Artykuły

Wojna domowa: uzależnienie i nienawiść

Tym razem Montownia zaskakuje - po raz pierwszy udaje im się łączyć powagę z komizmem. Spektakl "O mój tato, biedny tato" nie jest aż tak ponury jak "Wspólny pokój", unikając równocześnie taniej skeczowości, tak częstej w dotychczasowej karierze Montowni.

Montownia dotychczas dała się poznać głównie jako teatr farsy. Sprawdzali się w tej konwencji świetnie - ich żywiołowe, ekspresyjne aktorstwo doprowadzało widzów do spazmatycznego śmiechu i przysporzyło sporej popularności. Jednak każdy, nawet i najlepszy kawał śmieszy tylko raz. Z czasem wesołkowate emploi aktorów Montowni zaczęło nużyć. Co gorsza - nic nie zapowiadało zmian. Każdy kolejny spektakl był powieleniem poprzedniego.

Dramat Kopita jest pastiszem psychologicznego realizmu popularnego w literaturze amerykańskiej dwudziestego wieku. Jest jakby ironiczną, może nawet parodystyczną wersją dramatów Tenesee Williams'a. Kopit przedstawia toksyczny związek między matką a synem - wzajemne uzależnienie i równoczesną nienawiść. Nie jest to tekst wybitny, pomimo całej swojej ironii Kopit zasadniczo zgadza się z Williamsem, nie proponując niczego nowego.

Nie w tekście więc należy doszukiwać się przyczyn powodzenia spektaklu, lecz, jak zwykle w przypadku Montowni, w aktorstwie. I tutaj na szczególną uwagę zasługuje rola Pani Różomilskiej w wykonaniu Rafała Rutkowskiego, któremu udało się dokonać rzeczy niezwykle trudnej - zagrać wbrew swojej płci. Pani Różomilska potrafi uwieść widzów jak każda kobieta: jest piękna, pełna wdzięku i przebiegła, a przecież szalenie łatwo było tutaj o wulgarną przesadę. Bardzo dobrze zagrał Maciej Wierzbicki. Jego Komandor Różogórski, sceniczny partner Pani Różomilskiej - to prawdziwy komiksowy macho. Ich wspólne sceny należą do najciekawszych momentów spektaklu.

Ponadto przedstawienie, za sprawą scenografii i kostiumów Zofii de Ines, jest piękne wizualnie. Dotychczas ta strona spektakli Montowni wydawała się być nieco zaniedbywana. cechowała ją pewna przypadkowość. Tak więc i na tym polu daje się dostrzec znaczącą zmianę.

Nie należy jednak chwalić dnia przed zachodem słońca. Jeden spektakl nie oznacza jeszcze zdecydowanej zmiany, choć może ją zapowiadać. Jeszcze nigdy Teatr Montownia nie stworzył tak wyważonego, precyzyjnego i klarownego spektaklu. Jeśli premierę "O mój tato, biedny tato..." potraktować jako swoisty kierunkowskaz artystyczny, wielbiciele Montowni mają powody do radości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji