Artykuły

Z pozoru tylko klasyka...

"Kupiec wenecki" Wiliama Shakespeare'a w reż. Szymona Kaczmarka w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Justyna Borkowska.

16 lutego w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku wystawiono "Kupca weneckiego" Wiliama Szekspira w reżyserii Szymona Kaczmarka.

Premiera była przygotowywana dość długo, ale warto było poczekać, by zobaczyć efekt tej pracy; przedstawienie robi wrażenie i skłania do refleksji. "Kupiec wenecki" w reżyserii Szymona Kaczmarka został przygotowany w konwencji nowoczesnej, jednak równie ważne w tej realizacji są odniesienia do teatru sprzed wieków: szekspirowskich dialogów - lekko brzmiących w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka czy sceny symultanicznej - pięknie przez Kaczmarka i Monikę Janik (asystentka reżysera) zrealizowanej. Spektakl wyraźnie wychodzi z poza ram - nie tylko scenicznych, także mentalnych - świadomościowych. Wychodzenie to zdecydowanie metaforyzuje przekaz.

Reżyser zachowuje w swojej realizacji dużo szekspirowskich uczuć takich jak: miłość, zazdrość czy nienawiść a oprócz tego, skupia się na problemach wykluczenia i gry pozorów. Kaczmarek odniósł swój spektakl do czasów współczesnych - akcentując aktualny temat emigrantów, z którego łagodnie - bo naturalnie, wyprowadził kategorię wyobcowania - głównie kulturowego. Reżyser szuka w XVI wiecznym dramacie współczesnych figur wykluczenia (ze względu na wiek, płeć, religię czy kolor skóry) a na scenie przedstawia relacje, które wciąż dowodzą nierówności i społecznego kategoryzowania.

"Pozory" to jedno z kluczowych, mocno eksponowanych w tym spektaklu zjawisk. Widzimy je w doniesieniu do ludzi, uczuć i sytuacji. "Pozory" - zabawnie i z pomysłem zostały pokazane w "przemianie" Porcji, jaka zaszła w niej, kiedy już zdobyła "tego jedynego". To zresztą nie jedyna gra pozorów z Porcją w roli głównej. Każda z jej życiowych ról: zalotnicy, mężatki i wykształconego doktora praw (wszystkie spowite aurą pozorów), dowodzą jej sprytu, mądrości i odwagi. Akordy przemiany - wychodzenia z cienia/blasku pozorów i stereotypów, wyraźnie wybrzmiały ze sceny dzięki Monice Janik, która starannie i w sposób przemyślany wykreowała rolę Porcji. Postać Shylocka (Igor Chmielnik) jest w spektaklu także synonimem pozorów. Żyd ma pieniądze, ale ciężko fizycznie na nie pracuje - sprzedaje towar i sam ładuje kontenery. Nosi paczki, w których wysyła peruki - choć związane z tradycją żydowską, są kolejnym tropem pozorów w spektaklu. Pozory i ich fałsz przejmująco pokazuje wątek Jessyki i Lorenza - jej ucieczki z małego domu i spokojnego życia do (pozornie tylko) ciekawego wielkiego świata. Reżyser ciekawie pogłębił ten wątek i spojrzał na problem uwzględniając wiele aspektów: wychowania, moralności, społeczeństwa, rodzicielstwa no i młodości - ze swoimi prawami i swoim spojrzeniem na świat. Ucieczka dziecka jest jednym z takich problemów, których złożoność generuje i napędza ich tragizm. Pozory, w odniesieniu do wyboru skrzyni skrywającej wizerunek Porcji, stają się osią całego dramatu. Jeśli więc wszystko to pozory i wyobrażenia a "świat jest teatrem", to czym jest życie? Chyba na to pytanie, w konfrontacji z Szekspirem na postsekularnych zasadach późnej nowoczesności, szuka odpowiedzi Szymon Kaczmarek.

"Kupiec wenecki" w jego reżyserii został umieszczony we współczesności, akcja rozgrywa się w mieście portowym, głównie gdzieś w przestrzeni industrialnej - przemysłowej a Shylock w tej realizacji, uosabia emigranta zarobkowego. Choć świat się zmienia - towar na morzu transportuje się w kontenerach a relacje międzyludzkie (nierzadko te kluczowe) nawiązuje przez video-technologie, to wciąż najważniejsze w tej grze są duże pieniądze i wielkie uczucia. Spektakl Kaczmarka ukazuje ewoluującą formę życia przy jednoczesnej niezmienności jego struktury.

XVI-wieczne problemy są tu realizowane za pomocą multimediów, nowoczesnych technologii, które zostały wykorzystane w spektaklu w sposób przemyślany; ciekawie charakteryzują i łączą różne przestrzenie czasowe. Dzięki reżyserskiemu konceptowi, technologia - prócz wymowy symbolicznej, staje się zjawiskową dominantą kompozycyjną tego spektaklu. Różnego rodzaju kamery rejestratory, formy odtwarzania i przesyłania danych są tak "znakiem czasu" jak i metaforą metafizyki życia, gdzie zmienia się tylko to co przemija i tylko to co ważne (czyli wartości) pozostaje niezmienne. Ciekawie zrealizowany pomysł wykorzystania historii rozwoju technologii audio-video, obrazuje z jednej strony zmiany a z drugiej - filozoficznie ujmowaną niezmienność wciąż tych samych problemów, wywodzących się z pogranicza żądz, ambicji, emocji i pragnień.

Nowoczesność i jej późne oblicze podkreślają kostiumy i scenografia (Kaja Migdałek). Scenografka pomysłowo zaaranżowała poszczególne przestrzenie takie jak pokój Porcji, doki portowe, sala sądowa. Opracowanie muzyczne (Żelisław Żelisławski) wzbogaca przedstawienie, wpływa na odbiór. Muzyka jest integralną częścią spektaklu - ważnym i wyraźnym podkreśleniem (często komponowanym na zasadach dysonansu) zasadniczych kwestii. Muzyczny wachlarz w "Kupcu weneckim" jest szeroki: od XIX wiecznej muzyki operowej do współczesnej, alternatywnej.

Nowy Teatr z iście karnawałowym przytupem rozpoczął rok. Do współpracy przy "Kupcu" zaproszono Annę Kończał (Jessyka) i Kacpra Sasina (Lorenzo), których wizerunek odświeżył słupską scenę. Świetnie wyreżyserowany, przeplatający całość, przejmujący i dość samodzielny wątek, został przez tę parę bardzo dobrze odegrany; ich historia budzi wiele emocji.

Pochwały należą się również aktorom Nowego Teatru. Monika Janik zagrała kluczową w tym spektaklu rolę Porcji, której kreacja wymagała dużo pracy. Janik gra rolę bogatej dziedziczki ale tak naprawdę - co musi pokazać - jest uosobieniem wielu postaw i stereotypów. Swój występ rozpoczyna będąc pewnym fantazmatem - jest uwodzicielską i kusząca nagrodą główną w grze o jej rękę i majątek. W następnych scenach jakby przepoczwarza się, wchodzi w kolejne stadia lub zmieniająca się sytuacja wymaga na niej te zmiany. Przemianę, odrzucenie pozorów znakomicie pokazano w scenie, w której Porcja zrzuca z siebie błyskotki i świecidełka i pokazuje mężowi "jaka jest naprawdę". Monika Janik płynnie acz wyraźnie przechodziła przez kolejne swoje wcielenia. W spektaklu wiele zależy w od jej gry, ważny jest każdy gest i mina. Jej postać w ciągu przedstawienia ewoluuje: na początku hipnotyzuje erotyzmem, by później (niemal brutalnie) wyskoczyć w podkoszulce i rajstopach. Następnie pokazuje się jako troskliwa żona a na koniec - jako wykształcony, mądry i niezależny człowiek. Aktorka wykazała się pełnym profesjonalizmem i świetnie poradziła sobie z tą trudną rolą.

Grający Bassania (Wojciech Marcinkowski) i Antonia (Krzysztof Kluzik) równie dobrze (autentycznie, ciepło, z uczuciem) odegrali swój wątek, który w oczach reżysera jest jedyną relacją opartą na miłości i prawdzie. Wojciech Marcinkowski, prócz młodzieńca z Belmontu, wspaniale (również dzięki reżyserii - w tym światła i dźwięku), w sposób zjawiskowy zagrał także dwóch pozostałych kandydatów do ręki Porcji. Adam Jędrosz, prócz ciekawie wyreżyserowanej roli sędziego, przy udanej, dobrej charakteryzacji, stworzył intrygujące kreacje postaci epizodycznych. Jego pojawianie się na scenie, niema obecność, przechadzanie, rzucone "dwa słowa" wprowadzają nastrój tajemnicy i grozy ciemnego zaułku.

Bardzo dobrze poradził sobie z rolą Igor Chmielnik, który jako Shylock cierpi w sposób przekonujący, tracąc naprawdę wszystko. Shylock w reżyserii Kaczmarka jest niczym owca ofiarna złożona na ołtarzu schematów (w tym odrzucenia) i powielanych stereotypów.

Koncept ostatniej sceny to więcej niż tylko niezwykle przejmujący obraz. Reżyser demaskuje w niej - często powielane nieświadomie a wciąż działające - mechanizmy psychologii tłumu, kluczowe w eksponowanym tu wątku antysemityzmu. Spektakl Kaczmarka ze wspaniałą oprawą muzyczną, wymowną scenografią, świetnie dobranymi kostiumami i przy wspaniałej grze aktorów stawia pytania o normy. Szuka sytuacji i miejsc, w których przekraczane są granice. Ostatnia - pełna autentyzmu scena jest piękną kompozycją aktorskiej gry, muzyki, choreografii i kostiumów. Jest nie tylko "wisienką na torcie" tej realizacji ale wychodząc z ram spektaklu daje smutne poczucie prawdy wszystkiego co tu pokazano.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji