Artykuły

Ciemny pies Heleny Modrzejewskiej

Krakowski Salon Poezji w Teatrze im. Słowackiego w ramach Krakowskiej Nocy Teatrów poświęcony Helenie Modrzejewskiej. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Gdyby Oscar Wilde nie zobaczył jej na scenie w szekspirowskiej roli, całkiem możliwe, że nigdy nie stworzyłby tej dwuzdaniowej definicji aktorstwa i teatru w ogóle: "Człowiek jest najmniej sobą, kiedy przemawia we własnym imieniu. Daj mu maskę, a powie ci prawdę". Na wszystkich zdjęciach, zwłaszcza na tych, które uwieczniają ją w teatralnych kostiumach, do dziś wygląda zjawiskowo. A 8 kwietnia minęło przecież od jej śmierci 110 lat. Znawcy powiadali, że należała do najintensywniej hipnotyzujących kobiet swojej epoki. Opowieści o jej życiu i sztuce Arael Zurli dał tytuł nieuchronny: "Na wskroś piękna". Wielu zadurzyło się w niej prawie na śmierć, choćby Stanisław Witkiewicz, albo Henryk Sienkiewicz. Gdyby nie zbyt głęboka przepaść metrykalna, nie wiadomo, a raczej wiadomo, jak zachowałby się wobec niej Witkacy, którego ona, jako matka chrzestna, do chrztu go trzymała. Jeśli sam Oscar Wilde, najwspanialszy kabotyn i cynik świata tego, motyle czuł w brzuchu, kiedy na nią patrzył - to cóż jeszcze dodać można?

Można tylko podać imię jej i nazwisko. Helena Modrzejewska. To, oczywiście, maska, bo nazywała się zupełnie inaczej, ale wszyscy mówią: "Helena Modrzejewska", bo wszyscy chcą mówić prawdę. I tak też mówiono na ostatnim Salonie Poezji, Salonie w ramach Krakowskiej Nocy Teatrów - właśnie jej poświęconym.

Sobota, godzina 22.00, Scena Miniatura Teatru Słowackiego. Z boku, z tyłu sceny: Halina Jarczyk (skrzypce), Krzysztof Augustyn (kontrabas), Michał Wierba (fortepian), Andrzej Włodarz (akordeon). W centrum - aktorzy czytający wiersze, wspomnienia, fragmenty listów i śpiewający dla niej. Grzegorz Łukawski, Tadeusz Zięba, a nade wszystko one: Agnieszka Judycka, Karolina Kazoń, Katarzyna Zawiślak-Dolny.

Potrójna kobiecość wysmakowana, trzymająca na dystans, z tajemnicą pod skórą. Kobiecość wysoka, wysmukła, na obcasach, że daj Boże zdrowie. Kobiecość w długich sukniach, powłóczystych, sukniach niczym echo sukien, które wielbiła Modrzejewska - brakowało tylko trzech wiernych psów, wpatrzonych każdy w swą aktorkę, wpatrzonych jak pies ciemny z białą łatą na piersi, co go na stworzonym przez Tadeusza Ajdukiewicza portrecie Modrzejewskiej widać przy jej olśniewającej sukni. Potrójna kobiecość po prostu, albo i nie po prostu tego rodzaju, że Łukawski zupełnie nie mógł się skupić, całkiem jak Wilde w Londynie, Zięba zaś wolał w ogóle nie patrzeć. I to było dobre. Kobiecość - taki prezent. Judycka, Kazoń, Zawiślak-Dolny - potrójna kobiecość, przez godzinę dedykowana nieuchwytnej kobiecości Modrzejewskiej. Trochę z okazji rocznicy jej śmierci, trochę w cieniu medalu wybitego na jej cześć dzień lub dwa dni wcześniej, lecz głównie z powodu nocnego święta teatrów krakowskich. W taką noc - cóż lepszego zrobić można niż przypomnieć, że tajemnica to wciąż sedno teatru? I z tym przypomnieniem Salony żegnają nas aż do października. Dobrych wakacji życzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji