Artykuły

Faszyzm czy feminizm

"Baba-Dziwo" wg Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w reż. Dominiki Knapik w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Rafał Węgrzyniak, członek Komisji Artystycznej V Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa".

Twórcy wałbrzyskiej inscenizacji "Baby-dziwo" w ulotce zapowiadającej premierę wyjaśnili, iż przypominają "polityczną farsę"[sic!] z 1938 roku w przekonaniu, że sztuka Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej "w trafny sposób punktuje [sic!] gorączkę faszyzmu, która ogarnęła świat [sic!] w dwudziestoleciu międzywojennym". A ponieważ sądzą, że "nasze społeczeństwo znów opanowała gorączka faszystowskich potrzeb [sic!]", więc uznali, iż "warto byłoby za pomocą tej komedii ostrzec je na nowo [sic!]".

Przyjmowanie, że w Polsce międzywojennej panował faszyzm, czyli reakcyjny ustrój usiłujący powstrzymać ekspansję sił lewicowych zgodnie z ideologią komunistyczną, natomiast unikanie obejmującego także ustroje państwowe powstałe w jej kręgu pojęcia totalitaryzm, oraz zaproponowanie współpracy Krystynie Duniec, nie pozostawiają wątpliwości, że inspiracją dla twórców spektaklu stał się wydany wspólnymi siłami Instytutów Teatralnego i Sztuki w roku 2017 w ramach serii "Przedstawienia. Teatr publiczny 1765-2015" powstałej z wygłaszanych pod ideologiczną kuratelą Joanny Krakowskiej pięcioczęściowego cyklu rewizjonistycznych pogadanek tom Dwudziestolecie zakończony osobliwą kompilacją tekstów i zdjęć raczej w mniejszym niż większym stopniu dotyczących "Baby-dziwo". W ostatnim rozdziale, "Baba-dziwo czyli Faszyści", odwołując się do dwóch wystawień "tragikomedii w trzech aktach" Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie 12 grudnia 1938 i na scenie kameralnej Narodowego w Warszawie 2 września 1939, Duniec sugeruje bowiem, że w ówczesnej Polsce dominowali organizujący pogromy Żydów nacjonaliści ze zdelegalizowanego przecież przez władze sanacyjne Obozu Narodowo-Radykalnego. "Antytotalistyczna groteska" Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, będąca przede wszystkim krytyką Trzeciej Rzeszy Adolfa Hitlera, właśnie ze względu na antyniemiecką wymowę grana przez Stanisławę Wysocką zaraz po wybuchu wojny, posłużyła więc Duniec w "Dwudziestoleciu" do zdyskredytowania ówczesnej Polski jako państwa faszystowskiego. Zarówno tekst z ulotki, jak i wałbrzyska inscenizacja Baby-dziwo dowodzą zaś szkodliwego wpływu na życie teatralne nawet na odległej prowincji lewicowych działaczek w typie obu autorek tomu "Soc i sex".

Skądinąd "specjalny udział prof. Krystyny Duniec" - prezentowanej przez dyrekcję wałbrzyskiego teatru jako "uczona o międzynarodowej renomie" - to kolejny przejaw jej zdumiewającej kariery scenicznej. Zapoczątkował ją performans o przemocy w stylu Mariny Abramović powstały w kręgu Teatru Powszechnego w Warszawie. Potem była reżyseria i współuczestnictwo w próbie czytanej prokomunistycznej "Pięści" Antoniny Sokolicz przygotowanej w Instytucie Teatralnym w celu przeciwstawienia się obchodom stulecia odzyskania niepodległości. Postać sceniczna Krystyna Duniec pojawiła się w przeprowadzonej na scenie rzeszowskiej debacie o polskim faszyzmie odtworzonej w drugiej części "Pożaru Reichstagu" Katarzyny Szyngiery wystawionego w teatrze koszalińskim. Wreszcie doszło do - wyjątkowo zgodnie i wysoko ocenionego przez wszystkich recenzentów - występu aktorskiego Duniec w roli badaczki teatru prowadzącej promocję książki i dyskusję panelową - na zmianę z Romanem Pawłowskim - w opolsko-wrocławskim spektaklu Katarzyny Kalwat "Grotowski. Non-fiction". Niewątpliwie Duniec po owych różnorodnych doświadczeniach teatralnych poradziłaby już sobie z tytułową rolą w dramacie Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, dyktatorki rządzącej państwem Prawia, Validy Vrany, do której jest wręcz predestynowana. Zapewne ze względu na rozliczne obowiązki Duniec użyczyła jedynie - dobiegającego z radia - głosu epizodycznej postaci, Marfie Nella, pilotce popełniającej samobójstwo w trakcie sprowokowanej katastrofy samolotu.

Jednak spektakl wałbrzyski jest całkowitym niewypałem, bo trudno w nim odnaleźć jakikolwiek podtekst polityczny związany z bezpodstawną tezą, powtarzaną uporczywie przez środowiska postępowe, choćby zespół Teatru Powszechnego w Warszawie, że w Polsce panuje faszyzm. A zapewne był on wyraźny w zainspirowanej również "Dwudziestoleciem" Duniec a powstałej w maju 2018 w Teatrze Nowym w Poznaniu inscenizacji Baby-dziwo, dziejącej się w realiach obecnej Polski, z dyktatorką graną przez mężczyznę i z opozycjonistką zmienioną z chemiczki na malarkę. W każdym razie publiczność wałbrzyska nie reaguje śmiechem albo oklaskami na kwestie bądź sytuacje mogące ewentualnie sugerować podobieństwo matriarchatu ukazanego w "Babie-dziwo" przez Pawlikowską-Jasnorzewską do stosunków społecznych, istniejących we współczesnej Polsce rządzonej przez koalicję katolickich konserwatystów. Wprawdzie wprowadziła ona wzorem innych państw europejskich finansową dotację na wychowanie dzieci, bo zachęca małżeństwa do ich posiadania w większej niż dotychczas ilości ze względu na narastający w Polsce kryzys demograficzny. Poza tym zasiłek ów podniósł poziom życia wielodzietnych rodzin często do niedawna egzystujących w warunkach niedostatku czy nawet nędzy szczególnie w takich miastach, jak nadal pozostający w zapaści gospodarczej po zamknięciu kopalń Wałbrzych. Lecz owa prorodzinna polityka ekonomiczna połączona z wywołującą agresję feministek prawnym ograniczaniem możliwości przerwania ciąży mimo wszystko niewiele ma wspólnego z przymusowym rodzeniem przez młode kobiety niemowląt przejmowanych natychmiast przez państwo, przedstawionym w "Babie-dziwo", a praktykowanym w nazistowskich Niemczech. Tym bardziej nie sposób dostrzec w dzisiejszej Polsce dyktatora na dodatek otoczonego masowym kultem w rodzaju Hitlera, Benita Mussoliniego czy Josifa Stalina.

W tej sytuacji twórcom przedstawienia - na czele z tancerką i choreografką Dominiką Knapik - pozostało przygotowanie inscenizacji ciążącej w stronę ekspresjonizmu groteskowej komedii, granej zaś z dystansem demonstrowanym sposobami przejętymi od Bertolta Brechta. Nieomal całe przedstawienie odbywa się na pustej scenie, otoczonej z trzech stron czarnymi zasłonami. Na początku aktorzy prezentują się w sposób karykaturalny zgodnie z charakterystykami odczytywanymi ze spisu postaci. Przy czym zgodnie z ideologią gender paradującą w białym fartuszku służącą w domu wybitnej chemiczki i czołowej opozycjonistki odmawiającej rodzenia dzieci, Petroniki Selen-Gondor, odtwarza wysoki mężczyzna, noszący brodę. Właśnie on wygłasza niektóre didaskalia dramatopisarki. Cały ruch sceniczny jest wystylizowany i zrytmizowany, a wielokrotnie przechodzi w taniec przy akompaniamencie muzyki z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Leitmotywem jest powstała również w roku 1938 melodia filmowej piosenki Henryka Warsa "Już nie zapomnisz mnie". Oprócz postaci ze sztuki na scenie pojawiają się demoniczni tancerze w ciemnych strojach i z zakrytymi obliczami. Niekiedy manipulują oni postaciami. Z czasem okazuje się, że to również protagoniści dramatu tylko ukrywający z różnych powodów swoją tożsamość. Jeden z owych tancerzy objawia się w epilogu jako dyrektor państwowego radia i, zdjąwszy maskę, organizuje pospiesznie transmisję przemówienia dyktatorki zakłóconego podstępnym podaniem jej toksycznego środka. Lecz owe gry formalne nie mają w zasadzie większego związku z wymową dramatu, a właściwie ją zacierają. Niektóre sytuacje, jak infantylne gaworzenie postaci siedzących wokół okrągłego stolika, są dla wielu widzów komiczne, lecz całkowicie niezrozumiałe.

Aktorzy wałbrzyscy sprawnie wykonują wszystkie zadania, ale nie zbudowali szczególnie sugestywnych postaci. Nawet Valida Vrana grana przez Irenę Wójcik nie okazuje się na końcu intrygującą kobietą, bo jej upadek jest pospiesznie naszkicowany i trudno się zorientować, że poddana została po nim leczeniu psychiatrycznemu. Zapewne w celu zatarcia powinowactw pomiędzy Validą Vraną, zdemaskowaną jako zakompleksiona Franika Mruk, a współczesnymi feministkami częstokroć usiłującymi odreagować w politycznych poczynaniach swe frustracje z życia osobistego. Zgodnie z tekstem skróconego dramatu spektakl kończy się przywróceniem patriarchatu, czyli przekazaniem władzy przez Petronikę mężowi Normanowi Gordonowi. Lecz urywa się nagle jakby został pozbawiony epilogu. Ponadto wyłącznie w celu rozbawienia widzów twórcy wprowadzili do końcowej partii przedstawienia zupełnie zbędny długi popis iluzjonisty. Spektakl zapowiadany jako przejaw teatru politycznego albo krytycznego w istocie stanowi rozrywkę dla wałbrzyskiej klasy średniej. Jest on bodaj odbiciem kryzysu czy dezorientacji wałbrzyskiego teatru po kolejnych zmianach jego kierowników artystycznych w minionych sezonach.

Teatr im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Scena kameralna. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Baba-dziwo. Reżyseria i choreografia: Dominika Knapik; adaptacja i dramaturgia: Tomasz Jękot; scenografia i kostiumy: Karolina Mazur; opracowanie muzyczne: Dominika Knapik i Mateusz Flis. Premiera 22 lutego 2019.

Konkurs na inscenizację dawnych dzieł literatury polskiej "Klasyka Żywa"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji