W odpowiedzi autorowi z piwnicy
Ocenę styla zamieszczonego obok tekstu pozostawiam czytelnikom. Zabrakło w nim dobrego smaku, wypartego przez prowincjonalny ton na rzecz obyczajów nagannych i niepoważnych. Trzeba umieć rozróżnić, jak można zachować się przy filiżance czarnej kawy i bawić się sytuacyjnym dowcipem, i jak trzeba zachować się podczas publicznej wypowiedzi.
W stosunku do mnie autor polemiki mógł zachować się źle; mnie nie wolno przyjąć reguł jego gry. Sądzę, że zabrakło tej polemice rzeczy najważniejszej: tożsamości autora. Bo poza pytaniami: z jakiego powodu piszę, co piszę, dla kogo piszę -pragnę zadać autorowi wypowiedzi jeszcze jedno pytanie: kogo reprezentuję, kto decyduje o mojej tożsamości?
Nie wiem, kto zadzwonił do Pana, kto przyszedł, przyniósł mój tekst i stukał palcem. Wiem natomiast, że do redakcji zadzwonił Andrzej Rozhin. Powiedział, ze przyjdzie Pan Cugów i przyniesie tekst. Nie wiem, dlaczego mnie Pan uczynił adresatem swej wypowiedzi, która jaka jest, każdy widzi. Nie wiem, kto udzielał Panu informacji na temat mojej pracy w Teatrze Osterwy. Radzę zwrócić się w tej sprawie do Andrzeja Rozhina; zresztą o tym kiedyś przyjdzie napisać.
Opinię o musicalu "Strych", którą pozwoliłem sobie wyrazić w recenzji, podtrzymuję i powtarzam, że jest to profesjonalnie zrobione przedstawienie oparte na miernym tekście, który nie ma ważniejszego przesiania i osobiście nie widzę powodów do wystawienia go na scenie Teatru im. Juliusza Osterwy, bo tak się mają węgierscy autorzy tego dziełka do Juliusza Osterwy jak Tadeusz Kwiatkowski-Cugow do Heleny Mniszkówny i Dołęgi-Mostowicza razem wziętych. I nic tu nie pomogą Pana liryczne wyznania.
Żeby rzecz całą zakończyć- Hiszpanie mają jedną piękną cechę: jakikolwiek konflikt pomiędzy dwoma osobami kończy się zawsze paktem o nieagresji. Idą wtedy na wino czerwone i wszystko przechodzi. U Polaków, jeżeli się uda pohamować agresję, to z przekonania, że i tak kiedyś ci dokopię, za tydzień, miesiąc, rok.
Panie Tadeuszu Kwiatkowski-Cugow, życzę Panu poprawy obyczajów nagannych i potęgi smaku. I niech Pan nie zapomni zaprosić osobę, tę która przyniosła Panu mój tekst, na szklankę czerwonego wina. Może odnajdzie się zagubiona tożsamość.