Artykuły

Volker Schmidt napisał mi ten tekst

Dwutomowa antologia sztuk Volkera Schmidta - "Widoki z okna" i "Zimne serca" - to trzynaście potencjalnych scenicznych światów. I świetna literatura. Swoją publikacją z 2018 roku Agencja Dramatu i Teatru (ADiT) zrobiła prezent nie tylko kierownikom działów literackich, ale także wszystkim wielbicielom dramatu współczesnego - pisze Kamila Łapicka na blogu Słuchy z teatru (i okolic).

Artur Schnitzler, Thomas Bernhardt, Elfriede Jelinek - to do nich są porównywane kolejne pokolenia austriackich dramatopisarzy. Talent Volkera Schmidta nie blednie nawet na tle tego panteonu. Urodzony w 1976 roku w Klosterneuburgu autor nie jest skandalistą ani brutalistą, a jednak obnaża hipokryzję, krytykuje rzeczywistość i rozpracowuje naturę związków międzyludzkich z pasją równą swoim wielkim kolegom. Ma się przy tym wrażenie, że czyni to w sposób łagodniejszy i bardziej wyrozumiały, zostawiając sporo miejsca na nadzieję i wypełnienie obietnicy poprawy. W swoim dziesięciopunktowym "Manifesto", zamieszczonym na końcu antologii, apeluje: "nie wolno nam nikogo zostawiać na lodzie. nigdy. jeśli stracimy część, sami jesteśmy straceni".

Austriacki koloryt lokalny bywa obecny w dramaturgii Schmidta, jednak jego sztuki to przede wszystkim uniwersalny elementarz ludzkich postaw. Wydarzenia rozgrywają się w teraźniejszości, a miejscem akcji może być równie dobrze przestrzeń wirtualna, co faktycznie istniejąca miejscowość lub nieokreślony obszar na styku natury i kultury. Siłą autora są językowe metamorfozy - każdy dramat jest napisany w innym stylu - i wartkie, ironiczne dialogi. W dramacie współczesnym klasyczny dialog często ustępuje miejsca kolażowi monologów, i choć Schmidt potrafi pisać w ten sposób, posiadł także tajemną sztukę konstruowania rozmowy, logicznej wymiany zdań, która, zgaduję, sprawi przyjemność niejednemu aktorowi. Sam Schmidt pokusił się w tej sprawie o ironiczny komentarz, każąc jednej ze swych postaci wypowiedzieć kwestię skierowaną do pewnego młodego dramatopisarza: "Musisz się jeszcze nauczyć tworzyć niepowtarzalne charaktery. Nie tylko pustą paplaninę. Czas lejących się jak strumienie świadomości, obsesyjnych monologów już minął, wierz mi. Pobożne życzenia".

Kto sięgnie po "Widoki z okna" (na zdjęciu) i "Zimne serca" przekona się, że dorobek Schmidta nie ogranicza się do chętnie granych w Polsce "Rowerzystów", sąsiedzko-rodzinnej mozaiki uczuciowej, której bohaterowie nie czują, że żyją i robią wszystko, aby zintensyfikować swoje doznania. Twórczość Schmidta to również opowieści o życiu pokolenia 30+ ("Całkiem fajnie), zaangażowane teksty na temat wyzysku robotników i kryzysu migracyjnego ("Trylogia tekstylna"), parafrazy baśni ("Zimne serce"), czy sztuki dla młodzieży ("Czarnobiałalila"). Znakomicie przybliża je i komentuje we wstępie Krzysztof Tkaczyk. Dobry wstęp, jaki najczęściej znajdowało się w tomach z logiem "BN", to wspaniały towarzysz smakosza dramatycznej materii.

Schmidt jest także aktorem i reżyserem, więc od podszewki zna teatralny świat. Pewnie dlatego jego środowiskowa satyra "Jakub von Koss napisał mi tę sztukę" jest taka udana. Utwór w przekładzie Sekcji Translatologicznej Koła Naukowego w Instytucie Germanistyki UW pod kierunkiem Anny Wołkowicz to mój faworyt z tomu "Widoki z okna". Rzecz dzieje się w "liczącym się mieście teatralnym", co gwarantuje że każdy "wystawca" dramatu poczuje się wyjątkowo. Bohaterami są Jakub i Ewelina - młoda gwiazda dramatopisarstwa i aspirująca aktorka. Obrazu dopełniają średnio rozgarnięty reżyser, jego kostyczna asystentka oraz (prawie ex) żona dramatopisarza i jego córka. Schmidt ukazuje w krzywym zwierciadle teatralną rzeczywistość (w każdym razie chciałoby się mieć taką nadzieję): poszukiwanie artystycznej dzikości w trakcie prób, nieustanne modyfikacje tekstu i "fochanie się" kolejnych członków teatralnego ansamblu. Od pierwszej sceny wprowadza suspens oraz wątek miłosny i terrorystyczny. W scenerii teatralnej to bardzo przekonująca triada.

W drugim tomie najbardziej zachwyciło mnie "Zimne serce" w przekładzie Karoliny Bikont. To tekst o bardzo bogatej strukturze, będący przetworzeniem baśni Wilhelma Hauffa z roku 1827. Oba utwory łączy postać protagonisty - Petera Munka, który decyduje się na zaprzedanie duszy (ergo: uczuć i porywów serca) w zamian za zysk finansowy i mózg handlowego stratega. Czy opis tej transakcji nie brzmi znajomo? Jak się możemy domyślać, zmiana statusu z "pana nikt" na "rekina biznesu" nie uszczęśliwiło Munka, za to istotnie ograniczyło krąg jego znajomych i rodziny (zwłaszcza). Choć jego bohater przestał "wierzyć w to, co ludzkie w człowieku", Schmidt tej wiary nie stracił. Daje temu wyraz zarówno w swoim "Manifesto", gdzie podkreśla, że do życia należy podchodzić bez wygórowanych oczekiwań, co zaoszczędzi nam rozczarowania, jak i w pozostałych utworach zamieszczonych w antologii ADiTu. Człowiek jest w nich często ukazany jako "wadliwa konstrukcja", jak Georg ze sztuki Orka, a jednak zawsze znajduje się chętny, by spróbować usunąć wady fabryczne, zamiast wymieniać egzemplarz ludzki na wolny od wad. Myślę, że Schmidt podpisałby się pod tym tekstem, tak jak ja podpisuję się pod jego wizją świata.

***

W tekście zostały wykorzystane cytaty z utworów Volkera Schmidta: "Manifesto" i "Zimne serce" w przekładzie Karoliny Bikont, "Jakub von Koss napisał mi tę sztukę" w przekładzie Sekcji Translatologicznej Koła Naukowego w Instytucie Germanistyki UW pod kierunkiem Anny Wołkowicz oraz "Orka" w przekładzie Anny Granatowskiej, zamieszczone w antologii wydanej przez Agencję Dramatu i Teatru (ADiT) w roku 2018.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji