Artykuły

Pod presją

"Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki z Narodowego Starego Teatru w Krakowie na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Tomasz Domagała w oficjalnym dzienniku Festiwalu Sztuki Aktorskiej.

Sfrustrowany, nic społecznie nieznaczący mężczyzna lat około 40 (Szymon Czacki) umiera na raka. Ostatni rok jego życia stanie się więc pretekstem do przyjrzenia się światu, który go otacza. W związku z tym nawiedzą go różne, wymyślone przez Pawła Demirskiego postaci: będący ciągle na wakacjach małżonkowie (Dorota Segda i Zbigniew W. Kaleta), profesor (Michał Majnicz), ksiądz (Radosław Krzyżowski), człowiek z ludu (Juliusz Chrząstowski), reprezentantka millenialsów (Anna Radwan) wreszcie miłośniczka nekroperformansów (Małgorzata Zawadzka) oraz szeryf od kultury (Krzysztof Zawadzki). Wszyscy ci bohaterowie, przedstawiciele konkretnych grup społecznych, niczym w "Kartotece" Różewicza, w jakiejś upiornej, nierealistycznej rzeczywistości, wejdą w życie Bohatera nie tylko realnie (do jego szpitalnego łóżka), lecz także w sensie symbolicznym, zarażając go wszelkimi swoimi fobiami, obsesjami czy paranojami. Relacje między postaciami wnoszą z kolei na scenę gorące tematy, m.in. "me too", faszyzm w przestrzeni publicznej, kwestię ręcznego sterowania kulturą, czy cenzury w wersji rządzącej Polską partii. Dostaje się także drugiej stronie - za bierność, brak zasad, egoizm oraz skupianie się tylko na sobie i swoich potrzebach. Bliska perspektywa śmierci wraz z otaczającą Bohatera rzeczywistością tworzy jakiś rodzaj samozaciskającej się na jego szyi pętli, która w finale doprowadzi go do wybuchu. W rezultacie Bohater zdobędzie się na publiczny protest. Wszystko to jednak na próżno, bowiem - zgodnie z zapowiedzią lekarzy - umrze.

Oprócz postaci "klasowych" pojawiają się tu jeszcze bohaterki, będące kimś na kształt bogiń (Anna Dymna, Dorota Pomykała, Anna Radwan). Może to trzy Mojry, tkające los bohatera, może Atena, Hera i Afrodyta, rywalizujące o polskie "jabłko niezgody" a może - spersonifikowany ludzki Gniew, Marzenie i Obojętność. Będą towarzyszyły Bohaterowi w jego wędrówce do kresu, starając się być ciągle przy nim, pomagać mu, podpowiadać rozwiązania. Gdy trzeba, staną się rodzajem sumienia, głośno oskarżającego świat i tworzących go okrutnych, nieczułych ludzi. Najbardziej niejednoznaczna jest bogini grana przez Annę Radwan. W pewnym momencie wydaje się rzeczniczką pokolenia millenialsów, ale po chwili porzuca ten kostium, stając się kimś innym. Jest jak lustro, w którym odbija się to, co akurat przed nim stoi - przede wszystkim główny Bohater, człowiek, a wraz z nim my, widzowie, mieszkańcy Polski, w której kościół właśnie runął i wybito wszystkie zwierzęta (znakomita scenografia Arka Ślesińskiego). Boginie te sprawiają, że perspektywa spojrzenia na sceniczny kosmos poszerza się, rok z życia Bohatera rozciąga się w jakimś metafizycznym planie na całe jego życie, w którym moment narodzin staje się automatycznym wyrokiem z wiadomym zakończeniem.

Konstrukcja tekstu Demirskiego, a co za tym idzie spektaklu Strzępki sprawia, że mamy do czynienia z teatrem opartym na relacji jednostka - społeczeństwo (podobnie jak w "Pod presją" Kleczewskiej). Istotą zaś takiej konstrukcji spektaklu musi być dobre zespołowe aktorstwo, ustawione w opozycji do nadrzędnej wobec niego kreacji głównego bohatera. W przypadku "Roku" taki mechanizm działa znakomicie. Bohater Szymona Czackiego zostaje poddany presji choroby, czasu, który mu pozostał oraz reprezentowanego przez konkretne figury opresyjnego świata. Figury te tworzą zaś społeczny, świetnie zorganizowany mechanizm, oparty na precyzyjnie skonstruowanych relacjach. Dzięki temu różewiczowska konstrukcja opowieści żyje, nabiera nowych znaczeń i pozwala nam, widzom, precyzyjnie się w ich mozaice odnaleźć. Wielka w tym zasługa zespołu Narodowego Teatru. Świat, który konstruują w "Roku", zachwyca aktorską precyzją i koncentracją na wyznaczonych im przez Demirskiego w tekście oraz Monikę Strzępkę na scenie celach. Po premierze zarzucałem im, że nie pracują na głównego Bohatera, że improwizują solówki. W kaliskim spektaklu, pół roku później, nie ma po tym śladu. Jest na scenie walczący o siebie Bohater, w dobrej interpretacji Czackiego oraz rozbuchane, ekspansywne, poruszające się z lekkością w swoim groteskowym świecie społeczeństwo, znakomicie sportretowane w ironicznym stylu przez zespół Narodowego Starego Teatru! Brawo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji