Artykuły

Otwieramy dla studentów serca

- Chcemy być pierwszą placówką na Podkarpaciu, w której studenci będą mogli zdobyć dyplom aktora. Będą u nas zdobywać zawód - zapowiadają Magdalena Kozikowska-Pieńko i Kornel Pieńko, aktorskie małżeństwo, właściciele Akademii Aktorskiej "Artysta" w Rzeszowie. Szkoła obchodzi piątą rocznicę powstania.

ROZMOWA Z KORNELEM PIEŃKO I MAGDALENĄ KOZIKOWSKĄ-PIEŃKO

MAGDALENA MACH: Pięć lat akademii minęło...

KORNEL PIEŃKO: ...Jak jeden dzień. Zaczęliśmy w wynajętym studiu fotograficznym przy ul. Krakowskiej. Nietypowo, bo od ferii zimowych. Mamy nagranie, na którym widać, jak na FB wciskamy wspólnie enter, wypuszczając w świat informację, że rusza Akademia Aktorska "Artysta". Kompletnie wtedy nie wiedzieliśmy, czy coś takiego się w Rzeszowie przyjmie. Na dwa turnusy zgłosiło się wtedy ok. 20 dzieci. Dziś mamy około setki studentów w różnym wieku. MAGDALENA KOZIKOWSKĄ-PIEŃKO: Prawdziwy początek Akademii był dużo wcześniej. Przyjechaliśmy do Rzeszowa z Trójmiasta. Był rok 2005, dyrektorem artystycznym Teatru im. W. Siemaszkowej była Julia Wernio, wcześniej dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni. Dala nam znać, że w Rzeszowie szukaj ą pary aktorów. A my: "O matko, gdzie ten Rzeszów?". Przyjechaliśmy jednak na przesłuchanie i spodobaliśmy się. Powiedzieliśmy sobie: "na rok". Ale potem mijały kolejne lata i stanęliśmy przed decyzją, co robimy dalej -jedziemy do Warszawy, która kusi aktorów, czy wracamy do Trójmiasta? A jednak postanowiliśmy zagrać va banque i założyć szkołę -akademię aktorską w Rzeszowie. Skąd wam przyszło do głowy, żeby w mieście, w którym musical w ogóle do tej pory nie istniał, powołać do życia szkołę, która uczy grania w... musicalu? Brzmi jak szaleństwo.

K.P.: Wówczas w Rzeszowie ta forma rzeczywiście nie była znana. Były spektakle muzyczne, ale to zupełnie co innego. Dlatego na początku stworzyliśmy szkolę aktorską, ale od razu mieliśmy w planie, że za dwa lata zrealizujemy musical. To trudna i wymagająca formą bo trzeba połączyć śpiew, taniec i aktorstwo.

M.KP: W Gdyni graliśmy w Teatrze Muzycznym w kilku musicalach, jeździliśmy do Teatru Roma w Warszawie. Przy obu tych teatrach działają szkoły musicalowe, jedną z nich prowadził nasz znajomy. Pojechaliśmy z bliska zobaczyć, jak ona funkcjonuje, i pomyśleliśmy, że możemy spróbować otworzyć taką w Rzeszowie. Obawy dotyczyły tylko tego, że w Warszawie czy Gdyni jest mnóstwo młodzieży skupionej wokół teatru muzycznego, panuje tam moda na teatr, młodzież tym żyje. A w Rzeszowie to był skok na głęboką wodę.

K.P.: Postanowiliśmy zacząć od razu z wysokiego C. Zrealizowaliśmy musical "Ingonyama to znaczy lew. Historia Króla Zwierząt", oparty na bajce o Królu Lwie. Do tej pory, chociaż jesteśmy już po realizacjach kilku musicali: "Famę", "Grease", "Mamma Mia", ten pierwszy musical jest wspominany z największym rozrzewnieniem. Wrażenie zrobiła muzyka, scenografią kostiumy i to, że wszyscy studenci byli na scenie - około 70 osób. Celem akademii jest kształcenie przyszłych zawodowych aktorów?

M.K.P.: Najmłodsi nasi studenci to zaledwie czterolatki, które przychodzą na godzinę z tygodniu. Ale po tej godzinie jestem bardziej zmęczona niż po pięciu ze starszymi. Dla nich to na razie zabawa.

K.P.: Praca ze starszymi dziećmi to już zalążki nauki techniki aktorskiej. Starsza młodzież zapisuje się z myślą o egzaminach do szkoły teatralnej, ale są też osoby dorosłe. Mieliśmy np. księgową, która chciała sobie zrobić prezent na 50. urodziny. Jak była mała, miała marzenie, żeby zostać aktorką, i teraz je spełniła. Mamy też informatyka, który na początku był kompletnie z innego świata, wycofany, nieśmiały, a teraz jest duszą towarzystwa. Co studenci mogą wynieść z akademii, nawet jeśli aktorami nie zostaną?

K.P.: Oprę się na ocenach rodziców dzieci stają się odważniejsze, mniej się tremują, mają lepszą dykcję. Ale nie tylko to - obserwujemy np., że coraz trudniej jest nawiązać kontakt z młodzieżą, ponieważ młodzi są wycofani i zamknięci w sobie, a my staramy się uczyć ich zaufania do siebie i stawania po swojej stronie. Nie ma jednej interpretacji roli, każdy widzi ją inaczej, dlatego dyskusja ma fundamentalną rolę w zajęciach aktorskich, zmusza do wypowiadania swojego zdania, podawania własnych argumentowi pomysłów. To umiejętności, które im się na co dzień przydadzą.

M.K.P.: Takie są teraz czasy, że młodzi nie wierzą w siebie. Często mówimy im, że coś zrobili interesująco, zaskakująco dla nas, a oni robią wielkie oczy, nie dowierzają pochwałom. Chcemy budować w nich tę wiarę. Mamy już pierwsze sukcesy nasi podopieczni zaczynają kariery, Ania Paliga studiuje w szkole filmowej w Łodzi i dostała się do agencji aktorskiej w Rosji. Mamy też studenta w szkole w Gdyni i kolejnego na produkcji filmowej w Łodzi. Ale nie przyjmujecie wszystkich chętnych...

K.P: Przede wszystkim trzeba chcieć, mieć zapał. Zdarza się, że podczas rekrutacji na rozmowy przychodzą do nas dzieci, które w ogóle nie są zainteresowane aktorstwem. Bo przyprowadzili je rodzice. Kiedyś chłopiec się rozpłakał, mówił, że on chce grać w piłkę nożną. Wspólnie przekazaliśmy mamie, że jego marzenia są inne. Dzieci często przychodzą do mnie i pytaj ą: "Czyja się nadaję do szkoły teatralnej?", ale ja im odpowiadam, że najważniejsze jest, żeby to oni sami wiedzieli. Taki jest ten zawód, że reżyser przyjdzie i powie, że do niczego się nie nadajesz, a wtedy to ty musisz mieć pewność, że on się myli, i mu to pokazać.

Będąc na waszych spektaklach, podglądając próby, zauważyłam nieudawaną serdeczność pomiędzy młodzieżą i wami.

K.Pj To wychodzi naturalnie, otwieramy dla studentów serce i młodzi ludzie nam to odwzajemniają. Zwierzają się, niektóre starsze dziewczyny

przedstawiają nam swoich chłopaków, czasem zdarza się, że któraś z nich przyjdzie załamana, a ja wtedy żartobliwie pytam: "To kogo mam uderzyć?" i poprawiam im humor. Nakręciliśmy na jubileusz taki film, na którym zadajemy studentom pytanie jakie mają skojarzenia z akademią. Wiele odpowiedzi brzmi: "rodzina".

M.K.P.: Bo Akademia jest takim naszym pierwszym dzieckiem. Podchodzimy do niej z wielką czułością. Wasze bliźniaki prawie urodziły się na scenie, dzień po dwóch premierowych spektaklach "Grease".

M.K.P.: Przed spektaklami biegałam po schodach od sceny do reżyserki w sali G2A Areny, gdzie graliśmy musical. Trochę dziwnie się czułam, ale myślałam: "ciąża". Cały następny dzień przespałam, ale ok. 22 zaczęła się akcja porodowa. Było nerwowo, bo termin miałam na sierpień, a był dopiero czerwiec. Kiedy dzieci szczęśliwie pojawiły się na świecie, studenci nagrali dla nas filmik z gratulacjami, stworzyli choreografię, wymyślili piosenkę, spotkali się specjalnie na rynku. Było rodzinnie, wzruszająco. Kornel, jesteś aktorem, a szkoła to biznes. Jak sobie poradziłeś z biurokracją?

K.P.: Chyba z mlekiem matki wyssałem prowadzenie biznesu, bo moja mama ma kwiaciarnię. Na razie udaje mi się wszystko trzymać w ryzach, a nawet planować rozwój. Bo stojąc w miejscu, się cofamy. Rozwój wymaga inwestycji, więc muszę dbać, żeby zabezpieczać pieniądze na realizację tych planów. Jakie to plany?

K.P.: Chcemy być pierwszą placówką na Podkarpaciu, która będzie dawała naszym studentom dyplom. Będą u nas zdobywać zawód aktora. Trwająjuż do tego przygotowania. Ale teraz intensywnie przygotowujecie się do wystawienia kolejnego musicalu w Rzeszowie. Na pięciolecie akademii będą fajerwerki?

K.P.: Spektakl będzie tym razem wystawiony na scenie Filharmonii Podkarpackiej i będzie najbardziej spektakularnym wydarzeniem w historii Akademii, takim o jakim marzyliśmy - z muzyką na żywo i chórem Uniwersytetu Rzeszowskiego pod dyrekcją Bożeny Stasiowskiej-Chrobak na scenie. Do tego 50 m kw. ekranów LED, światła. Pierwszy akt to wspomnienia z, musicali, które robiliśmy. Drugi akt to piosenki z musicali, które nam się marzą, m.in. "Rodzina Addamsó w", "West Side Story", "Hair". Będą występować wspólnie dzieci, młodzież i dorośli, ponad setka studentów na scenie, plus chór i orkiestra. Przy przygotowaniach do takiego widowiska wychowywanie półtorarocznych bliźniąt to już pestka?

K.P.: Wszyscy nam się dziwią, jak ogarniamy tyle ludzi. Nie jest łatwo to wszystko dopiąć: komunie, bierzmowanie, matury, randki, szkoła. Jeśli dostajemy od rodziców sygnał, że nasz student opuszcza się w szkole, bierzemy go na rozmowę: "Co ci po aktorstwie, jak nie będziesz miał matury?". A teraz przed studentami najintensywniejszy okres, dlatego w maju nie ma randek, jeżdżenia na rolkach ani na rowerze, bo już się zdarzyło, że na dzień przed premierą ktoś złamał rękę. Na razie próbujemy całe weekendy, a w ostatnim tygodniu przed premierą próby będą codziennie po osiem godzin. Premiera odbędzie się 1 i 2 czerwca o godz. 15 i 19. Bilety można kupować przez stronę www.akademia.artysta.pl, są w cenie 20 zł. Dochód jest przeznaczony w całości na fundację Artysta, która wspiera niektórych naszych studentów. A w czerwcu i wrześniu w nieco innej formie to przedstawienie będzie można zobaczyć na rzeszowskim rynku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji