Artykuły

Łysak szuka nadziei na polu kukurydzy w czasach Trampa

"Trump i pole kukurydzy" Artura Pałygi w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Karina Obara w Gazecie Pomorskiej.

"Tramp i pole kukurydzy" to jeden z najlepszych spektakli Teatru Polskiego ostatnich miesięcy. Duża w tym zasługa tekstu, muzyki i aktorów. Teraz powinni zagrać tę sztukę w Stanach Zjednoczonych.

Reżyser Paweł Łysak wrócił do Teatru Polskiego wystawiając w sobotę "Trumpa i pole kukurydzy" w mistrzowskim stylu. Wielu czekało na jego powrót, na doznanie tak wielu eklektycznych wrażeń, z których wywoływania Łysak jest znany. W jego sztukach zwykle współgra ze sobą wszystko - od scenografii po tekst i muzykę, a aktorzy mają wielką swobodę w odtwarzaniu niejednoznacznych, wymagających dużego wysiłku ról. Tym razem było podobnie.

Oto widzimy świat, w którym nic już nie działa jak należy. Wojny, dyskryminacja, wykluczenie, populizm oparty na męskiej dominacji, doprowadziły planetę nie tylko do udręki jej mieszkańców, ale także do wyjałowienia natury. Nie zniknęło jednak coś, co ludzkości towarzyszyło od zarania dziejów - poszukiwanie nadziei na przywrócenie ładu, marzenie o współdziałaniu, dobrostanie, trosce o dobro wspólne. Jak jednak tego dokonać, skoro przekonanie o zachowaniu status quo zbyt silnie zakorzeniło się w ludzkich umysłach. Zwłaszcza męskich - zdają się mówić Łysak i Artur Pałyga (autor tekstu). To przecież mężczyźni kpią z kobiecego punktu widzenia, który namawia do redystrybucji dóbr, zmniejszenia konsumpcji i pomocy gorzej sytuowanym: "chcę posłać syna do szkoły za granicą, ale to kosztuje, nieźle się cenią ci profesorowie, którzy piszą te obszerne zaangażowane książki" - mówi bogaty tatuś (świetna rola Mateusza Łasowskiego), skoncentrowany na pomnażaniu dóbr własnych i udowadnianiu swojej racji: "skoro w Afryce nie ma wody, niech piją colę". Wiemy przecież, że te infantylne słowa przypisywane Marii Antoninie ("niech jedzą ciastka"), przyczyniły się do jej upadku.

Donald Trump jest w tej opowieści symbolem głupoty białego człowieka, który ostatecznie - zaprzeczając ociepleniu klimatu, walcząc z roślinami, stawiając się w roli nadczłowieka - sam zamienia się w prażoną kukurydzę.

Reżyser nie idzie jednak na łatwiznę. Nie podaje cudownych sposobów na rozwiązanie tej sytuacji, jakby zdawał sobie sprawę, że wciskanie gotowej recepty, też może być częścią choroby. I mimo że dostrzega nierównowagę sił, bezsensowną walkę o przodownictwo w stadzie, w dużej mierze przypisując agresję patriarchalnym postawom, nie przekonuje, że świat rządzony przez kobiety byłby lepszy. Raczej - za Rene Girardem ostrzega nas przez mimetycznością, gdzie dwie walczące ze sobą strony mogą upodobnić się do siebie.

Ostatecznie przecież człowiek w "Trumpie" pozostaje za pancerną szybą, snując mgliste przekonania o tym, jak zbawić świat. A każdy jego kolejny pomysł jest coraz głupszy. Zamiast żyć w szacunku do natury i innych ludzi, oddaje się opowiadaniu sobie świata wykrzywionego przez kulturowe mity oraz narcystyczne "ja". I cierpienie nie ma przez to końca.

Dagmara Mrowiec-Matuszak, Emilia Piech, Małgorzata Trofimiuk. Małgorzata Witkowska, Damian Kwiatkowski, Mateusz Łasowski - aktorzy dali z siebie wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji