Artykuły

Grabowski i Janas w jednym stali domu

To, że Paweł Głowacki zaniemówił, wywołało niemałe poruszenie. Nawet mój stary Czytelnik Pan Kajetan odezwał się zdziwiony, czemu to Szczery entuzjasta teatru swe poniedziałkowe wyznania na temat "Tartuffe'a" ograniczył do motta, tytułu i podtytułu, dając Staremu Teatrowi pustą kartkę. A co można dać, gdy już żółtych i czerwonych zabrakło?! - pisze Wacław Krupinski w Dzienniku Polskim.

Paweł Głowacki zaniemówił. Słów mu zabrakło. Od razu, jak wyszliśmy, był z lekka niemrawy, nawet może w szoku - i to większym niż po pierwszym kurzym wzlocie orłów Janasa. Fakt, przegrali, nawet dwa razy, ale za trzecim - nasza obrona stanęła na wysokości przedpola bramkowego przeciwnika i nawet dwie bramki strzeliła. A tu nie tylko porażka goni porażkę, ale i ostro przegania. Kleczewską po "Śnie nocy letniej" przegonił Zadara z "Fedrą", a teraz dołożył im, i to fest, trener-dyrektor Mikołaj Grabowski. Myślę, że już zasłużył na Grabowski Fest. Klata miał? Miał! To co - Grabowski gorszy?

To, że Paweł Głowacki zaniemówił, wywołało niemałe poruszenie. Nawet mój stary Czytelnik Pan Kajetan odezwał się zdziwiony, czemu to Szczery entuzjasta teatru swe poniedziałkowe wyznania na temat "Tartuffe'a" ograniczył do motta, tytułu i podtytułu, dając Staremu Teatrowi pustą kartkę. A co można dać, gdy już żółtych i czerwonych zabrakło?! Skoro pustka została. Bo nawet nie nadzieja, że prezes PZTN dostrzeże, co się dzieje. Może uznał, że trener-dyrektor dobrze czyni, a może mu to lata jak, za przeproszeniem, naga Katarzyna Warnke jako Marianna po Dużej Scenie Starego Teatru w sztuce noszącej ślady podobieństwa do arcydzieła Moliera. Oczywiście dla zmyłki na plakacie obok tytułu "Tartuffe" i Moliera wpisano, licząc, że leniwi uczniowie przyjdą, by nie musieć czytać, zwłaszcza jak się dowiedzą, że i goła baba jest. Podobnie dla zmylenia mami widzów plakat aktorami w perukach, że niby to spektakl z epoki, a naprawdę oglądamy łysinę Tadeusza Huka, i to ubranego w koszulę, jakiej molierowski Kleant by w życiu nic założył. Nie miał prawa mieć takiej wyobraźni! A może, wracam do żmudnego dociekania, co się dzieje w PZTN, jakiś układ tam jest? No bo że prezes Ujazdowski, zresztą dwojga imion Kazimierz Michał, się nie zna, podejrzewać nie śmiem. A tym bardziej że przyjął postawę kichał Michał, czyli że wracamy do nagiej, a tyłem do widowni, Katarzyny Warnke... Nie mnie oceniać, co się dzieje w Polskim Związku Teatrów Narodowych, a dobrze się nie dzieje. Nawet Jana Tomaszewskiego tam nie ma.

A na Głowackiego nie wiem, czy można jeszcze liczyć? Jak już jemu brakło słów..A naprawdę był podłamany - wiem, bom mu towarzyszył w drodze ze "Starego". Milcząc, po dwie wódki wypiliśmy. A Krzysztof Globisz, co to, jak głosi program, gra Orgona, wpadł chwilę po nas i nic nie wypił. Z rozpaczy czy z chęci, by choć po zejściu ze sceny zachować przytomność umysłu? A propos programu; ciekawostka jest innego kalibru. Oto jako Pan Godzic pojawia się pod koniec spektaklu Rajmund Jarosz, a w programie czytam - Roman Ulina. I oto rodzi się pytanie, dlaczego ten aktor, nieprzesadnie często obsadzany, występuje pod pseudonimem? Ze wstydu, acz nie za swoje winy, bo radzi sobie całkiem zgrabnie? Jak słyszę (Kraków jest mały), Roman Ulina to pseudonim aktora ukuty jeszcze w czasach studenckich; miałbyż zatem student Jarosz przed z górą czterdziestoma laty wyobraźnię tak mocarną, by przewidzieć, że w 2006 roku trener-dyrektor Grabowski wpuści go na ostatnie minuty kopaniny w Moliera, w której wyniku nijak uratować się nie da? To jest dobre pytanie, tak dobre, że na nim poprzestanę, bo już na odpowiedź konceptu w ogóle nie mam.

Zresztą jak już nawet Katarzyna Janowska w "Polityce", co to zawsze życzliwie patrzy na Stary Teatr - nawet kiedyś osobliwie pochwaliła inscenizację "Makbeta", mimo iż, jak oceniła, Lady Makbet jako postać nie zaistniała - teraz skrytykowała ów pojedynek trenera-dyrektora z samym sobą. Tak z samym sobą, bo nie z "Tartuffe'em". Tartuffe'a nie ma, a nie ma, bo być nie może, skoro nie ma tytułowego Tartuffe'a, jest tylko jakieś dokładnie nijakie indywiduum o wyglądzie aktora Zbigniewa W. Kalety.

Ciekawe, co zrobi Głowacki, ciekawe, co zrobią z Janasem?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji