Salon literacki Kazimiery Szczuki na Festiwalu Gwiazd
Kazimiera Szczuka niańcząca dziecko na kolanach, Dorota Masłowska, która zaniemówiła, oszołomiona błyskaniem fleszy - takich obrazków pewnie nie spodziewał się nikt, kto wybrał się na wczorajsze spotkanie z autorką "Pawia królowej" w gdańskim Ratuszu Staromiejskim - pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.
Zamieszanie spowodowała mała Malinka, córeczka Doroty Masłowskiej. Pisarka zabrała córę na spotkanie, nie spodziewając się - jak potem przyznała - że Masłowska z dzieckiem na ręku przemieni fotoreporterów we wściekłych paparazzi. Dopiero kiedy fotoreporterzy zostali z sali usunięci, a płaczącą Malinkę wyniósł z sali Eryk Lubos, spotkanie mogło się potoczyć bez przeszkód.
I bez Malwinki jednak spotkanie z Dorotą Masłowską miało sporo zaskakujących momentów. Na pewno nie wtedy, gdy Kazimiera Szczuka opisała życie literackie jako spisek "wpływowych białych mężczyzn", bo to w jej ustach nic nowego. Ale rozmowa Masłowskiej i Szczuki o feminizmie była od takich stereotypów daleka. - Czuję się feministką - deklarowała Masłowska - ale nie potrafię stworzyć przekonującej kobiecej postaci, która by była narratorem. Kobieta nie jest uniwersalną postacią. Człowiek jest mężczyzną. - Jakoś tak - z westchnieniem potwierdzała Szczuka.
Od stereotypów Masłowska uciekała też w odpowiedziach na banalne niekiedy pytania.
- Co pani sądzi o literaturze skatologicznej?
- Eschatologicznej? - nie dosłyszały Szczuka i Masłowska.
- Skatologicznej, czyli używającej brzydkich wyrażeń...
- O, to na przykład moja - szczerze ucieszyła się Masłowska.
A już bardziej serio deklarowała, że wulgaryzmy to dla niej zawsze ostateczny środek wyrazu. I opisywała, jak dały jej do myślenia reakcje ludzi na dosadny niekiedy język jej najnowszego tekstu, sztuki "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku".
Fragmentu tej sztuki mogliśmy posłuchać w dwugłosowej interpretacji samej Masłowskiej i Eryka Lubosa (aktor, który grał rolę Silnego w gdańskiej inscenizacji "Wojny polsko-ruskiej"). Rozmowa z Masłowską obracała się jednak głównie wokół jej poprzednich książek - "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" oraz "Pawia królowej".
- W "Pawiu" wyrzuciłam z siebie traumę po staniu się osobą medialną - opowiadała pisarka. - Zdałam sobie wtedy sprawę, że to, co nas otacza, to kult maski i powierzchni. Świat jest w ten sposób skonstruowany.
- Postacie z "Wojny polsko-ruskiej" - tłumaczyła w innym momencie - też uprawiają maskaradę. Ale ich wnętrze to tkanka normalnych ludzi, takich jak pani i ja.
Dziś w Salonie Literackim spotkanie z Manuelą Gretkowską. Ratusz Staromiejski, godz. 15. Wstęp wolny.
Na zdjęciu: Dorota Masłowska.