Artykuły

Słowem złym, jak nożem...

"Wróg się rodzi" Marcina Kąckiego w reż. Anety Groszyńskiej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Mirosława Kruczkiewicz w Nowościach.

Za nami najbardziej wyczekiwana premiera tego sezonu na toruńskiej scenie dramatycznej - "Wróg się rodzi". Emocje wzbudziła już zapowiedź: spektakl inspirowany fenomenem Radia Maryja. Co zobaczyliśmy w sobotę na dużej scenie "u Horzycy"?

Kigali, stolica Rwandy, 1994 rok. Jesteśmy w studiu radiowym. Przy mikrofonie prezenter George Ruggiu. Jest Belgiem. Związał się z Rwandyjką z plemienia Hutu i sprowadził do Rwandy. Historię tego kraju zna jednostronnie, z opowieści Hutu. Nawołuje słuchaczy radia do zemsty na Tutsi, rwandyjskiej mniejszości, która przez wiele lat rządziła w kraju.

Nie, Radio Tysiąca Wzgórz, w którym pracował Ruggiu, nie wywołało zamieszek zakończonych zabiciem około miliona Tutsi. Ale się do tej masakry walnie przyczyniło. Ruggiu był jednym ze skazanych za to przez Międzynarodowy Trybunał Kamy. Za chwilę posłuchamy mów adwokata i słynnej szwajcarskiej prokurator, która oskarżała w tym trybunale. Posłuchamy dwugłosu o winie i odpowiedzialności za wypowiadane publicznie słowa.

I znów studio radiowe. Tym razem w Toruniu. Ksiądz prowadzący audycję wita gościa. Gościem jest minister. Przyszedł podziękować słuchaczom radia za głosowanie na jego partię polityczną. Ta partia wygrała, co, jak mówi minister, odsunęło groźbę dojścia do władzy "przedstawicieli cywilizacji śmierci", "tamtych", "złych". Podkreślają to też dzwoniący do radia słuchacze.

Ale nie tylko w tej sprawie dzwonią. Dzwonią też jak do kogoś bliskiego, by się poskarżyć, na przykład na męża, który bije. Wtedy telefonicznie interweniuje ojciec dyrektor radia. Mówi, że mąż wracający po pracy do domu ma prawo być zmęczony i zdenerwowany. To cytat z wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka.

Jak oni uwodzą?

Cytatów w sztuce "Wróg się rodzi" usłyszymy dużo. Jej autor Marcin Kącki jest reporterem ("Dużego Formatu"), pisanie tekstu na scenę poprzedził czytaniem dokumentów i relacji, słuchaniem audycji Radia Maryja, które, jak zapowiadano przed premierą, stało się inspiracją dla powstania spektaklu. Jednak "Wróg się rodzi" nie jest sztuką o rozgłośni o. Rydzyka. Jest nie tylko o niej. To próba zanalizowania procesu, w którym słowa zamieniają się w karabiny lub maczety, a sąsiad o innych poglądach lub innej narodowości staje się "karaluchem", którego trzeba rozdeptać. Próba to ambitna, bo Marcin Kącki postanowił i przedstawić historyczne fakty, i zajrzeć do psychiki tych, którzy uwodzą nienawistnym słowem, i zrozumieć takich, którzy dają się uwieść. I jeszcze oddać głos prawnikom i filozofom.

Czy autor sztuki i reżyserka wyszli z tej próby zwycięsko? Nie ponieśli porażki, ale o triumfie można by może mówić, gdyby skrócili, uprościli tę wielowątkową - z dygresjami - opowieść.

Rozmowy i wykłady

Składamy więc wizyty w dwóch studiach radiowych, w mieszkaniu ojca dyrektora i w kuchni samotnej starszej pani, której najwierniejszym towarzyszem jest Radio Maryja. Ta kuchnia na chwilę staje się też kryjówką młodej, utalentowanej, pięknej polskiej poetki żydowskiego pochodzenia Zuzanny Ginczanki, wydanej na śmierć hitlerowcom przez gospodynię jej mieszkania. Jaki związek ma rozstrzelana 70 lat temu poetka z Radiem Tysiąca Wzgórz i Radiem Maryja? Sugeruje go trzymana przez nią gazeta - nacjonalistyczny, antysemicki "Mały Dziennik", wydawany przed wojną przez o. Kolbego, beatyfikowanego potem za wojenne bohaterstwo.

Niekiedy podglądamy równocześnie kilka miejsc - scenograf i reżyserka umieścili je w przezroczystych kubikach, zamieniających się miejscami.

Od czasu do czasu opada kurtyna zasłaniająca sceniczne mikroświaty o przezroczystych ścianach. Wtedy przed kurtyną na proscenium pojawia się logo cyklu amerykańskich konferencji naukowych TED. Słuchamy wykładów. Jednym z prelegentów jest... Hitler, oburzony uzurpowaniem sobie prawa do symboli jego partii przez neofaszystów nierozumiejących całej kryjącej się za nimi ideologii (chapeau bas przed Bartoszem Woźnym, który tę długą przemowę wygłosił po niemiecku). Z wykładem występuje też słynna politolożka, badaczka nazizmu, Hannah Arendt. Przywołując m.in. tezy antropologa Konrada Lorenza, zastanawia się, czy ksenofobia nie jest po prostu wrodzoną cechą gatunku ludzkiego.

Na proscenium wychodzi w pewnej chwili także Ojciec Dyrektor, z gitarą, prywatnie. Zwykły, sympatyczny człowiek... I jest jeszcze jedna postać w tym spektaklu. Przechadza po scenie i przed sceną, przysiada na schodach. To Bóg. Zarzucany prośbami i pretensjami. I choć wciąż wzywany, to czasem, gdy się zjawi, przeganiany...

Bez odpowiedzi

Na najnowsze przedstawienie Teatru Horzycy wybierać się trzeba ze świadomością, że spędzimy na nim bez mała cztery godziny, niepozbawione momentów zabawnych, ale i dłużyzn. Ale wybrać się warto, choćby dla wagi stawianych tam pytań (bez odpowiedzi). I dla aktorów: Filipa Perkowskiego, któremu udało się stworzyć niejednowymiarowy portret Ojca Dyrektora, Matyldy Podfilipskiej, ciekawie interpretującej postać Zuzanny Ginczanki, Kariny Krzywickiej w roli Boga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji