Artykuły

Panienka z Tacny

.... A teraz weźmy sztukę Mario Vargasa Llosy, wielkiego pisarza peruwiańskiego, pt. "Panienka z Tacny", której polska prapremiera odbyła się 27 maja w teatrze na Woli w Warszawie. Była to prapremiera niezwykła ponieważ wystąpiła w niej Zofia Rysiówna z okazji swego 80-lecia. Raz jeszcze okazała się wspaniała, a na uroczystości jubileuszowej dała koncert dowcipu. Łącznie z tym, że padła na kolana przed publicznością, mówiąc: "Klękam przed Wami jak Szaliapin przed carem!".

Pani Zofia grała starą kobietę, Mamae, która w młodości, w przeddzień stanięcia przed ołtarzem z przystojnym oficerem Joaquinem (Mirosław Kowalczyk), spaliła ślubną suknię i z małżeństwa zrezygnowała, pozostając do śmierci starą panną. Uczyniła to, ponieważ - w tym samym dniu wieczorem - przyszła do niej rozpustna, wyuzdana, zamężna i matka dzieciom kobieta (Anna Korcz), która jej powiedziała, że od lat jest kochanką Joaguina, że stwarza mu takie rozkosze, o jakich Mamae pojęcia nie ma, i że on, nawet będąc jej mężem, będzie tylko o niej śnił i po kryjomu się z nią kochał. Sens sztuki Vargasa Llosy - i Mamae to kilkakrotnie to mówi -jest taki, że spaliła suknię - i w rzeczywistości swą przyszłość - z dumy. Bo "duma to najważniejsze, co człowiek ma... Ktokolwiek ją straci, staje się szmatą i każdy nim pomiata".

Otóż nie zawsze. Przykładem tego była żona Josepha i matka Johna, Rosę. Ona świetnie wiedziała wszystko o romansie swego męża z Glorią. Ale połknęła dumę i na zewnątrz traktowała ją jak siostrę do tego stopnia, że Gloria zastanawiała się, "czy ona jest świętą, idiotką czy może lepszą aktorką niż ja?". Rosę, mimo wielu tragedii, utrzymała swe małżeństwo i rodzinę do końca.

A więc, gdy się porówna Rosę i Mamae, tak jak pokierował losami tej ostatniej Vargas Llosa, to co otrzymujemy? Mamae stała się biedną rezydentką u biednej przyjaciółki, smutną kobietą, której pozostała tylko religia. Tu, nieoczekiwanie, pojawia się wątek, zadający kłam krytykom Jana Paula II przynajmniej w jednym punkcie. Mamae mówi, że ze względu na zdrowie, nie może nawet chodzić do kościoła na niedzielną mszę i musi jej słuchać przez radio. "Ale to nie to samo - mówi smętnie. - To nie to samo". Akcja sztuki rozgrywa się w latach pięćdziesiątych, kiedy telewizja nie była tak rozwinięta, jak obecnie, a przecież msza w telewizji oraz inne nabożeństwa i spotkania - to wielkie i kolorowe widowiska. Zwłaszcza oczywiście te, w których Jan Paweł II jest głównym bohaterem. Mimo że najłatwiej byłoby ludziom oglądać je przed telewizorem, przybywają na nie setki tysięcy i miliony wiernych i... niewiernych. Jedną z przyczyn tego jest bogactwo, nawet przepych, tych uroczystości, ich widowiskowość. Za to- również na tle biedy i nędzy, która ogarnia wielkie połacie świata -jest papież atakowany. Ale on wie to, o czym mówi Mamae i prawdopodobnie setki milionów innych Mamae. Ze prócz wymiaru duchowego "religia jest ich jedyną rozrywką".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji