Artykuły

"Panny z Wilka". Zmiana klimatu

"Panny z Wilka" wg Jarosława Iwaszkiewicza w reż. Agnieszki Glińskiej w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Zaskakujące są te "Panny z Wilka". Tytułowe bohaterki stały się w spektaklu Agnieszki Glińskiej bohaterkami głównymi; to ich spojrzenie, ich perspektywa tu rządzi.

W opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza Wiktor Ruben przyjeżdża na urlop do wujostwa na wieś. Odwiedza sąsiedni dwór, gdzie przed piętnastu laty był korepetytorem jednej z sześciu sióstr. Ponowne wejście do tej samej rzeki jest oczywiście niemożliwe: po drodze było doświadczenie wojny (pierwszej światowej, w której Wiktor brał udział), jedna z sióstr umarła, inne wyszły za mąż, najmłodsza dorosła. Wiktor stara się w tej innej już rzece, do której wszedł po latach, jakoś odnaleźć siebie, połączyć czasy, ale to się nie udaje, czas, wspomnienia, doświadczenia wymykają mu się z rąk.

Nadświadomość

Z każdą z panien z Wilka Wiktora coś łączyło i łączy - erotyczna aura jest silna, choć składająca się z niedopowiedzeń, słów, spojrzeń, dotknięć, myśli, obserwacji, wspomnień. Kobiety w opowiadaniu są fantazjami Wiktora, bo też Iwaszkiewicz pisze z jego perspektywy.

Adaptujące opowiadanie Agnieszka Glińska (reżyserka spektaklu) i Marta Konarzewska postanowiły odwrócić tę perspektywę. U Iwaszkiewicza w centrum jest Wiktor, u nich w centrum są siostry. Adaptatorki nie tylko wyposażyły je w dodatkowe kwestie i sceny, pożyczone od bohaterek Virginii Woolf, ale i w nadświadomość - panny z Wilka wiedzą, że są napisane przez Iwaszkiewicza, opisują się jego słowami, dając do zrozumienia, że te opisy nie są wystarczające ("Co za narracja!" - komentują ironicznym tonem). Że spojrzenie Iwaszkiewicza (i co za tym idzie, Wiktora) ogarnia za mało, tylko powierzchnię.

Walka kobiecych postaci o pełniejszą narrację, silniejszą podmiotowość jest przeprowadzona skutecznie - nie ma się wrażenia, że dodane teksty są obcym ciałem. Co więcej, jako że walka wymaga energii, zmiana perspektywy skutkuje zmianą klimatu. Iwaszkiewiczowska melancholia schodzi na dalszy plan, sceniczna rzeczywistość nabiera odcienia komediowego, kobiety są zaczepne, wyraziste, nieuchwytne, ale inaczej niż w opowiadaniu - Wiktor musi się zmierzyć z żywymi osobami, a nie własnymi o nich wyobrażeniami. Z tym, co one o nim i o sobie myślą, a nie tylko z tym, co on myśli o nich. I

choć Wiktorów jest dwóch (starszy - Adam Nawojczyk i młody - Szymon Czacki), z trudem mierzą się z tym wyzwaniem. Trochę wygląda to tak, jakby Wiktor uciekał przed rozpanoszonym kobiecym żywiołem, co wydaje się jednak zbyt grubym chwytem komediowym.

Kobieca wspólnota

W tych przemontowanych "Pannach z Wilka" leitmotivem jest okrzyk: "Jezus, Maria, pan Wiktor przyjechał!" (w oryginale użyty tylko raz). I Wiktor kilka razy przyjeżdża do Wilka, kilka razy podchodzi do pracy pamięci i pracy rozpoznania teraźniejszości. Żeby nie było tak gładko, raz "Jezus, Maria" wykrzykuje Kazia (Anna Radwan), jednak nie na widok Wiktora, tylko z radości, że znalazła pierwsze zdanie.

Kazia bowiem nie tylko zajmuje się konfiturami i gospodarstwem domowym, zamierza też napisać książkę. Jola (Ewa Kaim) jest uwodzicielska, ale również intelektualnie, prowadząc z trzema adorującymi ją młodzieńcami poważne rozmowy. Zosia (Paulina Puślednik) chłodno analizuje swoje macierzyństwo i niechęć do Wiktora. Julia (Dorota Segda), która dla Wiktora jest przede wszystkim wspomnieniem ciała, idealnego erotycznego niespełnionego spełnienia, zastanawia się nad swoją cielesnością, przekwitającą kobiecością - po swojemu, bez pośrednictwa męskiego spojrzenia. Najmłodsza Tunia (Natalia Kaja Chmielewska) odnosi się do Wiktora bezceremonialnie i ironicznie; Wiktor jej właściwie nie pamięta, więc nie ma nad nią nawet szczątkowej władzy wspomnienia.

Ciotka Wiktora (Aldona Grochal) stała się z bezbarwnej istoty elegancką i znającą życie kobietą, przynależną do damskiej wspólnoty zagarniającej scenę, zjednoczonej bardziej niż w oryginale, także wspólnym śpiewem w kwietnych sobótkowych wiankach. Z kolei zaściankowa banalność męża Julii (Jacek Romanowski) została spotęgowana - do gładkich frazesów o pogodzie doszły gładkie frazesy o nieomylności Piłsudskiego.

Co z tego wszystkiego wynika? Można powiedzieć, że przede wszystkim spektakl zaskakujący dla tych, co znają opowiadanie (albo film Wajdy). Atrakcyjny, dowcipny, dobrze zagrany. Nowe czytanie Iwaszkiewicza prowadzi do tych samych wniosków co stare, tyle że nieco inną drogą: "Posiąść naprawdę coś, to jest rzecz niemożliwa".

* Stary Teatr. "Panny z Wilka" wg Jarosława Iwaszkiewicza. Opracowanie i adaptacja: Marta Konarzewska, Agnieszka Glińska, reżyseria: Agnieszka Glińska, scenografia: Monika Nyckowska, kostiumy: Jagna Janicka, muzyka: Igor Nikiforow, Jerzy Rogiewicz, reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski, wideo: Franciszek Przybylski. Premiera 1 marca 2019.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji