Artykuły

10. edycja "Dotknij Teatru" będzie ostatnia?

- W tym roku też zaprosiliśmy każdego, kto się zgłosił do akcji, ale nie mogliśmy zrefundować wszystkich projektów. Żeby to zrobić, musielibyśmy mieć 600 tys. zł. Mieliśmy 170 - z Anną Ciszowską, koordynatorką akcji "Dotknij Teatru" w Łodzi, rozmawia Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Dziesiąta edycja Dotknij Teatru to spektakle na dworcu Łódź Fabryczna, na dachu hipermarketu na Widzewie, w witrynie sklepowej na Piotrkowskiej, na placu Wolności oraz w Pasażu Róży.

Izabella Adamczewska: Przypomnij, jak to się zaczęło.

Anna Ciszowska, koordynatorka akcji Dotknij Teatru w Łodzi: W 2009 r. spotkaliśmy się w Urzędzie Miasta Łodzi porozmawiać o wydarzeniach edukacyjnych. Opowiedziałam, że w Danii jest mieścina, która na jeden dzień w roku zamienia się w miasteczko teatralne. Dyrektorzy łódzkich teatrów i domów kultury, zwłaszcza Krystyna Weinttrit, zachwycili się tym pomysłem. Zawsze wierzyłam w teatr będący blisko życia... Ruszyliśmy jak z kopyta, początkowo pomagał nam Teatr Muzyczny, przede wszystkim Jola Sławińska. Do inicjatorów dołączyli Konrad Dworakowski, Marcin Brzozowski, Tomek Rodowicz, Joanna Ossowska-Struszczyk. Nazwę wymyśliła Basia Kurowska. Zaprosiłam do projektu Mariana Glinkowskiego, który wniósł bardzo dużo swoim myśleniem o teatrze ingerującym w rzeczywistość.

Dotknij Teatru kojarzy mi się z nieskończoną ilością spotkań: artystycznych, organizacyjnych, nieformalnych, urzędowych. Bliskich, dalekich. Trudnych, pięknych. To dziesięć lat związków z ludźmi. Przecież ten projekt należy do każdej z osób, która z nami współpracuje! Kiedy robiłam jubileuszową prezentację, odkryłam, że tych ludzi - aktorów, reżyserów, tancerzy, scenografów, muzyków - było aż pięciuset. Trudno uwierzyć! W efekcie Dotknij Teatru w Łodzi obejrzało 75 tysięcy widzów, a do akcji przyłączyło się łącznie 85 miast! To ogromna mapa połączeń ludzkich.

W tym roku też zaprosiliśmy każdego, kto się zgłosił do akcji, ale nie mogliśmy zrefundować wszystkich projektów. Żeby to zrobić, musielibyśmy mieć 600 tys. zł. Mieliśmy 170.

Przez brak dotacji ministerialnej.

- Przykro mi, że tak się stało akurat teraz, w dziesięciolecie. Mieliśmy gotowy bogaty program obchodów jubileuszu, chcieliśmy z przytupem celebrować to święto w czerwcu, na bis. Mieliśmy powtórzyć najbardziej spektakularne spektakle dziesięciolecia, np. lalkowy squat w Oficynie Teatru Pinokio, "Tango" Pawła Skalskiego w Galerii Łódzkiej, spektakl Barbary Dembińskiej realizowany w stajni oraz inne, nie mniej oryginalne przedsięwzięcia, przede wszystkim plenerowe. Nie udało się. Na szczęście przez lata wyrobiliśmy w sobie elastyczność, zawsze mamy plan awaryjny. Skromniejszy.

Nie myślałaś o zbiórce?

- Kiedy dostaliśmy negatywną odpowiedź od ministra, było już na to za późno. To nie jest festiwal, na który zapraszamy gotowe spektakle i możemy to zrobić w ostatniej chwili. Artyści potrzebują co najmniej trzech miesięcy na realizację projektów. Cieszy mnie, że większość to nie teatralne efemerydy. Chorea i Szwalnia wciąż mają w repertuarze spektakle stworzone dla Dotknij Teatru. Zależy nam na tym, żeby nie wydawać pieniędzy na jednorazowe strzały, choć i tak się czasem zdarza. Na przykład parada czerwonych nosów, która w jednej z edycji przeszła przez Piotrkowską, była bardzo widowiskowa i wzięło w niej udział mnóstwo łodzian.

Tegorocznym hasłem jest "miasto". W poprzednich latach opowiadaliście o dzieciństwie...

-... wykorzenieniu, odkryciach, przekroczeniach i graniu. W tym roku postawiliśmy na wydarzenia plenerowe, dlatego w programie jest mniej edukacji. Spektakle pod chmurką generują duże koszty związane z wynajęciem sprzętu, koniecznością uzbrojeń, transportu.

Dziesiąta edycja Dotknij Teatru to spektakle na dworcu Łódź Fabryczna, na dachu hipermarketu na Widzewie, w witrynie sklepowej na Piotrkowskiej, na placu Wolności i ul. Legionów, w Pasażu Róży. Tematami niektórych wydarzeń są dzielnice, np. "Olechów teatrem odkrywany". Innych - łodzianie, jak Marek Edelman. To zdecydowanie najbardziej łódzka edycja Dotknij Teatru.

Pojawiły się plotki, że ostatnia.

- Zastanawiamy się nad zmianą formuły, powrotem do pierwotnej idei. Coś trzeba zmienić. Nie wiem, czy zostanę w projekcie. Przez te dziesięć lat przecież też się zmieniłam. Jestem zmęczona, również zawirowaniami wokół tego projektu. Dotknij Teatru bardzo determinuje moje życie.

Czy mówiąc o "powrocie do pierwotnej idei" masz na myśli skalę?

- Tak, ale nie chodzi o umieszczenie w programie 500 wydarzeń, tylko możliwość zamawiania i refundowania pełnych spektakli albo innowacyjnych wydarzeń edukacyjnych. Artyści zgłaszają nam coraz więcej performence'ów, bo wiedzą, że możemy im sfinansować coś na poziomie 20 tys. zł. w granicach 5-20 tys. Nie mamy prawa moralnego oczekiwać od innych, że będą pracować dla idei, chociaż bardzo często tak się dzieje.

Powiedziałaś niedawno, że nie chcesz, żeby Dotknij Teatru było postrzegane jak festiwal. Dlaczego?

- Bo nasza akcja to pospolite ruszenie z okazji Dnia Teatru. Formuła festiwalu teatralnego zobowiązuje - choćby do organizowania pokazów mistrzowskich, zapraszania gwiazd i włączania w program medialnych wydarzeń. Może narzucać dyscyplinę programową i schemat: konieczność odbywania dyskusji, wydawania gazety festiwalowej. A my nie myśleliśmy o Dotknij Teatru w takich kategoriach. Raczej jako o Dionizjach łączących środowisko i różne języki teatralne. Manifestacji teatralnych sił miasta. To zdecydowanie szersza forma.

ZOBACZ TAKŻE: Placek bez nadzienia. "O dwóch takich, co ukradli księżyc" w Teatrze Lalek Arlekin [RECENZJA]

Mówisz o "łączeniu" środowiska. A przecież przez 10 lat Dotknij Teatru również dzieliło, przez fakt konieczności wyboru.

- Konieczność podejmowania wyborów zawsze dzieli. Przy świadomym planowaniu budżetu i programu nie mogliśmy tego uniknąć. Kiedy zaczynaliśmy, miewaliśmy wysokie dofinansowanie i program mieścił bardzo wielu organizatorów z różnych środowisk. Mogliśmy zaspokajać różne interesy. Mniejsze środki wymuszają cięcia, czasami bardzo drastyczne

Dlaczego używasz słowa "interesy"?

- Może to brzydkie słowo, ale teatr załatwia sprawy: terapeutycznie, edukacyjnie, artystycznie, to mam na myśli mówiąc "interesy". W Dotknij Teatru nie chodzi wyłącznie o tworzenie faktów artystycznych, raczej robienie przestrzeni dla różnych aktywności społecznych.

Może i tak, ale przecież dla niektórych teatrów instytucjonalnych Dotknij Teatru było możliwością skorzystania z dodatkowego dofinansowania na spektakle, które z miejskiej dotacji by nie powstały.

- Dla mnie zawsze ważniejsze było to, co Dotknij Teatru dawało małym, amatorskim zespołom. Na co dzień niezauważane, były obejmowane ogólnopolską promocją i włączane w popularną, medialną akcję. Nabierały znaczenia. Kilka lat temu na spotkaniu ewaluacyjnym widz powiedział, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że w Łodzi jest tyle teatrów. Oczywiście zdecydowana większość to "off".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji