Artykuły

Bez niespodzianek

Wbrew tytułowi pierwszej premiery samodzielnego kierownictwa artystycznego Teatru Nowego - "Niespodzianka" K. H. Rostworowskiego - scena ta programowo postanowiła unikać zaskakiwania widzów. Wywnioskować to już było można z pierwszych zapowiedzi repertuarowych, o czym miałem wcześniej okazję pisać. Obecnie z kokieteryjną wręcz skromnością podkreśla się w programie, że chodzi tylko o sprawy najprostsze: o właściwe wykorzystanie aktora, o współtworzenie spektaklu wraz z publicznością. Za złe ogłasza się anonsowanie nowych formuł teatralnych, bo przecież mogłaby się nie udać ich realizacja! Sądzę, że taka postawa powinna przypaść do gustu poznaniakom, gdyż nie lubią ryzykownych eksperymentów - wolą działania sprawdzone. Chociaż wielka sztuka polega akurat na obalaniu rzeczy sprawdzonych, na zaskakiwaniu i odkrywczości...

Utwór Karola Huberta Rostworowskiego, mimo iż budził i budzi wiele sprzecznych opinii, należy do klasycznych już tytułów polskiej dramaturgii. Jego zaś rozumienie przez dzisiejszą widownię i przydatność zostały sprawdzone przez nie tak dawną inscenizację w telewizji - ze wspaniałymi kreacjami Ryszardy Hanin i Tadeusza Fijewskiego. Wybór więc "Niespodzianki" na otwarcie sezonu pokrywa się z deklaracjami kierownictwa Teatru Nowego - zwłaszcza, że i aktorsko niczym nie ryzykowano, mając w zespole tak idealnie pasujących do tych ról artystów, jak Sława Kwaśniewska i Marian Pogasz! W niczym nie ustępują swoim sławnym kolegom, a gniewna desperacja Ojca, w interpretacji Mariana Pogasza, wydaje mi się nawet ciekawsza, niż apatyczna rezygnacja, jaką obdarzył tę postać Tadeusz Fijewski!

Reżyser przedstawienia, a zarazem kierownik artystyczny Teatru Nowego - Krzysztof Ziembiński stara się być możliwie wierny tekstowi. Prowadzi aktorów z łatwą do sprawdzenia rzetelnością. Unika, jeżeli tylko można, wszelkiej teatralnej umowności. Gdyby Jeszcze tak prawdziwa krew mogła trysnąć i na każdym przed stawieniu znosić ze sceny autentycznego trupa - jak autentyczne jest piwo lejące się z beczki! - to osiągnąłby ideał swoich dążeń. Inna jest jednak szansa stwarzania pozorów prawdy w telewizji, niż w teatrze...

Inscenizatorzy poznańscy nie mogli też wzorem telewizji sprowadzić całego widowiska do godzinnego spektaklu. Szkoda. Przeciętny widz, do którego kierownictwo Teatru Nowego tak natarczywie się odwołuje, nie musi znać antycznej tragedii. Nie dopatruje się w "Niespodziance" archetypów, fatalistycznego borykania. się z losem - zastąpionego przez Rostworowskiego młodopolskim wadzeniem się z Bogiem. Nużą go owe sceny - podobnie, jak gwarowe dialogi w pierwszych odsłonach, mimo iż stonowano ten archaiczny dla nas sposób wysławiania się. Wlecze się też obyczajowa scena w karczmie - z racji bardzo sztucznie prowadzonych rozmów, fałszywego zgrywania się na prostaczków. Nawet znakomity aktor Henryk Abbe, Jako żydowski szynkarz, nie może trafić we właściwy ton.

Z tym większą satysfakcją należy odnotować celne postacie młodych: Franka, zagłodzonego studenta wiejskiego, którego odtwarza z dużym talentem Michał Grudziński i jego siostrę Zośkę, graną bardzo wiarygodnie przez Urszulę Lorenz. Właśnie oni wraz z Marianem Pogaszem i przejmująco tragiczną Sławą Kwaśniewską nie po zwalają patrzeć na "Niespodziankę" niby na rodzaj "Kobry", gdzie zabiedzona, chciwa na dolary rodzina chłopska morduje bogatego przybysza z Ameryki - własnego, nierozpoznanego syna: w imię dobra dzieci, pragnących wyrwania się z nędzy, zdobycia wykształcenia. Na pochwałę zasługuje też piękna - może aż nazbyt piękna - scenografia projektu Janusza Warpechowskiego, wysmakowanym kolorytem przypominająca bardziej obrazy flamandzkich mistrzów, niż bledną wieś galicyjską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji