Artykuły

Barbara Kurdej-Szatan: najbardziej lubi występować z mężem

Dorastała w cieniu słynnego opolskiego amfiteatru. Nic więc dziwnego, że postanowiła zostać piosenkarką. Jej los niespodziewanie odmienił udział w telewizyjnej reklamie. Dzięki niej stała się rozpoznawalna w całej Polsce.

BARBARA KURDEJ-SZATAN

Polska aktorka, wokalistka i prezenterka telewizyjna. W 2009 roku ukończyła PWST w Krakowie. W latach 2008-2010 była aktorką Teatru Nowego im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu. Od 2010 roku występuje w warszawskim Teatrze 6. Piętro, a od 2015 roku - również w krakowskim Teatrze Variete. Od 2013 roku pojawia się w roli konsultantki ds. sprzedaży w serii spotów reklamowych "Gwiazdy przeszły do Play" z udziałem celebrytów. W 2014 roku zagrała główną rolę w komedii romantycznej "Dzień dobry, kocham cię!", do której nagrała utwór o tym samym tytule w duecie z raperem Liberem. Od 2014 występuje w serialu "M jak miłość". Zagrała także w filmach "Wkręceni 2", "7 rzeczy, których nie wiecie o facetach" i "Narzeczony na niby". Od niespełna dwóch lat gra Marię Biernacką w serialu "W rytmie serca". Prowadziła talent-shows "The Voice Of Poland", "The Voice Kids" i "Dance Dance Dance".

Chociaż z wykształcenia jest aktorką i piosenkarką, tak naprawdę bardziej kojarzymy ją z prowadzenia programów telewizyjnych. W tym sezonie oglądaliśmy ją najpierw w "The Voice Kids", a teraz niedawno w "Dance Dance Dance". Tak naprawdę dla większości Polaków jest jednak charakterystyczną blondynką z reklamy jednej z sieci komórkowych. To już sześć lat, od kiedy zaczęła pojawiać się w tych telewizyjnych spotach - i nic nie wskazuje, że miałaby rezygnować z tej roli.

- Bardzo lubię wcielać się w blondynkę z Play, ponieważ jest to pozytywna i zwariowana postać. Na planie jest bardzo wesoło, chociaż bywa też męcząco, ale zazwyczaj jest tak radośnie, że wszyscy mamy tzw. głupawkę. Reżyser też jest naprawdę wspaniałym, pozytywnym człowiekiem, ma mnóstwo energii i tak to wszystko świetnie prowadzi, że, po prostu, bardzo dobrze mi się pracuje - deklaruje w Portalu Pozytywnej Treści.

Aktorka już jako siedmiolatka śpiewała w chórze "Schola Cantorum Opolensis Legenda". Jej zainteresowanie muzyką wzięło się z prostej przyczyny - mama dziewczynki była dyrektorką Miejskiego Ośrodka Kultury w Opolu. Dzięki temu całe popołudnia spędzała na próbach do słynnego festiwalu, podpatrując gwiazdy polskiej piosenki od kulis. Dlatego już jako dziecko postanowiła zostać wokalistką.

- Czułam się bardzo dorosła. Wydawało mi się, że zdobywam świat. Nigdy nie było mnie w domu. Mama nazywała mnie "włóczykijem".

Po szkole biegałam na zajęcia aktorskie, językowe, wokalne. A potem na imprezy. Oczywiście teraz, z perspektywy czasu, wiem, że wcale nie byłam dojrzała - śmieje się w "Gali".

Maturę Basia musiała zdawać dwukrotnie - bo akurat wykryto wtedy w Opolu przecieki i władze szkolne zadecydowały o powtórzeniu egzaminów. Miało to jednak swoje dobre strony: młoda opolanka dostała się potem bez problemu do krakowskiej szkoły teatralnej. Mając na względzie swe dotychczasowe zainteresowania, wybrała specjalizację wokalną.

Już na czwartym roku Basia dostała etat w teatrze w Poznaniu. Do tego pracowała w domu kultury, ucząc śpiewu i nawiązała współpracę z chórem gospel Soul City. Zespół radził sobie tak dobrze, że zakwalifikował się do programu "X-Factor".

- Powstaliśmy krótko przed programem. Założenie było takie, że naszym graniem będziemy zarabiać na różnych imprezach, eventach. Dzięki "X-Factorowi" mieliśmy okazję bardzo dużo ze sobą pracować, spotykaliśmy się niemal codziennie. Wtedy zrozumieliśmy, co najlepiej nam wychodzi i co tak naprawdę chcielibyśmy robić - tłumaczyła aktorka w "Plejadzie".

Pracując w teatrze w Poznaniu, Basia próbowała podbić Warszawę i jeździła tam na castingi. Zaczęła się więc pojawiać w serialach i reklamach. Pewnego dnia wpadła w oko reżyserowi szukającego sympatycznej blondynki do reklamy telefonii komórkowej. Kiedy Basia zaczęła pojawiać się na małym ekranie - widzowie oszaleli na jej punkcie.

- Jak pojawiła się reklama Playa i stałam się popularna, nagle zaczęli do mnie dzwonić różni menedżerowie proponujący usługi. To zainteresowanie wybuchło nagle, pół roku po tym, jak pojawiła się kampania. Udzielałam wywiadów, dzwonili do mnie dziennikarze. Czułam się osaczona tymi menedżerskimi propozycjami, to było dla mnie nowe. Jakby się chcieli wybić i wyssać co potrzeba. A ja myślałam: "Zostawcie mnie wszyscy w spokoju, sama najlepiej wiem, czego chcę" - wspomina w "Gali".

Basia chciała być aktorką - i popularna reklama sprawiła, że zaczęła dostawać coraz ciekawsze propozycje. Ta najciekawsza przyszła z krakowskiego Teatru Variete, gdzie Basia otrzymała tytułową rolę w musicalu "Legalna blondynka". Największą atrakcją tego angażu było to, że młoda aktorka mogła zagrać w nim razem z... mężem.

- Oczywiście okazujemy sobie uczucia. To nie tak jak inne pary: "Tu nie jesteśmy razem". Na pewno szanujemy się nawzajem. Rafał jest wykształconym muzykiem po Akademii Muzycznej w Katowicach, a ja jestem wykształconą aktorką. Dajemy sobie więc nawzajem dobre rady - ja jemu w kwestiach aktorskich, a on mnie w kwestiach wokalnych -wyjaśnia aktorka.

Basia poznała Rafała na castingu do musicalu "Hair" w Gliwicach. Ona przyjechała z Opola, a on z Lubina. Dostali się oboje, ale ona ostatecznie nie zagrała w przedstawieniu, bo kolidowało ono z jej występami w Poznaniu. Ponieważ przypadli sobie do gustu z Rafałem, postanowili spotkać się ponownie - tym razem we Wrocławiu. Randka w parku wodnym okazała się udana -Basia i Rafał zostali po niej parą.

- Miłość przychodzi, gdy się jej nie szuka. Ja byłam wtedy na takim etapie życia, że zajmowałam się sobą. Rozwijałam się, uczyłam, dbałam o siebie. Nie myślałam o facetach. Miałam etat w Poznaniu. I wtedy napisał do mnie Rafał. Ale tak poważnie, widywaliśmy się na luzie i chyba dlatego tak fajnie było między nami - zastanawia się aktorka w "Gali".

Niespełna pół roku później Basia i Rafał postanowili się pobrać. Byli pewni swego uczucia - dlatego zdecydowali się też na dziecko. W 2012 roku na świat przyszła Hania, która wywróciła życie swych rodziców do góry nogami.

- Nigdy nie planowałam, jaką będę mamą. Miałam w środku zakodowane, jak wychowywali mnie moi rodzice i wartości, które wyniosłam z domu, chciałam przekazać córce. Nie wychowuję według jakiegoś narzuconego schematu. Z jednej strony staram się być stanowcza, ale z drugiej - daję Hani dużo luzu. Do tej pory taka metoda zdawała egzamin - śmieje się aktorka w serwisie Siostra Ania.

Dziś Hania ma już 7 lat. I coraz wyraźniej idzie w ślady rodziców. Nic dziwnego: dziewczynka ogląda ich przedstawienia, a potem odśpiewuje piosenki ze spektaklu. Czy to znaczy, że dorasta nowa "legalna blondynka"?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji