 19 czerwca 1924 r. Najpierw od godz. 14 do 19 miała się odbyć zabawa przy muzyce, a po niej - dwa wesołe przedstawienia w reżyserii L. Szejera: "Tajemnicza komedia" i "Ostatnie dwa ruble". Organizacja imprezy miała wyglądać identycznie jak w maju, z wozami przywożącymi widzów z Płocka. Niestety, wskutek niedopatrzenia organizatorów do imprezy nie doszło. Główną przyczyną było zaangażowanie płockiej orkiestry strażackiej w uroczystości Bożego Ciała i niemożność pogodzenia obu wydarzeń. Ostatecznie zabawa i przedstawienie odbyły się w niedzielę 29 czerwca 1924 r. Program nie uległ zmianie: najpierw od godz. 14 była zabawa ludowa, przedstawienia - od godz. 19.

Tym razem "Dziennik Płocki" nie zamieścił szczegółowej relacji, jednak można zakładać, że wszystko przebiegło zgodnie z planem, skoro w lipcu odbyły się kolejne przedstawienia według podobnego scenariusza: od godz. 14 do 20 zabawa i potem dwie lekkie sztuki: "Majster i czeladnik" Józefa Korzeniowskiego oraz "Chrapanie na rozkaz" M. Chrzanowskiego. Całkowity zysk miał być przeznaczony na budowę remizy strażackiej w Podolszycach.

Z powodu powodzenia, jakim cieszyły się przedstawienia zespół z Podolszyc, wystawił je także w Białej - na zaproszenie tamtejszej straży i na jej rzecz. Tym razem frekwencja była dużo niższa, a do tego podczas zabawy doszło do bójki. Interweniował T. Szymborski z synem, ale zostali poturbowani na tyle poważnie, że sprawa znalazła finał w sądzie. To zniechęciło T. Szymborskiego, który zrezygnował z kierowania strażą oraz polecił zabrać ze swych pomieszczeń sprzęt strażacki.

Nowym prezesem został Wincenty Malinowski, a po skończonej kadencji wybrano nowy zarząd: Jan Niedzielak jako prezes, Jan Białkowski - wiceprezes, członkiem zarządu został Adam Chrapkowski, skarbnikiem pozostał Marcin Gajewski, a potem nauczycielka miejscowej szkoły Przygocka. W krótkim czasie strażakom z Podolszyc udało się postawić murowaną remizę, w której znowu wystawiono sztuki teatralne: "Siostry" o rewolucji 1905 r. oraz powtórnie "Majstra i czeladnika".

Warto więc pamiętać o tradycjach teatralnych Podolszyc i zasługach dla Melpomeny tamtejszych strażaków. A może warto byłoby wskrzesić letnie występy teatralne w Podolszycach, np. w parku Północnym? Wszak dziś to już nie jest mała wieś, więc publiki nie powinno zabraknąć.

"Nasze Korzenie"

Półrocznik popularnonaukowy wydawany przez Muzeum Mazowieckie w Płocku. Właśnie ukazał się jego 15. numer, miał swą promocję we wtorek. To z niego pochodzi publikowany przez nas artykuł dr. Grzegorza Gołębiewskiego. Znajdziecie w nim także inne nieznane historie o Płocku i okolicy - pooglądacie zdjęcia, jakie słali do domu z frontu żołnierze z Dobrzynia nad Wisłą, dowiecie się, czyje szczątki kryje zapomniany grobowiec z Bielska, przeczytacie o żydowskich mieszkańcach Bodzanowa.

Tytuł i śródtytuły - od redakcji

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji