Artykuły

Niespodzianki raczej nie było

Zdobyła ta sztuka pierwszą nagrodę w konkursie dramaturgicznym, przyniosła autorowi Państwową Nagrodę Literacką, utorowała mu drogę do Akademii. A jednak, mimo wszystko, gra się ją niezmiernie rząd ko, a nawet jeśli w końcu jakiś teatr zdecyduje się ją wystawić odczuwa potrzebę usprawiedliwienia się z tego przed widzami, wyjaśnienia im dlaczego.

"Niespodzianka" Rostworowskiego wydaje się bowiem dziełem szacownym wielce, ale zdezaktualizowanym przez czas, zmurszałym, a w każdym razie bardzo już niedzisiejszym. Rzecz w tym. że zakrojony na miarę wielkiej antycznej tragedii dramat osadzony został w bardzo konkretnej realistycznej scenerii, a przy tym napisany został gwarą, która ze sceny brzmi obecnie jakoś niepoważnie, budząc skojarzenia z podwieczorkowym Kierdziołkiem.

Krzysztof Ziembiński zaczął jednak sezon właśnie "Niespodzianką". licząc się z tym, że ta wybitna literacko, chociaż całkowicie niemal zapomniana pozycja. może mieć szanse stania się także niespodzianką artystyczną. Tak się jednak nie stało, a w każdym razie nie jest tak całkowicie. Powstał solidny teatralnie, dobrze zrobiony spektakl, ale to już wszystko. Okazało się bowiem, że mimo dużych cięć i poprawek językowych nie udało się przybliżyć tej sztuki do mentalności współczesnego odbiorcy, uczynić ją dla niego rzeczą interesującą, korespondującą w jakimś sensie z współczesnością. "Niespodzianka" po prostu jest świetnie napisaną i skonstruowaną, ale bardzo starą już sztuką. A powstała ona, zdawałoby się tak niedawno temu, w 1929 roku. Potwierdziła się więc raz jeszcze tylko stara prawda, że najtrudniej odżyć na scenie pozycji przedwczorajszej. Za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat kiedy nabierze ona patyny będzie można zapewne spojrzeć na nią inaczej, jako na pozycję klasyczną, historyczną, realistyczny dokument z przeszłości. O trzydzieści lat wcześniejsza "Klątwa" Wyspiańskiego dziś już na scenie nie razi, nabrała patyny czasu. Dzieło Rostworowskiego jeszcze jej nie ma. Nie tłumaczy się więc ani jako sztuka współczesna, ani jako pozycja klasyczna, mimo bezspornych wysiłków aktorów, mimo całkiem interesującego kształtu inscenizacyjnego.

Rostworowski zlokalizował akcję swej sztuki we wsi krakowskiej, gdzieś w latach dwudziestych. Reżyser i scenograf starali się nie rekonstruować na sposób folklorystyczny kształtu izby wiejskiej czy żydowskiej karczmy. Nadali scenografii szeroki oddech pozwalający sprowadzić rzecz z wymiarów realistycznego dokumentu, do pewnych ponadczasowych uogólnień. Aktorom jednak już się to nie udało. Okazało się po prostu, że kreowanych przez nich postaci, nie można oderwać od ich naturalnego podłoża, że musi to być skrajny naturalizm, ubrany w pewien teatralny patos.

Aktorsko jest to przedstawienie niezłe, z kilkoma rolami opracowanymi w najdrobniejszych swych detalach. Główną postać dramatu matki-morderczyni kreuje na scenie Teatru Nowego Sława Kwaśniewska Stworzyła ona w tej roli postać wyrazistą i mocną, o sporym ładunku dramatycznym. Nie mogła jednak pokonać bariery wieku, tylko autentycznie stara aktorka mogłaby jej nadać wymiar prawdziwie wielki i tragiczny. W sposób bardzo zwarty i plastyczny zbudował rolę ojca-pijaka Marian Pogasz. W pamięci pozostaje tu także postać Żyda-Karczmarza w interpretacji Henryka Abbego, Zośki - Urszuli Lorenz oraz Franka - Michała Grudzińskiego.

Inauguracja nowej sceny wypadła więc w sumie od strony teatralnej chyba nie najgorzej. Dzieło Rostworowskiego musi jednak jeszcze trochę poczekać na swój ponowny rezonans sceniczny. Na razie jest to jeszcze pozycja bardziej interesująca historyków literatury niż teatr współczesny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji