Artykuły

Romeo i Julia 2006

"Romeo i Julia" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Piotr Bogdański w Wiadomościach Wałbrzyskich.

Adaptacja klasycznego dramatu Williama Szekspira niesie ze sobą zawsze spore ryzyko niepowodzenia. "Romeo i Julię" wystawiono już tysiące razy. Po czterystu dziesięciu latach od napisania książki niełatwo zaskoczyć widza. Tym bardziej, że treść powieści jest wszystkim doskonale znana. Takie myśli towarzyszyły mi w drodze do Jeleniej Góry na najnowszą, majową premierą Teatru im C.K. Norwida. Czy reżyser Krzysztof Rekowski jest samobójcą artystycznym, czy ma po prostu ciekawy pomysł na najbardziej zgrane love story w historii ludzkości? - kontynuowałem rozważania.

Jaka wielka była moja radość, kiedy w pierwszej części spektaklu bawiłem się znakomicie. Drugą natomiast mocno przeżyłem i wzruszałem się. Okazało się, że twórcy spektaklu a.d. 2006 wiedzieli co zrobić z "Romeo i Julią". Przede wszystkim uwspółcześnili ją.

Pozostawiono bez zmian piękny przekład Stanisława Barańczaka, ale bohaterowie prezentują się we współczesnych ciuchach. Julię poznajemy z słuchawkami na uszach. Romea z kolei przy okazji bójki na podwórzu między koszami na śmieci. Uniwersalna scenografia z elewacją budynku i oczywiście z balkonem sprawdziła się idealnie To co mnie najbardziej ujęło, to lekkość z jaką Rekowski opowiada o losach dwojga kochanków. Nie stroni od humoru. Wręcz go podkreśla. W taką konwencję znakomicie wkomponowali się odtwórcy głównych ról Justyna Bartoszewicz - Julia i Jakub Giel - Romeo. W pierwszej części są jak dzieci zafascynowane pierwszym rodzącym się uczuciem. Przypomnę, że Julia miała wówczas czternaście lat. W drugiej, dojrzewają i nie są już dziewczynką i chłopcem. Ich miłość staje się prawdziwa. Wierzymy im i przeżywamy wraz z nimi nieszczęśliwą miłość. Od początku porywają nas i wciągają w swoje losy.

Nie byłoby tak dobrze, gdyby nie pozostała część zespołu aktorskiego. Swobodnie operują już trochę zapomnianym językiem. Wyróżniłbym ojca Julii pana Capuletti - Tadeusza Wnuka.

Najlepszą recenzję spektaklowi wystawiła jeleniogórska młodzież, która fałsz natychmiast wychwytuje i potrafi dać temu wyraz. Tymczasem aktorzy byli wywoływani brawami i okrzykami kilkakrotnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji