Artykuły

Tętno życia

"PROTOKÓŁ PEWNEGO ZEBRANIA" ALEKSANDRA GELMANA. NAGRODA TEATRALNA TYGODNIKA "PRZYJAŹŃ" DLA TEATRU NA WOLI W WARSZAWIE ZA PRAPREMIERĘ TEJ SZTUKI I DLA JERZEGO KOENIGA ZA JEJ PRZEKŁAD.

Od dłuższego czasu obserwujemy z największym zainteresowaniem rozwój współczesnej dramaturgii radzieckiej. Wzbogaca ona coraz częściej repertuar naszych teatrów, sprawiając prawdziwą radość twórcom przedstawień i publiczności teatralnej. Po "Irkuckiej historii" Arbuzowa, która rozpoczęła ten nurt (grana była z wielkim powodzeniem w Teatrze Współczesnym w Warszawie), przyszła kolej na "Człowieka znikąd" Dworieckiego i na sztuki Wampiłowa oraz utwory Szukszyna. Obecnie wydarzeniem dnia stał się "Protokół pewnego zebrania" Aleksandra Gelmana.

Wystawił tę sztukę Teatr na Woli i tam jest ona najbardziej na miejscu. W programowej deklaracji teatru tej robotniczej dzielnicy czytamy: "Celem naszym jest stworzenie teatru, którego zadaniem byłoby nie tylko zaspokojenie potrzeb kulturalnych, ale przede wszystkim nawiązanie dialogu z widownią, do której adresowany jest repertuar. (...) A więc teatr realistyczny, ideowo zaangażowany, w którym robotnik, jako podstawowy odbiorca repertuaru, staje się naszym współpartnerem".

I tak właśnie jest w "Protokole pewnego zebrania". Akcja sztuki rozgrywa się w środowisku robotniczym, na wielkiej budowie, na posiedzeniu komitetu zakładowego partii. Konflikt jest ostry. Brygada Potopowa nie przyjmuje premii, ponieważ uważa, że nie należy się ani jej, ani nikomu na tej budowie takie wyróżnienie. Na posiedzeniu komitetu zakładowego wyjaśnia brygadzista Potapow przyczyny decyzji brygady. Sięgają one znacznie głębiej niżby się to z pozoru wydawało. Dotyczą nie tylko jednej brygady i jednej budowy, lecz postawy moralnej robotników i tych, którzy nimi kierują.

W programie przedstawienia protokołu pewnego zebrania" znajdujemy fragment wypowiedzi Aleksandra Gelmana, który jest znakomitym komentarzem do jego utworu i do warszawskiej realizacji: "Znałem osobiście Jewgienija Lebiediewa - szlifierza z Leningradzkich Zakładów im. Kirowa, członka Komitetu Centralnego KPZR. Powiedział mi kiedyś: "Wiecie, jaki jest podstawowy warunek realizacji celów rewolucji naukowo-technicznej? Przede wszystkim mówienie prawdy. Kiedyś jedno kłamstwo kosztowało rubla, dziś zełgasz i już leci tysiąc rubli..."

Zaletą utworu Gelmana jest fakt, że _ mówi on prawdę bez lukru i bez lakieru, mówi ją wprost, nie lękając się ostrych konfliktów. Dotykamy tu samego życia, słyszymy, jak bije jego tętno, jesteśmy świadkami ostrego starcia pomiędzy biurokratami i komunistami, pomiędzy tymi, dla których najważniejsze są sprawozdania i wykonanie planu na papierze, a tymi, którym leży na sercu dobro całego społeczeństwa. Zaletą przedstawienia Tadeusza Łomnickiego jest zaś zaadresowanie go do naszych odczuć, spraw, ludzi. Łomnicki nie próbuje rekonstruować realiów radzieckiego życia, stroju, sposobu bycia i mówienia radzieckich ludzi. Wręcz przeciwnie: ta sprawa mogłaby rozgrywać się w Polsce, choćby na budowie huty "Katowice", na budowie wielkiej cementowni czy elektrowni. Opóźnienia w realizacji wielkich inwestycji są przecież także plagą naszej gospodarki, kosztują i nas bardzo wiele. Różne "poślizgi" i "niedoróbki" usiłują i u nas niektórzy ukryć za fasadą "skorygowanych" oczywiście w dół planów, oddawania nie zakończonych inwestycji niby to w terminie i kończenia ich po uroczystym otwarciu. Wystarczy posłuchać, jak chłonie widownia robotniczej Woli każde słowo tego przedstawienia, jak oklaskuje każdy aktualny akcent i każdą dowcipną pointę, by zdać sobie sprawę, że mowa tu o naszych sprawach. Temu teatrowi na czymś zależy. Pragnie on wtrącić się do narodowej dyskusji na temat przyczyn naszych trudności i kłopotów nie po to, by je palcem wytykać, lecz po to, by je przezwyciężyć. I to jest właśnie teatr obywatelski, teatr socjalistyczny. Tadeusz Łomnicki nie tylko wyreżyserował "Protokół pewnego zebrania", lecz zagrał w nim także jedną z głównych ról: dyrektora Batarcewa. Z właściwą mu umiejętnością budowania żywych, prawdziwych postaci nie przeczernił tej negatywnej sylwetki człowieka, ponoszącego odpowiedzialność za wiele fałszywych decyzji, lecz starał się pokazać motywy, jakimi kierował się Batarcew w swym postępowaniu. Nie wszystkie były złe czy podłe. Batarcew miał ambicję, by jego budowa uznana została za przodującą. Czy tylko dlatego, że chciał zrobić karierę i "wydębić" premię dla załogi? Chyba nie tylko. Łomnicki pokazał, że była w tym człowieku także szczera chęć oddania socjalistycznemu państwu nowego wielkiego obiektu, który wzbogaciłby gospodarkę narodową w możliwie najkrótszym terminie i najlepszym stanie. Tylko że kiedy pojawiły się trudności, z którymi Batarcew nie umiał sobie poradzić, wolał ukryć to przed władzami, mydlić im oczy, pisać lipne raporty i sprawozdania, uzyskać wreszcie zmniejszenie planu, byleby tylko nie przyznać się do porażki, nie powiedzieć prawdy. Przedstawienie potępia postawę Batarcewa, lecz nie potępia tylko jego. Ukazuje cały złożony mechanizm nacisków, jakie doprowadziły do takiego właśnie ukształtowania charakteru Batarcewa. I jest to znacznie głębsze od ukazania karykatury czy też portretu "złego dyrektora".

Łomnicki odgrywa w tym przedstawieniu wielką rolę. Ale nie jest tylko solistą na tle zespołu. Wręcz przeciwnie: jako reżyser i jako aktor zrobił wszystko, żeby ten spektakl był kolektywnym dziełem całego zespołu. Stąd wyrównany poziom aktorski przedstawienia. Obok Tadeusza Łomnickiego wymienić więc pragnę Ryszardę Hanin za niezwykle ciepło i prawdziwie zagraną rolę operatorki dźwigu Motroszyłowej, Henryka Bąka za bardzo trudną i z umiarem zagraną rolę dyrektora ekonomicznego Ajzatulina, Andrzeja Mrowca (zadziornego brygadzistę Komkowa), Eugeniusza Robaczewskiego (kluczowa postać brygadzisty Potapowa), Aleksandra Dzwonkowskiego, urzekającego w roli starego majstra Zjubina, Konrada Morawskiego (kierownik techniczny Frołowski), Eugeniusza Kamińskiego (bardzo przekonujący sekretarz komitetu zakładowego partii Sołomachin), Mariana Rułkę (spawacz Sliwczenko), Macieja Bornińskiego (kadrowiec Lubajew), Sylwestra Pawłowskiego (kierownik budowy Czerników), Marię Chwalibóg (ekonomistka Milenina), Marię Czubasiewicz (kasjerka).

W wypowiedzi II sekretarza organizacji oddziałowej PZPR Zarządu Budowy Kompleksu Stalowni huty "Katowice", Zenona Muszyńskiego, opublikowanej w reportażu Anny Strońskiej na łamach "Polityki" i przedrukowanej w programie protokołu pewnego zebrania", czytamy: "Co mnie imponuje: mieć swoje zdanie i umieć je w odpowiedni sposób komuś zafundować. Tak właśnie postępuje bohater "Protokółu pewnego zebrania" Potapow. I tak pewno pragnęliby postępować robotnicy Woli, do których ten spektakl jest adresowany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji