Artykuły

"Straszny dwór" na otwarcie był (strasznie) dobrym wyborem

"Straszny dwór" Stanisława Moniuszki w reż. Natalii Babińskiej w Operze Nova na XXVI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Alicja Polewska w Gazecie Pomorskiej.

Bydgoski zespół wyszedł z premierowej próby zwycięsko, a Moniuszko w roku swoich 200. urodzin zabłysnął na nowo.

Na początek przyznam się - kiedy usłyszałam, że dyr. Maciej Figas postanowił przygotować "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki, jęknęłam: ależ to ramota! Narodowa, ale zalatująca z lekka naftaliną. Z drugiej strony kilka lat temu zespół Opery Nova brawurowo wystawił - "Halkę", więc może i tym razem uda się z tych nut wykrzesać nowe tony?

Po tym, co usłyszałam i zobaczyłam w sobotni wieczór, pragnę donieść - udało się! I to jak!

Z wystawianiem "Strasznego dworu" w Bydgoszczy związana jest pewna "magia", o której opowiedział dyr. Maciej Figas. Otóż opera ta była ostatnią przygotowaną przez bydgoski zespół na deski Teatru Polskiego (młodszym warto przypomnieć, że to tam przed ćwierćwieczem grane były dzieła operowe), a jednocześnie pierwszym, które zagrane zostało na scenie przy ul. Focha - otwierając tym samym I Bydgoski Festiwal Operowy (na budowie, gdyż piękny dzisiaj przybytek, wówczas tonął w tumanach kurzu i pyłu); asystentem dyrygenta był wówczas... Piotr Wajrak, który po 25 latach stanął za pulpitem dyrygenckim.

Wróćmy jednak na scenę, na której - nim zabrzmiała muzyka - pojawił się sam Moniuszko - jakby żywcem przeniesiony ze starych fotografii - i przeszedł, opierając się na laseczce, ku krzesłu obok stolika, na którym stała już pozytywka. Pan Stanisław postawił na niej na początek dwie figury. W tym czasie na dużej scenie obrotowej już wznosili na pożegnanie szklanice Zbigniew (ciekawy Janusz Żak) i Stefan (REWELACYJNY Łukasz Załęski - jego wykonanie arii "Matko moja miła" na długo zagości w mojej głowie i sercu) wraz z Maciejem (zabawny Bartłomiej Kłos) oraz kompanią. Druhowie życzą sobie pokoju po wojaczce i głoszą "Vivat semper wolny stan".

Bracia wracają do rodzinnego, dawno niewidzianego i pustego, bo już bez rodzicieli - domu. Chcą w nim zgodnie gospodarować, ale swoje zamysły ma już stryjenka Cześnikowa (wyborna Małgorzata Ratajczak), która zrobi wszystko, by bracia nie trafili do domu Miecznika (cóż za kreacja Leszka Skrli), gdzie żyją Hanna i Jadwiga (pyszne Julia Pruszak i Dorota Sobczak).

Całe przedstawienie toczy się przy zmieniających się dekoracjach (cudny pomysł z tkaniem koronki czy rewelacyjna dekonstrukcja bryły dworu) głównie w obrębie sceny obrotowej, która w finałowym mazurze wykonywanym nie przez panny i huzarów, a postaci przybyłe wraz z noworocznym kuligiem - zmienia się w... magiczną kulę, taką, w której sypie się śnieg. Czysta magia. Swój popis dały operowe chóry, a Natalia Babińska, która całość wyreżyserowała pokazała, że nawet, kiedy pewnik jak aria Skołuby nie porwie, to całość może zauroczyć znów jak w 1865 roku, kiedy po premierze recenzent "Gazety Muzycznej i Teatralnej" napisał: "Uważaj, jakie to piękne". Pan Moniuszko zszedł ze sceny kontent tego wieczoru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji