Artykuły

Wielkie wyzwanie

"Carmen" w reż. Wiesława Ochmana w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Wiesława Konopelska w Śląsku.

Carmen Bizeta to okręt flagowy repertuarów teatrów muzycznych na całym świecie: najlepsze głosy, najwspanialsze wykonania, najwięksi reżyserzy (także filmowi) i scenografowie prześcigający się w tworzeniu artystycznego entourage'u dla dramatycznych wydarzeń spisanych w skromnej nowelce przez Prospera Merimeego w 1845 roku, a więc ponad 160 lat temu!

Jakaż więc ogromna odpowiedzialność stoi przed każdym, kto zabiera się za realizację tego dzieła! W samej Operze Śląskiej była to już szósta realizacja w ciągu minionych sześciu dekad. Również i dla tego teatru, każda premiera Carmen oznaczała wielkie przeżycie i... rozterki. Każda była wielkim wydarzeniem artystycznym, co przypomina przygotowana z okazji premiery wystawa. Tytułową partię powierzano m.in. tak wybitnym śpiewaczkom jak: gwiazda Opery Lwowskiej Franciszka Denis-Słoniewska i debiutująca w tej roli Antonina Kawecka (realizacja z 1946 roku). 10 lat później. w kolejnej premierze, wystąpiły Krystyna Szczepańska - przez szereg lat najświetniejsza polska mezzosopranistka i Zofia Wojciechowska, następnie Mira Czarnecka i Krystyna Szostek-Radkowa. W spektaklach występowały gościnnie w partii tytułowej Stefania Toczyska i Aleksandra Imielska, później Bożena Zawiślak. Świetny debiut sceniczny miała w tej partii w 1988 roku Katarzyna Suska. Z sukcesem wystąpiła też Elżbieta Mazur. Wyjątkowy zestaw wykonawców można wymienić spośród kreatorów partii Don Josego, gdzie spotykamy tej miary tenorów co Franciszek Arno, Wacław Domieniecki, Bogdan Paprocki, następnie Sławomir Żerdzicki, Józef Kolesiński, Wiesław Ochman i Bolesław Pawlus. Jeśli do tego katalogu wybitnych śpiewaków dopisać nazwiska m. in. Andrzeja Hiolskiego, Czesława Kozdra, Jerzego Kuleszy, Jerzego Mechlińskiego, Barbary Sowickiej, Marii Kumińskiej czy Barbary Bałdy, okaże się, że co premiera i czołowa partia to wielkie kreacje. Plejada nazwisk wykonawców, reżyserów i scenografów, aż po ostatnią realizację w inscenizacji Marii Fołtyn i Jerzego Dudy Gracza, którego scenografia wzbudziła wówczas wiele kontrowersji. Jeśli do tego dodamy teraz osobiste, wyniesione z największych scen operowych świata artystyczne doświadczenia Wiesława Ochmana, który podjął się obecnej realizacji Carmen na deskach Opery Śląskiej, łatwo uświadomić sobie ogrom odpowiedzialności stojącej za podjętą decyzją.

Bytomskiej Operze niewątpliwie potrzebna była nowa wersja dzieła Bizeta. Ta z 1988 roku to spektakl z innej epoki, innego czasu - choć scenografia Jerzego Dudy Gracza pozostanie niewątpliwie jednym Z największych osiągnięć Opery Śląskiej w tej dziedzinie, podobnie jak jego scenografia do Don Giovanniego.

Do współpracy przy najnowszej premierze Wiesław Ochman zaprosił Allana Rzepkę, artystę, z którym dla Opery Śląskiej przygotował Borysa Godunowa. Z pewnością był to efekt "nadawania" na tych samych artystycznych falach i podobnego myślenia scenicznego. Obsadę, zgodnie z wyznawaną zasadą, postanowił przygotować wyłącznie z solistów związanych z Operą Śląską - bo jak stwierdził podczas konferencji prasowej, zadaniem opery jest nie tylko obsadzanie uznanych gwiazd w partiach tytułowych, ale także, coraz bardziej lekceważone dziś w teatrach operowych, kształcenie i kreowanie młodych artystów.

Do swojej Carmen Ochman przygotował aż potrójną obsadę: partię Carmen śpiewają: Renata Dobosz, Magdalena Spytek i Alicja Węgorzewska, w partii Don Josego obsadził: Macieja Komanderę, Janusza Wenza i Patrycego Hauke, natomiast w postać Torreadora Escamilla wcielają się: Zbigniew Wunsch, Maciej Bartczak i Adam Szerszeń. Micaelę kreują aż cztery solistki: Barbara Stryjecka, Aleksandra Stokłosa, Jolanta Wyszkowska i Sabina Oldrzich-Szafir. W obsadach innych ról pojawiają się m.in. Bogdan Kurowski i Tadeusz Leśniczak (Zuniga), Piotr Kajzderski i Włodzimierz Skalski (Morales) oraz Grażyna Marek i Barbara Bałda (Mercedes).

Na najważniejszy premierowy wieczór, który miał miejsce 27 maja w Operze Śląskiej w Bytomiu, reżyser wybrał Renatę Dobosz, Macieja Komanderę, Adama Szerszenia i Agnieszkę Stokłosę. Temu spektaklowi towarzyszyło wielkie oczekiwanie: w powietrzu dało się wyczuwać wstrzymywany przez publiczność oddech - jaka będzie Carmen, czy porwie swą Habanerą? Już pierwsze dźwięki uwertury, pod batutą Tadeusza Serafina, zapowiadały brawurowy spektakl. Świetnie przygotowana orkiestra precyzyjnie realizowała zadania, jakie postawił przed muzykami kierownik muzyczny spektaklu. Również chór, przygotowany przez Annę Tarnowską, od pierwszej sceny pokazał, że jest zespołem potrafiącym sprostać najtrudniejszym zadaniom. Znakomicie brzmiący, z wyrównanymi głosami, pokazał wielką klasę.

Jednak największe oczekiwania publiczności musiały zostać zrealizowane przez cztery główne postaci dramatu: Renatę Dobosz w partii Carmen, Macieja Komandera jako Don Josego, Adama Szerszenia kreującego Torreadora i Aleksandrę Stokłosę jako Micaele. Wszyscy debiutowali w tych popisowych partiach. Zdecydowanie najpewniej w swojej roli czuł się Adam Szerszeń - dysponujący klarownie brzmiącym nośnym barytonem. Nienaganny aktorsko, stworzył postać wiarygodną, niezwykle atrakcyjną, ekspresyjną.

Podczas premierowego spektaklu dała o sobie znać spora niedyspozycja głosowa Macieja Komandery, znakomitego przecież tenora, podziwianego w innych spektaklach operowych na bytomskiej scenie. Tym razem nie udźwignął odpowiedzialnej i trudnej roli, nie tylko w sensie wokalnym (nierówne wykonania partii) ale i aktorskim, bowiem nie stworzył postaci pełnej temperamentu i tragizmu. Można mieć tylko nadzieję, że w kolejnych przedstawieniach Komandera odzyska dawną formę.

Również uczucie niedosytu po premierowym spektaklu pozostawiła Renata Dobosz. Dysponująca dobrym głosem młoda artystka, nie stworzyła kreacji na miarę swoich wielkich poprzedniczek. A i z pewnością nie było to zadanie łatwe. Zewnętrznie nie wyróżniała się z grupy robotnic z fabryki cygar - była dziewczyną przeciętną, bez wigoru i tego, jakże potrzebnego Carmen błysku w oku, którym zniewalała mężczyzn. I tu należy mieć nadzieję, że młodzi soliści z "obsady Wiesława Ochmana" rzuceni na głęboką wodę (w tym gronie także Aleksandra Stokłosa w interesującej partii Micaeli), kiedy okrzepną w swoich rolach, okażą się artystami wysokiej klasy - pod każdym względem. Co premiera widać bowiem efekty pracy tego wybitnego artysty z młodymi solistami, który z wielkim zaangażowaniem i konsekwencją stawia na młodych, stojących u progu kariery solistów.

Z plejady młodych artystów, przygotowanych przez Mistrza Ochmana, na szczególną uwagę zasługuje obsada Carmen z 10 czerwca br., złożona z niedawnych absolwentów katowickiej Akademii Muzycznej. Bardzo dobre wrażenie głosowe i sceniczne pozostawili po sobie Magdalena Spytek, Patrycy Hauke, Sabina Oldrzich - Szafir i najbardziej doświadczony w tym gronie baryton Maciej Bartczak.

Bardzo trafnym rozwiązaniem scenograficznym, o symbolicznej wymowie, okazał się pomysł Allana Rzepki, w którym centralnym obiektem jest arena, będąca zarazem miejscem życia i śmierci. Nie zyskały jednak aprobaty niektóre kostiumy, jak turkusowe - bardzo współcześnie skrojone fartuchy ochronne, w których występowały robotnice z fabryki cygar w Sewilli.

Z kolei sceny baletowe skomponowane przez autora choreografii Jarosława Świtałę, dynamiczne i barwne, dobrze wpisały się w spektakl.

Może tak to jest, że im bardziej "ograne" przedstawienie, tym wymagania są znacznie większe. Trzeba jednak pamiętać, że Wiesław Ochman nie zapowiadał parady gwiazd, lecz dał kolejną już szansę młodym, świetnie zapowiadającym się solistom - bez Carmen, nie mieliby możliwości zaistnienia w kolejnych, ważnych w ich karierach dziełach operowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji