Artykuły

TEATR. NIEWINIĄTKA (Teatr Kameralny) SZÓSTE PIĘTRO (Teatr Ateneum)

Oba wymienione teatry prywatne działają pod auspicjami znakomitych artystów, i to bynajmniej nie histrionów, lecz aktorów o poważnym stosunku do sztuki i niemałych zasługach dla polskiej kultury teatralnej. Nazwiska Jaracza i Adwentowicza to nazwiska dwu partyzantów nie umiejących się pomieścić w ramach scen oficjalnych i nieludzkim trudem okupujących swą niezależność.

Słyszało się i czytywało enuncjacje tych artystów, bardzo nieraz gwałtowne, przeciw polityce repertuarowej naszych teatrów, pełne szlachetnej ambicji podtrzymywania związku między sceną a literaturą dramatyczną. Niestety, praktyka tych teatrów prywatnych nie zawsze potwierdza teorię ich duchowych przywódców. Repertuar teatrów Kameralnego i Ateneum idzie ostatnio drogą dość małego oporu. Na scenach, gdzie powinna się przejawiać indywidualność tak silna jak Adwentowicza lub tak oryginalna jak Jaracza, ukazują się utwory osobliwego autoramentu niewiele mające wspólnego z literaturą dramatyczną, półinteligentne w koncepcji, z gruba ciosane i nawet nie dające pola do popisu koryfeuszom tych scen.

Lepiej przy tym wypada linia repertuaru Teatru Kameralnego, niż Ateneum. Dopiero po "Annie Kareninie" i "Żabusi" daje Adwentowicz ,,Niewiniątka", gdy Jaracz po "Pannie Maliczewskiej" gra kolejno ,,Cieszmy się życiem" i "Szóste piętro". Być może, że taka polityka repertuarowa jest wskazana ze względów gospodarczych, choć i pod tym względem można by zauważyć, że teatry, w których jedną gwiazdę otacza rej przeciętnych satelitów, powinny raczej atakować publiczność jakością repertuaru.

W każdym razie jest to stratą dla polskiej kultury teatralnej, że tak znakomici artyści jak Jaracz i Adwentowicz grają całe miesiące w utworach drugorzędnych albo nawet ustępują ze sceny, oddać ją we władanie tej lub owej ramocie.

"Niewiniątka", sztuka Amerykanki (?) p. Hellmann, są jakoby studium psychologicznym dziewcząt w wieku pokwitania. Ale kilka fartuszków pensjonarskich wystarczy do tego celu. Dziewczęta p. Hellman są przeciętnymi figurkami bez indywidualnego wyrazu. Jedna z nich tylko Mary Tilford scharakteryzowana jest szczegółowiej, ale razi znowu dyktowana jakby obsesja starej guwernantki pasja oczerniania dziewczyny. Bo mimo wszystkich wad Mary nie możemy trzymać strony jej wychowawczyni. Cala to pensja jest zakładem z nieprawdziwego zdarzenia. Jeśli właścicielkami są dwie panny, z których jedna już w pierwszej scenie zdradza nienormalny pociąg do drugiej, jeśli jakieś tam lekcje prowadzi ciotka wielbicielki, wycofana ze sceny aktorzyca, jeśli po zakładzie pląta się jakiś młody doktorek, narzeczony jednej z nauczycielek, to nie bardzo można się dziwić, że dziewczęta ulegają skrzywieniom psychicznym, a Mary, dziecko zepsute i trudne, kopiuje melody gangsterskie.

Znacznie słuszniej można by ujmować tę sztukę jako satyrę na prywatne pensje żeńskie, ale pensja pani Latter z "Emancypantek" podniosła nasze wymagania po wyżej możliwości amerykańskiej autorki.

"Szóste piętro" p. Gehriega jest "Ianszaftem" obyczajowym spod dachów Paryża. Dobrze podchwycone figury, jeden grafoman buchalter, dwie "dziewczynki", jedna na początku, druga na schyłku swej kariery, niewydarzony malarz, wieczny student, robotnik, standartowe ale żywe typki z melodramatu wciągnięte są w akcję sączącą się powoli, ale rozśmieszającą i wzruszającą na przemian.

Próżno szukałbym pewnie śladów jakiegoś zagadnienia, jakichś bardziejzłożónych konfliktów Z "Szóstym piętrem" nie moina nawet polemizować tak choćby, jak można było z "Cieszmy się życiem", sztuką o conajmniej dwuznacznej postawie ideowej. Trzeba je przyjąć tak, jak jest, z dobrodziejstwem inwentarza. Jedyny motyw, który mógłby przyciągnąć żywą uwagę, satyra na powieści brukowe, rozwinięty jest zbyt absurdalnie po trosze nieszczerze. Autor przesunął zagadnienie jednostronnie, na taką płaszczyznę, żeby dla samych siebie znalezć alibi. A tak grane są te sztuki.

Jak zwykle. W Kameralnym reżyseruje p. Grywińska, gładko, zręcznie, ,,wie es im Buche steht", w Ateneum p. Perzanowska, dowcipnie, z polotem, z wyjątkowym czarem formowania postaci charakterystycznych. W obu teatrach jesteśmy świadkami interesujących debiutów. W Kameralnym rolę Mary Tilford gra p. Polakówna, artystka obdarzona żywyrn temperamentem bystrą inteligencją, w Ateneum pięknie zarysował się talent dramatyczny p. Nobisówny, subtelny, skłonny do półtonów, pastelowy.

Wśód zespołu Teatru Kameranlergo nie ma tym razem Adwentowicza, ale są niezawodne artystki pp. Sokołowska, Wierzejska, Grywińska, Biesiadecka. W Ateneum znakomitą figurę buchaltera-grafomana stwarza p. Jaracz, a świetne typki z poddasza pp. Jaraczówna, Daniłowicz, Gruszecka, Kryńska, rywalizując z resztą obsady w osobach pp. Zahorskiej, Luszczewskiego, Kalinowicza, Bonackiej, Pośpiełowskiego, Żelskiego i Kempy.

Pod względem dekoracji Ateneum bije Kameralny, ma bowiem przeciw wnętrzom p. Jarockiego bystrą wyobraźnię scenograficzną p. Daszewskiego.

Oba przedstawienia są interesujące przyciągną zapewne publiczność. Ale nie spędzi to markotnej myśli, że sceny to mogłyby grać większa niż obecnie rolę w tworzeniu prawdziwej kultury teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji