Artykuły

Festiwal A Part. Premiery, hity i spektakle przyjaciół

W czwartek 6 czerwca w Katowicach rozpoczyna się 25. edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych A Part, która potrwa do niedzieli 16 czerwca. W programie premiery Teatru A Part, który świętuje 15-lecie istnienia, performensy, spektakle solowe, pokazy teatru tańca i ruchu, projekty "site specific", widowiska plenerowe i - na inaugurację - koncert. Rozmowa z Marcinem Herichem, dyrektorem festiwalu i Teatru A Part.

Marta Odziomek: Rok temu mówiłeś, że prawdopodobnie nie będziecie już grywać spektakli plenerowych, bo kosztują was za wiele wysiłku, a tu proszę - w programie festiwalu znajduję wasz nowy plener!

Marcin Herich: - Tym razem "Lear, kurwa!", bo taki tytuł nosi ten spektakl, będzie rzeczywiście prawdopodobnie naszym ostatnim przedstawieniem plenerowym. Ale nie chcę się zarzekać. A dlaczego w ogóle postanowiłem go zrealizować? Powodów jest kilka. Po pierwsze - drzemała we mnie i w aktorach duża potrzeba realizacji takiego spektaklu. I nie tylko w nas - takiego widowiska domagali się także nasi widzowie, wierni fani, którzy potrafili za naszymi spektaklami plenerowymi jeździć po całej Polsce. Takim powodzeniem cieszył się w szczególności "Faust", od premiery którego minęło już dziesięć lat, a który stał się wizytówką naszej plenerowej aktywności. Od tamtej pory nie zrealizowaliśmy nowego, pełnowymiarowego pleneru.

W ubiegłym roku podczas festiwalu pokazaliśmy dawno niegrany spektakl "El Nino". Tym samym przypomnieliśmy go starszym widzom, a nowe pokolenie widzów zapoznaliśmy z tym na poły legendarnym tytułem (jego premiera miała miejsce w 2003 r.). Było to przełomowe widowisko dla nas. Było produkowane jako ostatnie pod szyldem Teatru Cogitatur i jednocześnie było pierwszym w dorobku Teatru A Part.

Postanowiłem zrealizować nowy plener również dlatego, aby popracować z zespołem aktorów, którzy grają w tych widowiskach. Jego skład jest nieco inny niż skład aktorów w spektaklach scenicznych. To zespół bardzo ze sobą zżyty, taka dobrze działająca maszyna. Świetnie się nam razem pracuje i po prostu zatęskniłem - i oni też - za wspólną pracą. W sumie w przedstawieniu zagra 10 osób, także debiutanci.

Po trzecie - miałem poczucie, że może nie do końca jeszcze ta nasza stylistyka spektakli plenerowych się wyczerpała. Że może jeszcze warto postawić kropkę nad ,4" i pokazać ostatnią odsłonę Teatru A Part w plenerze. W tej chwili większość widzów kojarzy nas z teatrem tańca i ruchu, projektami solowymi i site specific. Chciałem skorzystać z okazji i przypomnieć lub zapoznać z naszym plenerowym doświadczeniem. Premiera odbędzie się 2 czerwca na parkingu Śląskiego Rynku Hurtowego Obroki w Katowicach. Tam też spektakl powstaje. Spotkaliśmy się z ogromną przychylnością dyrekcji tego miejsca, która udziela nam wszelkiej pomocy w realizacji przedsięwzięcia, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni. Mamy też już zakontraktowane kolejne występy w Krakowie, Warszawie i w Kaliszu. No i zagramy go także w ramach festiwalu A Part (16 czerwca).

Dlaczego ten tytuł?

- Po pierwsze - jest to plenerowa, choć oczywiście nieco inna w warstwie znaczeniowej i estetycznej wersja naszego scenicznego spektaklu "Nic. Szkice do Króla Leara", którego premiera odbyła się w grudniu 2017 r. Po drugie, słowo "kurwa", które występuje w tytule, jest jednym z kluczowych słów w książce G.G. Marqueza "Jesień patriarchy". Ten poemat prozą, ulubiona książka mojej młodości, stanowi - obok "Króla Leara" Szekspira - kanwę spektaklu.

To słowo pojawia się też dlatego, ponieważ jest we mnie złość i niezgoda na otaczającą nas rzeczywistość społeczno-polityczną, atmosferę zagrożenia, powiew totalitaryzmów, dochodzenie w Polsce i Europie do głosu skrajnie prawicowych nurtów. W wersji scenicznej kładliśmy nacisk na zasadnicze dla dramatu Szekspira relacje córka-ojciec. Był on też bardziej intymny. W "Lear, kurwa!" kładziemy nacisk na militarno-totalitarny kontekst "Króla Leara". Bohaterem jest król-starzec, którego zapędy sieją spustoszenie i zamęt.

Na postać Leara można patrzeć dwojako - przez pryzmat zachowania "złych córek", które gnębią ojca, ale i przez pryzmat despotyzmu, porywczości i niesprawiedliwego zachowania ojca. Czy to one są despotkami, czy też może to on jest despotą, który tak sformatował córki? Jego niepohamowanie, wściekłość, despotyczność, doprowadzają do pomieszania moralnego i tragedii... Zastanawiam się, co było wcześniej - zanim Lear oddał córkom władzę. Zanim wydarza się to, co znamy z dramatu. Winiąc w spektaklu właśnie Leara za wojny i śmierć, próbujemy przyrównać jego działania i myślenie do postaw totalitarnych i ich skutków, które znamy doskonale z historii Europy. I których złowróżbne echa obserwujemy i dzisiaj. Problemy te chcieliśmy ukazać z większym rozmachem i większej skali, adekwatnej do tematu - dlatego też powstał plener.

Jaki będzie w warstwie wizualnej? Podobny do wcześniejszych?

- Owszem, będziemy posługiwali się podobną stylistyką, choć spektakl ten ma też nowe smaczki formalne, którymi wcześniej się nie posługiwaliśmy. I zrezygnowaliśmy z niektórych utartych już schematów. A słowo "kurwa" wzięło się też... z frustracji! Droga do premiery tego spektaklu była wyjątkowo trudna. Piętrzyły się przeszkody. Ale wreszcie docieramy do celu...

Prócz waszej premiery będzie jeszcze jeden plener.

- Tak, tego domagają się widzowie festiwalu, choć dobrych przedstawień plenerowych w Polsce jest produkowanych coraz mniej. Zaprosiliśmy "Remusa" Teatru Snów z Gdańska. Ten zespół rzadko grywa na Śląsku, a jest szalenie zasłużony dla teatru plenerowego w Polsce. To najstarszy konsekwentnie plenerowy teatr w kraju. Jego stylistyka nie przystaje może do działań prezentowanych podczas festiwalu, ale chcemy o nim przypomnieć mieszkańcom. Istnieje już ponad 30 lat!

Nasze przedstawienia plenerowe i sceniczne dotykają mrocznych obszarów egzystencji i ludzkiego losu. W poetyckich spektaklach Teatru Snów, w tym także w "Remusie", opowiedziana zostaje prosta historia dla widzów właściwie w każdym wieku. Zapraszamy na ten tytuł całe rodziny. W programie znalazł się też spektakl, w którym pokazane zostanie tzw. "żonglowanie organiczne".

Co to takiego?

- Jego pomysłodawcą jest Stefan Sing z Niemiec, wirtuoz żonglerstwa, jeden z najlepszych artystów w rym fachu w Europie. I taki też - wirtuozowski, niesamowicie precyzyjny- będzie jego spektakl "Entropia". Stefan to artysta, który rzemiosło cyrkowe wspaniale łączy z teatrem tańca, teatrem ciała, a także - metafizyką. I też z tego względu jego spektakle są mi bardzo bliskie. Zachęcam do obejrzenia tego pokazu. Stefan będzie gościł u nas po raz pierwszy.

Żałuję, że podczas naszego festiwalu tak rzadko pojawiają się przedstawienia tzw. "nowego cyrku", który jest arcyważną częścią współczesnej sztuki performatywnej w Europie. Występ Stefana Singa jest zapowiedzią szerszej prezentacji tego nurtu podczas kolejnych edycji festiwalu.

A czym jest projekt "Cafe Europa"?

- Theaterlabor Bielefeld z Niemiec, z którym od już ponad dwudziestu lat się znamy, a od kilku blisko współpracujemy, zaprosił mnie i aktorów Teatru A Part do udziału w międzynarodowym projekcie teatralnym z udziałem artystów z kilku krajów w ramach programu Creative Europę, finansowanego przez Unię Europejską. W grupie tej znaleźli się także twórcy z: Association Arsene z Francji, Kultury Medialnej z Ukrainy, Leith Theatre ze Szkocji, Plavo Pozoriste z Serbii, Smashing Times z Irlandii i muzycy z zespołu The Tiger Lillies.

Pierwsza odsłona projektu miała miejsce w ubiegłym roku w Edynburgu w Szkocji, druga odbędzie się podczas festiwalu w Katowicach, a trzecia - jesienią w Niemczech. Jego główną, zasadniczą częścią jest wieloobsadowy spektakl "Ostatnie dni ludzkości" - swoista teatralna wieża Babel. Reżyseruje go czterech twórców - oprócz mojej osoby również Yuri Birte Anderson i Siegmar Schroeder z Theaterlabor Bielefeld oraz John Paul McGroarty z Leith Theatre (ten ostatni wyłącznie w edynburskiej części projektu).

Kanwą spektaklu jest sztuka austriackiego pisarza Karla Krausa "Ostatnie dni ludzkości" uznawana za najdłuższy dramat świata, który dotąd nie został przetłumaczony na język polski. Z okazji premiery edynburskiej ukazało się za to jego nowe tłumaczenie na język angielski. Tematem przedstawienia jest horror i absurdy I wojny światowej.

W Edynburgu graliśmy to przedstawienie sześciokrotnie, z okazji 100-lecia zakończenia Wielkiej Wojny. Na scenie ponad 30 osób plus muzycy z The Tiger Lillies, którzy grali na żywo, a na widowni zasiadło w sumie kilka tysięcy widzów. Ku mej radości The Tiger Lillies odwiedzi także Katowice. Zagrają podczas prezentacji tego spektaklu, ale dadzą też osobny koncert na otwarcie festiwalu.

W Katowicach odbędzie się - dwukrotnie - druga odsłona pokazu "Ostatnich dni ludzkości". Będzie jakoś zmieniona?

- Tak, w Edynburgu była prezentowana wersja monumentalna - trwał ponad 3 godziny, wykonanych zostało 25 piosenek. Na festiwalu zaproponujemy wizję tego spektaklu zbliżoną do moich gustów. Będzie mniej piosenek i tekstu, za to więcej obrazów, działań performatywnych i teatru ruchu. Można rzec, że pokażemy wersję bardziej awangardową, krótszą o kilkadziesiąt minut, ale w prawie równie dużej obsadzie i z udziałem muzyków grających na żywo najlepsze songi wybrane z tych 25 utworów, akompaniujących aktorom.

Pojawiające się w spektaklu teksty austriackiego dramaturga będą wyświetlane w języku polskim. W ramach "Cafe Europa" odbędą się też inne działania.

- Siegmar Schroder, założyciel i reżyser Theaterlabor Bielefeld, zaprezentuje metodę pracy twórczej tego teatru. Zagra też - jako aktor - fragment swojego przedstawienia solowego "Paul", który jest autobiograficzną opowieścią o autystycznym synu reżysera. Z kolei Anton Romanov z Ukrainy, który również występuje w "Ostatnich dniach ludzkości", zaprezentuje autorski performens "Mapa tożsamości / Mowa nienawiści".

To ciekawy artysta, który inspirację czerpie ze swojej seksualności. Jest gejem, a na Ukrainie, gdzie Anton mieszka i w Rosji, skąd pochodzi, homoseksualizm i wszelka odmienność seksualna są publicznie piętnowane. Tożsamość Antona, jego dwunarodowość i orientacja seksualna są podmiotem jego twórczości. To szczególnie interesujące, zważywszy na obecną sytuację rosyjsko-ukraińską. Tym samym jego twórczość staje się polityczna. Anton, odwiedzając różne kraje, organizuje swoje występy min. pod ambasadami rosyjskimi. Będąc Rosjaninem i mieszkając na Ukrainie wspiera ten kraj w nierównej walce z możnym sąsiadem. Tak jak my wspieramy Ukrainę przez projekt "Cafe Europa".

W tym sezonie Teatr A Part znów otworzył swoje studio aktorskie.

- Pierwszy raz studium otworzyliśmy trzy lata temu, po dwuletniej przerwie wznowiliśmy jego działanie - znowu na jeden sezon czy też rok akademicki. Nie traktujemy jednak nauki w nim jako przygotowania do studiów w szkole aktorskiej. Chcemy raczej zaznajomić ludzi, którzy kochają teatr i chcą zakosztować go w praktyce, z technikami teatru awangardowego. Zajęcia te są okazją do wspólnej pracy i poznawania teatru, choć część uczniów pewnie nigdy na stałe nie zwiąże się w przyszłości z teatrem. Niektórzy po prostu chcą w ten sposób rozwijać swoją osobowość i umiejętności, poszerzać horyzonty.

W tym roku w studium aktorskim Teatru A Part uczestniczyło dwunastu adeptów. Zwieńczeniem ich nauki jest spektakl "Projekt Dante", który niedawno miał swoją premierę. Pokażemy go także podczas festiwalu.

I to nie jest taki sobie "zwyczajny" spektakl!

- To projekt "site specific" grany dla jednego widza. Niesamowite doświadczenie zarówno dla aktorów, jak i odbiorców. Widz podróżuje przez ten spektakl - nie jest w bezpiecznej sytuacji, musi wykazywać się aktywnością spotyka się sam na sam z aktorami. Nie zmuszamy go jednak do ofensywnej interakcji, bo sam tego nie lubię w teatrze. Niemniej tematy, które poruszamy i obrazy, którymi opowiadamy nie należą do wygodnych i łatwych. I jednocześnie jest to wymagające przedsięwzięcie logistyczne.

Tego rodzaju teatralna formuła - spektakl w formie podróży dla 1 widza przez uniwersum spektaklu - niezmiernie rzadko realizowana jest w polskim teatrze.

"Alicja w krainie czarów" zrealizowana dwa lata temu z adeptami polegała na podobnym pomyśle.

- Tak. Labirynt, po którym poruszał się wtedy widz ukazywał mroczne konteksty tej opowieści, a Alicja była jego więźniem. Temat tegorocznego przedstawienia jest może nawet trudniejszy. To Dante i jego "Boska komedia" są jego kanwą i inspiracją. Nie oszczędzamy się ani my sami, ani nie oszczędzają się nasi wspaniali młodzi aktorzy, nie oszczędzamy też widzów. Stawiamy siebie i widzów w często niekomfortowych sytuacjach. Spektakl jest rodzajem moralitetu, motywy z "Boskiej komedii" konfrontujemy ze światem współczesnym pytając, ile piekła, ile czyśćca, a może nieba, jest w naszych osobniczych historiach, w naszych doświadczeniach, w każdym z nas.

Podchodzimy do tego "dyplomu" z całą powagą i zaangażowaniem, traktujemy go jako regularne przestawienie Teatru A Part.

Kolejnym spektaklem w nurcie "site specific" będzie "Dionizos" Teatro Del Lemming z Włoch.

- Jest on jednak adresowany nie do jednego, ale do siedmiu widzów naraz. Aż! Artyści zagrają w przestrzeni Pałacu Młodzieży, którego scena zamieni się na ten czas w rodzaj labiryntu. "Dionizos" to jeden z najstarszych spektakli zespołu, cały czas obecny w ich repertuarze, bo dla stylistyki tego teatru zasadniczy, przykładowy. Jest luźną, przekorną interpretacją "Bachantek" Eurypidesa.

Pod szyldem Teatru A Part odbędzie też premiera sceniczna, solowa - "Święto wiosny".

- W solo tym wystąpi Marlena Niestrój, prywatnie moja żona. Jest to jej drugi projekt przygotowany wspólnie ze mną, pierwszym był spektakl solowy "Więzy". To kolejny - nomen omen

- "romans" Teatru A Part z teatrem tańca. Nawiązujemy w nim do sławnego baletu S. Diagilewa i I. Strawińskiego. Dotykam w nim, jak często zresztą w naszych kameralnych przedsięwzięciach teatralnych, tematu kobiecości. W sławnym balecie pojawia się figura kozła ofiarnego - kobieta zostaje poświęcona czy też poświęca się na ołtarzu zmiany. My próbujemy nawiązać do sytuacji kobiet we współczesnym świecie, do ich emocjonalności, samo poświęcania się, desperacji.

Pokazujemy szerokie spektrum emocjonalne kobiety, jej borykanie się z samą sobą z problemami i sytuacjami granicznymi, takimi jak strata i zmiana. I jej ostateczną przemianę, próbę odnalezienia siły po traumie przeżytej w przeszłości. Spektakl jest niewerbalny, osobisty, wydarza się w sferze ruchu. Jest też bardzo wizualny. Bogaty w techniki performatywne, ale i w tradycyjne techniki aktorskie. Wyzwalający i piękny.

Siła kobiety to temat bardzo na czasie. Kobiety dziś czują się coraz silniejsze, są bardziej obecne w życiu społecznym, definiują na nowo swoją rolę w świecie. Wydaje się, że wreszcie nastał czas kobiet.

Sporo tych waszych propozycji.

- Ponieważ świętujemy 25. edycję festiwalu i 15 lat istnienia Teatru A Part! Stąd w programie tyle naszych nowych spektakli. Cztery, o których opowiedziałem, plus solo Moniki Wachowicz "W zawieszeniu". Co prawda spektakl ten nie jest firmowany szyldem A Partu, ale Monika jest przecież naszą aktorką i jednym z filarów grupy, a Teatr A Part jest jego współproducentem. Temat tego przedstawienia jest mi bardzo bliski, ponieważ "W zawieszeniu" jest oparte na zapiskach Marty Waszkielewicz-Paradeckiej, aktorki Teatru Cogitatur, która zakładała z nami Teatr A Part i występowała w nim. Później zaś, po przeprowadzce na Pomorze, wiernie nam kibicowała. Marta zmarła w ubiegłym roku, chorowała na nowotwór. Zawsze chciała zrobić spektakl ze swoją przyjaciółką - Moniką Wachowicz. Marzyła, że napisze i wyreżyseruje ten spektakl, a Monika w nim zagra. Prowadziła zapiski o swojej chorobie, chciała przełożyć je na teatr. Nie zdążyła wziąć udziału w pracy nad spektaklem, ale zostawiła po sobie rodzaj testamentu, który zrealizowała Monika. I - tak jak chciała Marta - sama w nim zagrała. Do wyreżyserowania zaprosiła performera i reżysera Artura Grabowskiego, którego bardzo cenię i który wielokrotnie gościł na naszym festiwalu.

Co jeszcze jest w programie jubileuszowego festiwalu?

- Polecam gorąco fantastyczny performens Oliviera de Sagazana z Francji - legendę światowego performensu. Zabiegaliśmy o jego udział w festiwalu od kilku lat. Przekonaliśmy go, by zagrał swoje słynne solo "Transfiguracja". To trzeba koniecznie zobaczyć. To jeden z najznakomitszych przykładów teatru plastycznego na świecie. Klasyk!

Na jubileuszowy festiwal przybędą też nasi dobrzy znajomi z United Cowboys z Holandii z pokazem "Biotop - w płomieniach". Jest to duży projekt taneczno-performerski, który w Katowicach będzie trwał przez trzy dni po kilka godzin dziennie! Widzowie będą mogli na niego wchodzić i z niego wychodzić w dowolnym momencie, aktorzy będą nieustannie grać, spektakl będzie się rozwijał, tworząc dla widzów nowe, żywe kompozycje.

Via Negativa - słoweński kolektyw, którzy wiele razy u nasi gościli - pokaże specyficzny spektakl-performens zatytułowany "Sorry" - duet z saksofonem na żywo. Będzie to przedstawienie praktycznie całkowicie improwizowane, w którym artyści będą grać tak długo, jak zechcą, a widzowie oglądać je tak długo, jak długo wytrzymają...

Swój nowy spektakl - monodram "Raport panika" - zagra też wspomniany już Artur Grabowski, który ma tutaj wierne grono fanów.

A duński teatr Granhoj Dans - jeden z najznakomitszych europejskich teatrów tańca - przyjedzie ze swoim najnowszym spektaklem "Adam i Ewa".

Serdecznie zapraszam!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji