Artykuły

Przynudzanie o klęsce

Dziwna to sztuka. W lekturze mocno irytująca, zdałoby się infantylna i niesceniczna. Na małej scenie Teatru Powszechnego, głównie dzięki grze wspaniałego młodego zespołu (zwłaszcza aktorów Montowni), nabrała nieco rumieńców i pozorów życia.

Rzecz traktuje o młodych ludziach bez stałego miejsca pracy, żyjących z dnia na dzień i zabijających nadmiar czasu w sposób określony przez jednego z nich, Seiferta (Rafał Rutkowski), jako: "Palce na fliperach. Morda w kieliszku". Niekwestionowanym przywódcą tej grupy bezrobotnych - ni to kloszardów, ni to niebieskich ptaków - roztrząsających dzień po dniu kolejne fiaska powrotów z "pośrednia-ka", jest niejaki Slupianek (Adam Krawczuk). On to wymyślił dla swych zdesperowanych przyjaciół - po zdjęciu Seiferta ze sznura, na którym z własnej woli omal nie zawisł - inną atrakcję niż wóda i flipery: zdobycie bieguna południowego. "Pingwinom kapcie pospadają" - oznajmił wiecznie zbuntowany Buscher (Marcin Perchuć).

Rzecz przebiegła planowo - od rabunku sprzętu w magazynie dla polarników, aż po zdobywanie kolejnych, przejść, uskoków, przełęczy na... jednym ze strychów, gdzie wieszała pranie Braukmannowa (Dorota Landowska), żona Braukmanna (Maciej Wierzbicki) jednego z dzielnych naśladowców Ro-alda Amundsena. Niestety, wiecznie zbuntowany Buscher przekartkował wstęp do książki o Amundsenie i tam odkrył zupełnie inną historię: Shakeltona, Adamsa, Marshalla i Wilda. Ich zakończona fiaskiem wyprawa na biegun południowy (zamiast psów pociągowych wzięli konie), znacznie bardziej pasowała do sytuacji, w jakiej bohaterowie tkwili na co dzień. "Po cholerę to przynudzanie o klęsce?" - dziwi się Slupianek, kiedy już wie, że ze swoją "Amundsenowską" wyprawą zostanie sam.

Ponownie spotka się z kolegami dużo później, na urodzinach Braukmannowej. Tu też dojdzie do konfrontacji między bezrobotnymi a nuworyszowskim małżeństwem ich rówieśników Rudiego (Tomasz Sapryk) i Rosi (Katarzyna Herman), którzy wrócili właśnie po zagranicznych wojażach. Slajdy, m.in. znad bieguna południowego, robią na zebranych mocne wrażenie, choć znacznie większe - niewiarygodne emocjonalne spustoszenie dusz Rudiego i Rosi. Całość zmierza więc do znanej skądinąd konstatacji, że pieniądze szczęścia nie dają.

Banał przesłania rozpisany został na półtoragodzinny spektakl, w którym grupa dorosłych mężczyzn zabawia się w przestawianie mebli i skakanie po nich, jak za beztroskich, szczenięcych lat. Jakkolwiek wybór sztuki może budzić uzasadnione zdziwienie, wprawnie przeniósł ją na scenę Cezary Morawski. Wydaje mi się jednak, że potencjał tkwiący w młodych wykonawcach Teatru Powszechnego można by śmiało wykorzystać w znacznie wartościowszym przedsięwzięciu dramaturgicznym, niż ta sentymentalna klownada o wykolegowanych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji