Artykuły

Nieaktualna aktualność

Oglądając nową inscenizację "Panny Maliczewskiej" w Teatrze na Woli, myślałem o paradoksalnym losie tej komedii. Obyczaje i atmosfera sztuki są dziś niemal - "egzotyczne". Już w 1935 roku traktowano Maliczewską jako utwór niemal historyczny a postacie przebierano w kostiumy stylizowane. Jednak komedia zachowała niewątpliwą atrakcyjność. Czym to tłumaczyć? Po pierwsze: świetna "matematyką" konstrukcyjna. Każdy szczegół jest przemyślany. I każda scena pociąga nieodparte konsekwencje. To co się stało pomiędzy zakończeniem pierwszego aktu, a początkiem następnego - jest niespodzianką, zaskoczeniem. Całkowita zmiana! A przecież zostało umotywowane. Oszczędnie, bez jednego niepotrzebnego słowa. Powiedziałbym nawet, że stronniczość autorska wcale nas nie razi. W sporze między Stefcia i jej "antagonistami". Zapolska jednej stronie przyznaje wszystkie racje. Rażąco rozkłada argumenty. Ale to właśnie daje utworowi gorące tętno. Oskarżycielka Dulskich - staje się wymownym i płomiennym obrońcą. Sztuka napisana w 10 dni, z myślą o znanych aktorach, brzmi jakby była owocem długotrwałych rozmyślań. Znów wykazuje mistrzostwo autorki w dziedzinie zjawisk psychicznych. W "Żabusi" przeniknęła Zapolska istotę wdzięku. W "Maliczewskiej" ukazuje inną żywiołową siłę. kobiecą i ludzką: sprawę ambicji. Wbrew rozpowszechnionym sądom, autorka "Skiza" nie jest pisarka obyczajowa ale psychologiczną. Obyczaje w których się poruszają jej postacie - minęły. Mistrzostwo psychologiczne zwycięża.

Reżyser "Maliczewskiej" w Teatrze na Woli Andrzej Koper, musiał się liczyć z faktem, że inne role zdają się tu grawitować dokoła centralnej. W przedstawieniu dzieje się jednak inaczej. W pierwszym akcie Barbara Rachwalska daje Żelaznej - nieoczekiwane bogactwa. Szczęśliwie unika karykaturalności, świetnie akcentuje podwójny sens dialogu. Subtelnością i celnością środków ujmuje Danuta Nagórna jako Michasiowa. Jest kontrastem Stefci, ale i jej wytłumaczeniem, uzupełnieniem. Trzecia wybitna rola - szczególnie w 2 pierwszych aktach - to Daum, grany przez Seweryna Butryma. Dyskretne ujęcie scen początkowych oraz niepokojów i sprzeczności aktu drugiego - przyznają roli wyborny i ciekawy ton. Szkoda, że w III akcie zbyt mocne akcenty osłabiają wrażenie. W epizodzie Sekwestratora błysnął "czystym" i "zimnym" dowcipem - Zygmunt Maciejewski. Paradoksem spektaklu są perypetie roli tytułowej. Maria Cziubasiewicz, aktorka utalentowana, początkowo "szuka" tonu. Pewne kwestie brzmią sztucznie i niepewnie. Brak środków przypomina powiedzenie Boya, że "wdzięk młodości zdobywa się na scenie - dopiero po latach (oczywiście do pewnej granicy)". Z wolna się jednak ta Maliczewska rozgrywa, ma dobre akcenty, szczególnie w scenach ze studentami i z Boguckim (choć Eugeniusz Kamiński za wcześnie go demaskuje).

Scenografka Anna Rachel umiejętnie operuje przeciwstawieniem nędzy (w suterenach aktu I) i niedostatku (akty następne). Kostiumy są też pomysłowe z wyjątkiem tych, które noszą zamożne damy.

Jako epilog dodano fragment sztuki, którą Zapolska pisała w latach 1911-1914: "Odwetu panny Maliczewskiej". Wkrótce po prapremierze "Maliczewskiej" pisarka - borykająca się z kłopotami pieniężnymi - zaczęła szkicować ów epilog. Latami doń wracała - i nigdy nie skończyła. Jeszcze w 1917 r. obiecywała go Grzymale-Siedleckiemu, jako dyrektorowi krakowskiej sceny. Planu tego jednak nie zrealizowała. Nie bez powodu! Pomysł przekornego "rewanżu" bohaterki, która się wyrzeka kariery scenicznej i zdobywa luksus, a przy okazji mści się na Daumie i jego żonie - to niepotrzebna a natrętna "kropka nad i". A zarazem osłabienie tego, co w komedii o Stefci wydaje się najciekawsze, najprzenikliwsze, najcenniejsze: ostrej ironii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji