Artykuły

Sebastian Ryś: Aktorem zostałem trochę z sentymentu

- Moi rodzice byli śpiewakami operowymi. Dużą część mojego dziecięcego i młodzieńczego życia spędzałem w Operze we Wrocławiu. Myślę, że aktorem zostałem trochę z sentymentu, aby to wszystko się tak szybko nie skończyło - mówi Sebastian Ryś, który jutro, w ramach XII Dni Romana Wilhelmiego, w Scenie na Piętrze w Poznaniu zaprezentuje monodram "Zupa rybna w Odessie".

Z Sebastianem Rysiem, aktorem wrocławskim o monodramie na temat legendarnego kuriera Jana Karskiego oraz tradycjach rodzinnych

Jutro w ramach XII Dni Romana Wilhelmiego w Scenie na Piętrze zobaczymy pana w monodramie "Zupa rybna w Odessie". To rzecz o Janie Karskim?

- Tak.

A konkretnie o czym?

- To nie jest takie konkretne do końca, bo w w tym monodramie poruszanych jest wiele wątków. To opowieść o Janie Karskim, ale w alternatywnym ujęciu świata. Wojna kończy się szybciej. Hitler umiera szybciej. Goering kapituluje i wspólnie z Franklinem Delano Rooseveltem prowokują i straszą Stalina bombą atomową, aby skapitulował, co ostatecznie nie jest takie proste. Tak czy inaczej - w całej tej opowieści widać szaloną pogoń za zgłębieniem ludzkiej natury.

W rzeczywistości podczas II wojny światowej w odbiciu Jana Karskiego z więzienia miała znaczący udział pańska rodzina...

- Kiedy Jan Karski podczas swojej drugiej misji przekraczał granicę ze Słowacją, wpadł. Był torturowany. Miał ogromną wiedzę o Polskim Państwie Podziemnym dlatego próbował salwować się ucieczką i podciął sobie żyły żyletką ukrytą w bucie. Został odratowany i przewieziony do szpitala w Nowym Sączu, który to szpital pod obserwacja i okupacją niemiecką był szpitalem polskim. Mój dziadek Zbigniew Ryś, który był żołnierzem Związku Walki Zbrojnej dostał rozkaz odbicia za wszelką cenę pacjenta o wysokiej wadze dla Rzeszy. Bardzo szybko zorganizował oddział. Ze strony szpitala ucieczkę zorganizował ordynator dr Jan Słowikowski, który dzięki mojej cioci Zofii Rysiównej, łączniczce ZWZ nawiązał kontakt z Karskim.

Ta akcja zakończyła się sukcesem...

- To był sukces nowosądeckiego inspektoratu Związku Walki Zbrojnej. Jana Karskiego transportowano najpierw rzeką Kamienicą, potem kajakiem przez Dunajec. Kajak z dziadkiem i z Janem Karskim przewrócił się, ale gdy na powrót Karski z dziadkiem wsiadł do kajaka, został bezpiecznie przetransportowany do Marcinowic, do majątku Jana Morawskiego. Przez pewien czas przebywał u leśniczego gdzie doszedł do siebie Ostatecznie akcja ta niestety została okupiona najwyższą ceną. Rok później nastąpiła wsypa. Ktoś ratując swoje życie prawdopodobnie zdradził, że chwilę przed ucieczką Karskiego widziano młodziutką Zofię Rysiówną w szpitalu. Niemcy natychmiast sprawdzili kartoteki gdzie przy rodzinie Rysiów z ulicy Matejki 2 widniał napis "Die fantatische polnische familie". Zofia, która wówczas studiowała w tajnym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie została ostrzeżona i zatrzymała się u swojej siostry. Zbyszek też był wtedy z dala od terenów sądeckich. Przeczuwając, że coś złego może nadejść ostrzegł również kolegów, ale nie każdy podjął próbę ucieczki. Niemcy aresztowali prawie wszystkie osoby związane z akcją "S", bo taki nosiła kryptonim.

Pochodzi pan z rodziny o tradycjach patriotycznych i aktorskich. Jaki miało to wpływ na pana wybór zawodu?

- Moi rodzice byli śpiewakami operowymi. Dużą część mojego dziecięcego i młodzieńczego życia spędzałem w Operze we Wrocławiu. Myślę, że aktorem zostałem trochę z sentymentu, aby to wszystko się tak szybko nie skończyło.

Przyjeżdża pan na Dni Romana Wilhelmiego. Kim był dla pana Roman Wilhelmi?

- Roman Wilhelmi był aktorem, który moim zdaniem zawsze bardzo głęboko szukał. Niezwykle ważna była przede wszystkim jego szczerość. Podejrzewam, że gdy grał scenę palenia to palił, a gdy grał scenę picia to pewnie pił. Gdy grał scenę radości czy tragedii był w tym całym sobą.

Za monodram o Janie Karskim został pan nagrodzony m.in. podczas III Ogólnopolskich Dni Monodramu "Strzała Północy" w Koszalinie. Jaka była pana dotychczasowa droga aktorska?

- Jestem absolwentem Akademii Teatralnej w Warszawie. Zadebiutowałem rolą Wierszynina w "Trzech siostrach" Czechowa. Byłem aktorem Teatru im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku, a potem przez trzy sezony grałem w Teatrze im. Witkacego w Słupsku. Aktualnie jestem aktorem Teatru Polskiego w Wrocławiu gdzie można mnie oglądać m.in. w roli Pawła Smierdiakowa w "Braciach Karamazow" Fiodora Dostojewskiego. Niezwykle ważny był dla mnie udział w słuchowisku Jacka Rysia "Blizny wolności" gdzie zagrałem młodego Karskiego.

A w filmach? Gdzie możemy pana oglądać?

- Zagrałem m.in. w serialach "Ojciec Mateusz", "Historia Roja", "Komisarz Alex" i "Echo serca".

---

XII Dni Romana Wilhelmiego. 6 czerwca godzina 18.15 spotkanie na Skwerze Romana Wilhelmiego z udziałem m.in. rodziny aktora i zespołu Dixie Company. Godzina 19 Scena na Piętrze spektakl "Zupa rybna w Odessie". Bezpłatne zaproszenia do odbioru w Scenie na Piętrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji