Artykuły

Inteligentne kłótnie o pryncypia w teatrze

"Inteligenci" Marka Modzelewskiego w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

"Inteligenci" Marka Modzelewskiego, spektakl wyreżyserowany przez Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim, został jeszcze w trakcie prób ochrzczony przez zespół twórców polskim "Bogiem mordu" Yasminy Rezy. Bo - tak jak tamta pamiętna sztuka, która zaistniała na wielu rodzimych scenach - też przedstawia starcie się przeciwnych światopoglądów za pomocą celnych, czasem dowcipnych, a innym razem bolesnych dialogów.

Po dwóch stronach tych mentalnych biegunów stają w "Inteligentach" członkowie tej samej rodziny. Właściwie nie powinno to nikogo z nas dziwić - ludzie myślą o świecie różnie, nawet jeśli są wychowywani w podobnych warunkach. I tak też jest w rodzinie Anki i Szczepana. To małżeństwo to owi tytułowi inteligenci. Ludzie wykształceni, zajmujący się pracą umysłową, a nie fizyczną. Ona pracuje w wydawnictwie, on jest redaktorem w gazecie. Oboje mają raczej zbliżony pogląd na rzeczywistość, choć nie we wszystkich kwestiach oczywiście. Jeśli chodzi o temperament - ona jest postacią szalenie dominującą, wręcz furiatką, która w co drugim słowie pozwala sobie na przekleństwo. On z kolei łagodzi - jeśli potrafi - zapalne sytuacje, ale najlepiej to wcale by się nie odzywał, jest jak mąż pani Dulskiej.

Zachowanie syna najbardziej boli matkę

Owa zapalna sytuacja to komunia Maksa, ich młodszego syna. Oczywiście małżonkowie, jak na powszechny wizerunek postępowych inteligentów przystało, są ateistami, ale - aby Maks nie miał problemów, jak starszy syn - postanawiają, że weźmie udział w tym "procederze". Anka w ostatniej chwili chce się jednak wycofać i stąd dość emocjonalna pierwsza rozmowa małżonków.

Prawdziwe trzęsienie ziemi, a właściwie dwa, dopiero nadejdą. Ich prowodyrem będzie Łukasz, starszy syn Anki i Szczepana. Ich przeciwnik. Jest w opozycji do światopoglądu rodziców może dlatego, że znajduje się w fazie młodzieżowego buntu i zachowuje się podobnie jak koledzy, z którymi przebywa. Jego tezy są dość radykalne. Można powiedzieć, że wykluczające innych. Homofobiczne i rasistowskie. Nie takie, jakie wpajali mu postępowi, światli, otwarci, tolerancyjni, poprawni politycznie rodzice. I kiedy wydaje się, że młodzian "zmądrzał", ten wykonuje potem taką woltę, że włos na głowie się może zjeżyć.

Zachowanie Łukasza rzecz jasna boli rodziców, a najbardziej Ankę. Jest w niej niezgoda, a nawet wściekłość wobec syna. Sądzi, że ponieśli z mężem porażkę wychowawczą, a przecież nie tak miało być. Jest ostra nie tylko w stosunku do Łukasza, ale także do Szczepana i swojej siostry Bożeny. Ta kobieta z kolei jest przedstawicielką bogobojnej klasy średniej, mieszczką, która nie aprobuje swobodnego podejścia Anny do życia. Trzeba przyznać, że niektóre jej pomysły to już przerost formy nad treścią, nadmierna manifestacja swojej otwartości i postępowości, jak zaproszenie na rodzinny obiad właściwie nieznanych im rodziców ciemnoskórego chłopca.

Świat stał się niespokojny

"Inteligenci" są więc ilustracją zachowań rodziny, członkowie której reprezentują różne wartości. To żadne novum, takich rodzin są tysiące. Nie są monolitami, tak się nam tylko wydaje. Wystarczy wigilia przy wspólny stole, aby dostrzec, jak bardzo się różnimy. Rodzina to przecież więzy krwi, a nie takie same przekonania. Modzelewski jednak pokazuje, że dziś kłócimy się nie tylko o religię i politykę. Że tych problemów, wobec których musimy zająć jakieś stanowisko, jest więcej i pojawiają się nowe, wcześniej niezaprzątające nam głowy. Bo świat stał się niespokojny - pogarsza się kondycja gospodarki, zaczęły się migracje, polityka się radykalizuje, ludzie stali się mniej ufni, a z drugiej strony wciąż wszystko wolno. Można się afiszować ze swoimi poglądami, seksualnością, itp. Niewątpliwie żyjemy w ciekawych czasach i bohaterowie średnio sobie z nim radzą - w szczególności matka i Łukasz. Oboje przesadnie reagują i działają. On, bo jeszcze taki młody, ona - bo nie chce przyznać, że gdzieś się pogubiła.

Atmosfera na scenie jest gęsta

Tekst Marka Modzelewskiego nie jest odkrywczy, ale porządkuje pewien chaotyczny obraz współczesnych relacji. Wypreparowuje z wachlarza różnych postaw kilka najbardziej charakterystycznych, umiejscawia w polskim domu i zderza je ze sobą. Na niewielkiej przestrzeni gustownie, minimalistycznie urządzonego salonu (zaleta scenografii Małgorzaty Bulandy) kotłują się więc słowa, ciała i emocje. Padają oszczerstwa i przekleństwa, ale i słowa uspokojenia oraz deklaracje sympatii.

Dialogi wypowiadane są przez aktorów niemal z prędkością światła, więc widz nieustannie skupiony jest na ich rozmowach. Choć oczywiście nie umyka jego uwadze mocna, wyrazista gra czwórki aktorów. Katarzyna Brzoska jako Anna jest świetna - nerwowa i wybuchowa, ale ostra jak brzytwa. Paweł Kruszelnicki w roli Łukasza to niewątpliwie materiał na charyzmatycznego aktora. Violetta Smolińska umiejętnie, lekko i dowcipnie kreuje dewotkowatą, zdystansowaną, choć przejmującą się całą sytuacją Bożenkę. Mirosław Neinert zaś jest wyciszony i wprowadza ze sobą pewne rozluźnienie, może nawet próbuje widza rozśmieszyć, bo atmosfera, jaka panuje na scenie, jest raczej gęsta. Jak coś śmieszy, to na chwilę - jakaś riposta, słowna reakcja, krótka sytuacja. Jest - owszem - dowcipnie, ale przede wszystkim poważnie. Inteligentnie. Polecam.

Kolejne pokazy "Inteligentów" 30, 31 maja i 1 czerwca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji