Artykuły

Conrad z Jimim Hendriksem w tle

"W oczach Zachodu" w reż. Mateusza Bednarkiewicza w Teatrze Polskim w Poznaniu na XVI Festiwalu Malta. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Warto pytać dziś o to, czym są honor, wierność własnym ideałom i wiara w beznadziejną sprawę. Ale czy tak?

Temat rozliczeń z rewolucyjną przeszłością wciąż fascynuje, choć odchodzą już świadkowie powstania warszawskiego i Poznańskiego Czerwca, a ci, którzy tworzyli "Solidarność", mówią językiem niezrozumiałym dla młodego pokolenia. Tym bardziej warto pytać dziś o to, czym są, czym mogą być wartości takie jak honor, wierność własnym ideałom.

Przyczynkiem do rozważań na ten temat miała być adaptacja "W oczach Zachodu" Josepha Conrada, najnowsza premiera Teatru Polskiego wystawiona w ramach festiwalu Malta. Niestety, otrzymaliśmy spektakl chaotyczny i nieczytelny.

Prozę Conrada przemieszano tu z powojenną historią Maćka Chełmickiego, bohatera "Popiołu i diamentu" Jerzego Andrzejewskiego, doprawiono Che Guevarą i Jimmym Hendriksem. Pierwsze kilkanaście minut jest smaczną zapowiedzią dalszego ciągu, który nie następuje. Widz może się czuć zdezorientowany, gdy Piotr I. (Roland Nowak), przebrany w koszulę w palemki, ćwiczy tai-chi, lub gdy Natalia Haldin (Barbara Prokopowicz) zrzuca po pierwszej części spektaklu charakterystyczny dla lat czterdziestych prochowiec, potrząsając buntowniczymi dredami.

Szkoda całości, bo jest w spektaklu kilka pięknych scen. Na ukłon zasługuje z pewnością Kazimiera Nogajówna, grająca Panią Haldin. Jej matka to nie tylko Pieta, która nie ma siły opłakiwać własnego syna. To kobieta z krwi i kości, która na zbolałych nogach nosi tam i z powrotem dzbanek z herbatą, bo nic innego już jej nie pozostało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji