Odszedł nestor awangardy
Świat kultury stracił Bogusława Schaeffera. Polski kompozytor, muzykolog, dramaturg, grafik, filozof sztuki zmarł 1 lipca w wieku 90 lat.
Z urodzenia lwowianin, kilka lat młodości spędził na sowieckim zesłaniu w Kazachstanie. Intelektualnie i artystycznie dojrzewał w Krakowie, studiując, potem rozwijając karierę akademicką. To miasto pozostało jego miejscem, choć pracował i mieszkał także za granicą - od 1986 r. do śmierci w Salzburgu, gdzie był profesorem Mozarteum.
Jego talentami można by obdzielić kilka osób. Uznawany za jednego z najoryginalniejszych i najbardziej konsekwentnych praktyków awangardy muzycznej w Europie, napisał przeszło 500 utworów. Stefan Kisielewski nazywał go "ojcem nowej muzyki w Polsce".
Nie wszyscy podzielali tę opinię. Kompozytor - błyskotliwy eseista - z humorem i swadą polemizował z oponentami.
Napisał kilkadziesiąt tekstów dla teatru. Część przetłumaczono na 17 języków, kilka wystawiono w kraju i za granicą. Jego sztuki to sceniczne partytury na wzór partytur muzycznych. Idee happeningu i teatru instrumentalnego wyeksponowane w takich utworach jak "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" czy "Kwartet" z sukcesem realizowali Mikołaj i Andrzej Grabowscy, Jan Peszek, Jan Frycz.
Schaeffer nie osiągnął sławy Lutosławskiego, Pendereckiego, Góreckiego ani Kilara. Jednak nie przestaje intrygować. Znaczna część jego dzieła dopiero czeka na odkrycie.