Artykuły

Moralny garb

"Garbus" Sławomira Mrożka w reż. Marka Fiedora z Wrocławskiego Teatru Współczesnego na 44. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Wszystkich.

Wrocławski Teatr Współczesny spektaklem "Garbus" Sławomira Mrożka w reżyserii Marka Fiedora zainaugurował 44. Opolskie Konfrontacje Teatralne. Dramat ten ukazał się drukiem na łamach miesięcznika "Dialog" w 1975 roku, lecz wrocławska produkcja jest dopiero jego dziesiątą inscenizacją. To niepublicystyczny spektakl o uwikłaniu w polityczność, opowieść o manipulacji w skali mikro - intrygach miłosnych, jak i w skali makro - dotykającej całego społeczeństwa, dążącego do samozagłady.

"Garbus" należy do jednych z pierwszych dramatów Mrożka, w których autor skupiał się jeszcze na sięganiu w głąb bohaterów, budując pełnokrwiste postacie i tworząc skomplikowane relacje pomiędzy nimi. Powodem tak nielicznych prób mierzenia się z tym tekstem mogły być problemy interpretacyjne. Mrożek przebywał wówczas na emigracji, a sztuka ta jest efektem jego zachodnich doświadczeń. Kwestie odmienności nie stanowiły wtedy w Polsce tak istotnego problemu. Inny był też sens manipulowania człowiekiem - zarezerwowany wyłącznie dla aparatu władzy. To dziś, w czasie rosnących podziałów, uniwersalny przekaz "Garbusa" ma szansę w pełni wybrzmieć.

Marek Fiedor poprzez ten zagadkowy dramat opowiada o rozpadzie więzi. Spektakl rozpoczyna i kończy pewna klamra kompozycyjna - scena, w której bohaterowie siedzą w tych samych ustawieniach, w kole, niczym pacjenci na terapii grupowej. Przechodzące kryzys małżeństwo Barona (Wiesław Cichy) i Baronowej (Zina Kerste), popadający w fobie prawnik Onek (Krzysztof Boczkowski), manipulująca swą kobiecością Onka (Maria Kania) i stroniący od ludzi Student (Marcin Łuczak) budują mikroświat małego pensjonatu. Odmienni, lecz stanowiący pewną formację - wspólnotę postrzegania świata, obarczoną tym samym dziedzictwem intelektualnym, żyją w głębokim zakłamaniu na własny temat. W tym pozornie demokratycznym mikrospołeczeństwie szybko wychodzą na jaw stosunki władzy.

Baron jest mistrzem manipulacji. Bez trudu wmawia Once, że jej mąż jest nałogowym alkoholikiem, wymuszając przy tym na niej dyskrecję. Onkowi zaś sugeruje, że Garbus chce ich otruć. Baron i Baronowa nawet ze sobą nie rozmawiają. Żadne nie reaguje, gdy drugie na jego oczach całuje kogoś innego. Inaczej ma się relacja Onki i Onka. Dla nich najważniejsze jest utrzymanie pozorów. Tak różni od siebie - prawnik i malarka - grają przed sobą i przed innymi role zgodnej pary. On jest ciałem - człowiekiem silnym i solidnym, ona duszą, która przy nim czuje się dziecinna. W rzeczywistości toczą ze sobą ciągły konflikt, nie zgadzając się ze sobą nawet w tak podstawowych kwestiach, jak kolory widzianych przedmiotów. Najdziwniejszą postacią jest jednak trudny do rozszyfrowania Student, który stroni od pozostałych pensjonariuszy. Jako jedyny z nich zdaje się nie akceptować samego siebie. Nigdy nie ściąga rękawiczek, broniąc dostępu do swojej fizyczności. Gdy z powodu przejechanego koguta do akcji wkracza Nieznajomy (Maciej Kowalczyk), namawiając bohaterów do wzajemnej czujności wobec siebie, reguły uprawianej od początku gry stają się jasne.

Drugim eksponowanym wątkiem jest demaskacja wrogości jaką społeczeństwo obdarza tych, którzy nie mieszczą się w ramach obowiązującego standardu. Figurę Innego ucieleśnia tutaj tytułowy Garbus (Maciej Tomaszewski), gospodarz pensjonatu. Jego nienormatywny garb w żaden sposób nie wpisuje się w społeczny porządek, w którym każda anomalia budzi lęk i podejrzliwość. Pensjonariusze stają więc przed dylematem jak się wobec garbu zachować - okazać wzgardę, zignorować, a może wręcz przeciwnie - zachwycać się nim jak wartością dodaną. Kłopotliwa kwestia zostaje sprowadzona do granic absurdu, a sugestywna rola kreowana za pomocą bardzo oszczędnych środków działa jak katalizator, wymusza na pozostałych bohaterach zastanowienie się nad sobą i dostrzeżenie własnego garba - moralnego.

Reżyser nie faworyzuje żadnego z licznych wątków. Jednak brak akcentów zdaje się demaskować bezradność inscenizacyjną. Twórcy uciekają od stylistyki, którą w utworze zaproponował Mrożek, na rzecz uwspółcześnionych kostiumów i rekwizytów. Aluzyjność do "tu i teraz" wynika jednak z uniwersalności mrożkowych obserwacji. Co zaskakujące, reżyser jednak z jednej strony uwypukla to poprzez warstwę dekoracyjną, z drugiej "strzela sobie w kolano" zaprzepaszczając aluzyjność w gąszczu miłosnych intryg. Ta niekonsekwencja sprawia, że spektakl wypada blado, nie stając się wyrazistym głosem ani w dzisiejszym teatralnym dialogu, ani w spolaryzowanej politycznie rzeczywistości.

***

Magda Mielke - absolwentka Dziennikarstwa i studentka Filmoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Recenzentka filmowa i teatralna, miłośniczka współczesnej literatury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji