Artykuły

Okiem Widza: 39. WST - Beniowski. Ballada bez bohatera

"Beniowski. Ballada bez bohatera" wg Juliusza Słowackiego w reż. Małgorzaty Warsickiej z Teatru Nowego w Poznaniu na 39. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

Bohatera na scenie nie ma. Tytuł "Beniowski. Ballada bez bohatera" należy odczytywać dosłownie. Jednak już pierwszy rzut oka na scenografię spektaklu uzmysławia, że jest w swej formie niezwykły. W radykalnej do wyobrażeń inscenizacyjnych romantycznych utworów opozycji. W tle zawisa mieniąca się srebrnym mirażem luster kurtyna. Nad sceną metalowy instrument muzyczny, jak zbiór ostrzy tasaków, toporów, noży-złowieszczo pobrzmiewa, gdy się je poruszy. Fenomenalne stalowe konstrukcje nad pogrążoną w mroku sceną-źródło błysków, iskrzenia lotu abstrakcyjnych gałęzi, chmur, nawałnic, piorunów jasnych, prędkich, poezji skrzydeł anielskich, co tylko się skojarzy - sięgają widowni. Dopadają ją i przenikają donośnym brzmieniem, interpretacją, wykonaniem archaicznego poematu dygresyjnego Juliusza Słowackiego. Jakby dopiero teraz odnalazł zakończenie we właściwej oprawie, paradoksalnie w skrajnie ekspresyjnej i paraliżująco nastrojowej, mrocznej, gotyckiej pieśni. Muzyka, dźwięki, słowa dobiegają zewsząd. Wszystko staje się ich źródłem. Kostiumy, charakteryzacja to komplementarna, niezbywalna składnia całości. Wszystko ma swój charakter, podtekst, znaczenie. Koncertowe.

Opowieść jest prosta, przejrzysta, język groteskowy, grafomański, ze słownymi perełkami zderzającymi się z diamentowymi bon motami, namalowane nim sceny, obrazy często kiczowate, drażnić mogą staroświecką nutą, znaczeniem, porównaniem. Działają jak dopalacze. Nie nudzą, nie zniechęcają do słuchania atrakcyjnych, pięknych, utalentowanych aktorek. Te dają czadu. Mają moc. Fascynują urodą, ciekawą interpretacją, możliwościami wokalnymi, spektakularnymi aranżacjami, grą na instrumentach muzycznych. Imponują poziomem wykonania. Różnorodnością formy, języka, nastroju wykonywanych pieśni. Perfekcyjnie panują nad przebiegiem zdarzeń. Wyzwalają i kontrolują emocje. Nadają im znaczenie.

Pomysł na inscenizację, która ma formę punk rockowego koncertu jest zuchwały. Z żelazną konsekwencją wykreowany i perfekcyjnie wykonany od pierwszych chwil wciąga w swą niezwykłą aurę. Nie daje wytchnienia. Zmusza do skupienia. Ale dzięki rytmowi, tempu i dramaturgii, która wszystkie elementy sceniczne trzyma mocno na wodzy i ciągle je podkręca, klimat spektaklu jest gorący. Wciąga w swą metaforyczną aurę. Raz oplata, raz przenika światłem i dźwiękiem. Więzi ekspresją, uwodzi ciągłymi metamorfozami, plastycznymi obrazami. Snuje starą jak świat opowieść o miłości, wojnie, naturze ludzkiej, genotypie Polaka. Nieobecnego anty super romantycznego bohatera. Z poczuciem humoru. Ironicznie. Krytycznie. Słowacki nie jest łatwy w czytaniu, nie jest łatwy w przedstawianiu i scenicznym odbiorze. Nie ma się co oszukiwać-jest obcy, trudny, specyficzny. A jednak, mimo głośnej, agresywnej muzyki wykonywanej na żywo, teksty wyśpiewywane przez aktorki, były czytelne, słyszalne. Atrakcyjne.

Spektakl dekonstruuje mitologię romantyczną, przecenianą magiczną jej moc sprawczą. Zaciekawia. "Beniowski" Słowackiego ma tu zbiorową żeńską twarz, kobiece sexy ciało, temperament, perspektywę, moc. I to się publiczności, szczególnie tej młodej, hardej, nie znającej innych inscenizacji, nie mającej punktu odniesienia, bardzo podoba. Należy się cieszyć, że artyści szukają sposobu takiego wystawienia tego poematu, by dotrzeć z jego przekazem do nowego pokolenia Polaków. Gdy poziom czytelnictwa jest katastrofalny. Dominuje, przyciąga uwagę najpierw obraz, później muzyka, dopiero na końcu słowo. To się tu przebiło, ostało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji