Artykuły

Czujność i pokora

Ma 25 lat i jest uznawana za jedną z najzdolniejszych, najbardziej charyzmatycznych aktorek swojego pokolenia. Rozmowa z Pauliną Walendziak, aktorką teatralną i filmową.

Już jako studentka otrzymała nagrodę Złotej Żylety i nagrodę publiczności na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi. Widzieliśmy ją w "Belfrze", "Planie B", "Fudze", "Monumencie" i "Nikotynie". Gra w zagranicznych produkcjach: "Blind Bet", "Upside Down". Na ekrany wchodzi polsko-holenderski film "Ja teraz kłamię". Grała w Teatrze Współczesnym w Warszawie, jest etatową aktorką Teatru im. Jaracza w Łodzi, gdzie gra w sześciu spektaklach. Za rolę w sztuce "Otchłań" otrzymała Złotą Maskę za najlepszy debiut, nagrodę główną za tę samą rolę na V Festiwalu Debiutantów w Toruniu. Laureatka II miejsca na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Teraz przygotowuje się do roli Kordelii w "Królu Learze" w Warszawie. Jest na planie nowego filmu Juliusza Machulskiego "Mały zgon".

Bohdan Gadomski: Co najbardziej pani ceni w sztuce aktorskiej?

Paulina Walendziak: Pewien rodzaj niebezpieczeństwa, które pozwala na odcięcie się od własnych preferencji psychofizycznych i zagłębienie się w zupełnie innym świecie. I to właśnie w aktorstwie jest najbardziej fascynujące.

Nie od razu zdawała pani do szkoły aktorskiej, bo najpierw poszła do Akademii Sztuk Pięknych w Toruniu...

- Byłam tam tylko trzy miesiące, bo czułam, że to nie jest moja droga. Wybrałam krytykę artystyczną, która jest specyficznym kierunkiem studiów. Trzeba krytykować i wystawiać opinie dziełom sztuki. Tymczasem, by wypowiadać się na taki temat, należy mieć olbrzymią wiedzę. Czułam, że moja nie jest dostatecznie dobra, dlatego postanowiłam zmienić kierunek studiów.

Dzisiaj jest pani po dyplomie PWSFTViT. Jak wspomina pani okres studiów w Łodzi?

- Jako bardzo wymagającą drogę. Szkoła aktorska zabiera studentom sto procent czasu i trzeba być na to przygotowanym. A ja uwielbiam szybką, konkretną pracę, dlatego czułam się tam dobrze. Otrzymywałam propozycje grania w filmach i teatrach i poczułam, że robi się niestabilnie, bo trudno mi było połączyć naukę z graniem. Dzięki pani dziekan i wielu pedagogom udało się to pogodzić. Już na drugim roku zagrałam w filmie Pawła Borowskiego "Ja teraz kłamię", który dopiero wchodzi na ekrany kin. Gram rolę Iwon, młodej celebrytki, która jest uzależniona od narkotyków, zabaw, ciągłej adoracji ze strony mediów i ludzi, aż w pewnym momencie potyka się o własne życie. Wchodzi w telewizyjny reality show, po którym zaczynają się dziać dziwne sytuacje w jej życiu. Ta rola uświadomiła mi, na czym polega prawdziwe aktorstwo i jak daleko jestem w stanie odejść od siebie. Na trzecim roku zagrałam w Teatrze Telewizji w sztuce "Mock" w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Rola wymagająca, gram kurtyzanę, która w brutalny sposób była traktowana przez mężczyzn. Dzięki tej roli mogłam odpłynąć w inną rzeczywistość.

Zdobyła pani nagrody publiczności i dziennikarzy oraz tytuł "Złotej Żylety", czyli najbardziej elektryzującej aktorki, 36. Festiwalu Szkół Teatralnych. To od nich zaczęło się zainteresowanie pani aktorstwem?

- Od 10. roku życia śpiewam poezję i piosenki aktorskie. Zainteresowanie mną zaczęło się na drugim roku studiów, kiedy zagrałam u Grzegorza Wiśniewskiego w spektaklu "Kamień" w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Potem dostałam rolę w filmie "Ja teraz kłamię". Mam wrażenie, że role świadczą o mnie więcej niż wszystkie nagrody.

Odkryłem panią w sztuce "Otchłań", w której grała pani Iris, kobietę dziecko. Co to za postać?

- Zbuntowanej nastolatki. Nie ukrywam, że miałam dużo frajdy, tworząc jej postać, ponieważ uwielbiam się buntować, więc mogłam połączyć swój świat ze światem Iris. Gdy grałam w Teatrze Współczesnym w Warszawie, wstawałam o świcie i jechałam z Łodzi do Warszawy na próbę, w czasie przerwy spałam cztery godziny, potem miałam kolejną próbę i pędziłam z powrotem do Łodzi, żeby wieczorem lub nocą robić z kolegami z roku próby do egzaminu. Ten trudny czas nauczył mnie mieć twardą skórę.

Potem były "Czarownice z Salem" w reżyserii Mariusza Grzegorzka. Co dało pani spotkanie z tym wybitnym reżyserem?

- Zawsze marzyłam o pracy z Mariuszem Grzegorzkiem, więc kiedy dowiedziałam się, że jestem u niego w obsadzie, była to dla mnie wiadomość, która mnie wręcz rozświetliła. To człowiek o niesamowitej wrażliwości, którą w pełni rozumiem, w której chcę być. Od razu potrafiliśmy się porozumieć, rozmawiać i współistnieć podczas realizacji spektaklu. Spotkanie to otworzyło moją osobowość na innego rodzaju doznania, płynące z różnych sztuk.

Gra pani odważnie, nie tylko kostiumem czy gestem, opierając się na sile wyrazu. Domyślam się, że musiała pani przełamać pewne bariery?

- Tak, ale kiedy ma się nad sobą dobrego reżysera, to nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze podkreślam, że dla mnie jako aktorki najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, a jeśli aktor ma je zapewnione, to może przełamywać wszystkie swoje granice. Czułam, że przy Mariuszu Grzegorzku mogę sobie na to pozwolić, że on mnie zaakceptuje i zrozumie to, co mam do powiedzenia swoją postacią sceniczną.

Ogólnopolska publiczność widziała panią m.in. w filmie "Plan B"...

- "Plan B" był filmem bardzo kobiecym, reżyserowała go Kinga Dębska. Znalazłam się w doborowym towarzystwie Kingi Preis i Marcina Dorocińskiego.

A w roli Zosi z serialu "Belfer"?

- "Belfra" kręciliśmy w wakacje, było super. To film z udziałem młodych ludzi. Gram tam lesbijkę, która jest w związku z koleżanką z klasy. Uczniowie o tym wiedzieli i akceptowali ich związek.

Ma pani na swoim koncie długą listę etiud filmowych. Co one pani dały?

- Pewnego rodzaju śmiałość w wyrażaniu poglądów. Dzięki tym etiudom potrafię pracować z kamerą.

Czytam, że Paulina Walendziak, młoda aktorka ze Świecia, przebojem wdarła się na duży ekran. Czy rzeczywiście pani wejście na rynek aktorski można tak określić?

- Towarzyszą mi czujność i pokora, a wszelkiego typu sformułowania, które pan zacytował, mogą nas wynieść na manowce, dlatego staram się skupić się na pracy i robić to najlepiej, jak tylko potrafię. Nie rozdrabniam się i nie jestem karierowiczką.

W filmie "Ja teraz kłamię" gra pani obok Mai Ostaszewskiej, Joanny Kulig, Agaty Buzek, co panią nobilituje. Jakie we współpracy na planie okazały się te znakomite aktorki?

- Bardzo się stresowałam i martwiłam, czy będę potrafiła się otworzyć, jak będę się czuła, ale reżyser Paweł Borowski zrobił wiele spotkań przygotowawczych, podczas których miałyśmy okazję się poznać. W ich towarzystwie czułam się bezpiecznie. To była wielka przyjemność współpracować z tak wybitnymi aktorkami.

Czy robi na pani wrażenie zagraniczna kariera Joanny Kulig?

- Joanna Kulig jest bardzo intrygującą aktorką. Byłam pod wielkim wrażeniem filmu "Zimna wojna". Imponujący jest rozstrzał wiekowy jej bohaterki, gra postać od nastolatki do dojrzałej kobiety. Teraz poszła w wielki świat. To wszystko, co się wokół niej dzieje, jest wspaniałe. Joanna Kulig w pełni na to zasłużyła.

Wiem, że jest pani fanką serialu "Miasteczko Twin Peaks". Chciałaby pani zagrać w amerykańskiej produkcji?

- Nie myślałam o tym, ale chciałabym poznać specyfikę pracy na amerykańskim planie. Na pewno jest zupełnie inna niż u nas. Może kiedyś...

Na nasze spotkanie przyjechała pani rowerem. Jeździ też pani na rolkach. Wyczynowo?

- Nie, dla relaksu. Próbowałam wyczynowo, ale jest to niebezpieczne, a ja się boję kontuzji. Poza tym, żeby śmigać na rolkach, trzeba mieć równą powierzchnię, a nasze ulice nie są do tego przystosowane.

- Podobno marzy pani o śpiewaniu w zespole rockowym?

- Bardzo tego pragnę. Chciałabym, żeby przyszedł moment na karierę muzyczną, ale on jeszcze nie nadszedł. Śpiewanie to jest moja wielka życiowa pasja. W muzyce jest wolność absolutna. Marzę o stworzeniu zespołu. Wierzę, że kiedyś mi się to uda.

Co pani jeszcze robi, a my o tym nie wiemy?

- Wspinam się, mam wtedy przypływ adrenaliny. Chodzę na ściankę wspinaczkową, postanowiłam zapisać się na profesjonalny kurs. Chciałabym wyjechać w góry i wspinać się już na prawdziwych skałach.

Jest pani taka drobna i szczupła, że nie wiem, czy znajdzie pani tyle siły, żeby uprawiać ten sport?

- Mam wbrew pozorom bardzo wiele siły. A jak już się na coś uprę, to dotrwam. Do samego szczytu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji