Artykuły

Kiedy Bóg ma depresję i nie chce mu się żyć

"Boże mój!" Anat Gov w reż. Andrzeja Seweryna w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Sylwia Arlak w naszemiasto.pl.

Kiedy Bóg przychodzi do lekarza, dzieją się dziwne rzeczy. W spektaklu "Boże mój!", który możemy oglądać na deskach Teatru Polonia, dramat ściera się z komizmem.

"Boże mój!" w reż. Andrzeja Seweryna na podstawie sztuki "Oj Elochim!" Anat Gov to z pozoru prosta, uniwersalna opowieść. Zadaje pytania, nad którymi każdy z nas się pochylał. I zostawia nas z jeszcze większym niedosytem. Ale po kolei. Poznajemy Ellę (w tej roli Maria Seweryn), psychoterapeutkę i matkę autystycznego dziecka (Ignacy Liss). Zmęczona upałem kobieta niechętnie decyduje się na przyjęcie kolejnego pacjenta. Ten jednak wkracza do jej domu i od progu ostrzega, że jeśli go nie wpuści i nie przeprowadzi z nim sesji, stanie się coś strasznego. Pacjent (Krzysztof Pluskota) jest bardzo tajemniczy i niechętnie odpowiada na pytania. Przedstawia się jako pan B. Bardzo powoli odkrywa kolejne karty. W końcu dowiadujemy się, że od "około dwóch tysięcy lat" ma depresję i nie chce już mu się żyć. Lekarka, drążąc temat, odkrywa, że pan B. to nie kto inny jak... Bóg. Od tej pory nic już nie jest takie samo. Co tak dołuje Boga? Jest załamany człowiekiem i jego działaniami. Buntuje się więc przeciwko ludzkości, ale i przeciwko samemu sobie. Chce umrzeć, ale wie, że umrze dopiero wówczas, gdy przestanie istnieć w ludzkiej świadomości. Zamierza więc zgładzić każdego człowieka na ziemi, a tym samym zakończyć własne cierpienie.

NIECODZIENNA RELACJA

Ella - ateistka, z początku jest nastawiona do Boga sceptycznie, żeby nie powiedzieć wrogo. Z czasem Bóg coraz bardziej otwiera się przed psycholożką, a kobieta odkrywa, ile ma z nim wspólnego. Te same bolączki, te same pragnienia i zbyt wielkie wymagania. Kobieta dostrzega, jak wiele z boskich cech przejęli ludzie. Orientuje się, że władza i okrucieństwo są już dzisiaj głównie naszą domeną.

Ich dialogi z jednej strony wbijają w fotel, z drugiej bawią widza. Kiedy kobieta pyta Boga: "Jak to nie masz matki? To na kogo zrzucimy odpowiedzialność za wszystkie twoje błędy?" - cała zanosi się śmiechem. Bohaterowie dogryzają sobie, a jednocześnie starają się wzajemnie sobie pomóc.

Reżyser przedstawienia, Andrzej Seweryn sprawnie prowadzi swoich aktorów do epickiego końca. Konstruuje napięcie i nie pozwala, by cokolwiek rozproszyło naszą uwagę.

Muzyka Antoniego Komasy-Łazarkiewicza jest oszczędna, podobnie jak scenografia i kostiumy (Małgorzata Iwaniuk, Aleksandra Starzyńska). Wszystkie wydarzenia rozgrywają się bowiem w skromnie urządzonym pokoju Elli.

Całości charakteru dodaje oświetlenie (Yann Seweryn). "Boże mój!" to przede wszystkim dobre aktorstwo. Na szczególną uwagę zasługuje debiutujący Ignacy Liss, student II roku Akademii Teatralnej. Choć pojawia się tylko na chwilę, kradnie show.

Spektakl nie odpowiada może na wszystkie pytania, które piętrzą nam się w głowie w czasie kolejnych potyczek bohaterów. Rozbudza jednak chęć do dalszych poszukiwań. Premiera: 8 lutego 20l9

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji