Artykuły

Syrenostrada

Najbardziej opóźnieni - a zarazem trafniej niż Chmurki i Wicherki przewidujący kaprysy pogody - powrócili już spod wrześniowego słońca do normalnego toku pracy. I do sezonu widowisk. "Potop" wielu ma już z głowy. A w teatrze? Ba, w teatrze naszym rozpoczął się 294 sezon, także normalny, a więc w oczach pewnych teatralnych proroków jako na pewno kryzysowy, a w wywiadach dyrektorów i kierowników literackich jako na pewno nieprzerwany ciąg sukcesów i triumfów. Zawodowi malkontenci pomylą się, tak z grubsza licząc, po raz sto pięćdziesiąty, a do wypowiedzi dyrektorskich - których w prasie zawsze pełno na początku sezonu - ustosunkowujemy się pobłażliwie, bo jesteśmy przyzwyczajeni, że stopniowo przygasają i rozwiewają się w powietrzu. A jak jest i jak będzie naprawdę?

Będzie także normalnie, trochę dobrze, trochę kiepsko, a jest w stanie powolnego rozruchu. Tegorocznej jesieni tryby teatralnego sezonu rozkręcają się rzeczywiście zbyt wolno, na razie górują w repertuarze remanenty z wiosny i lata; ale opóźnienia nadrobić nie będzie trudno, jeśli dyrektorzy przedstawiali nam serio swoje kuszące programy.

W Warszawie sezon otwarła premiera, także po cichu przemycona z lipcowego okresu podziębionych ogórków: "jubileuszowe widowisko rewiowe" w Syrenie, zatytułowane "Oby nam się!". Wróżyć temu przedstawieniu roczny okres utrzymania się na afiszu - żadna sztuka; powiedzieć, że "Oby nam się!" to żadna sztuka - > zbyt łatwa gra słów. Nie chodzi przy tym o staranne przygotowanie scenariusza, kulturalną oprawę scenograficzną itp. Problem jest znacznie szerszy, dotyczy rozbieżności sądów między "zwybredniałą" mniejszością wytrawnych teatrowidzów a spragnioną rzetelnej rozrywki przygniatającą większością miłośników lżejszych form teatralnych. Dotyczy zatem granicy ustępstw i kompromisów w pokojowej koegzystencji między krytykiem, który będąc w zgodzie ze swoimi własnymi ocenami, chce zarazem nie stracić kontaktu z czytelnikiem i jego zaufania; słowem chodzi o najlepsze spełnienie przez recenzenta zadań pośrednika i komentatora zjawisk artystycznych i ideowych".

Osobiście wolę komedie innego pokroju niż z warsztatu Chęcińskiego czy Abramowa. Osobiście wolę inny typ rozrywki, niż ją podrzuca Syrena - podrzuca uparcie, od lat, ale i z niezmiennym powodzeniem. Osobiście entuzjazmuję się raczej taką twórczością satyryczną, jakiej wyrazem byty dawne spektakle Bim Bomu i STS - taką, jaką ostatnio prezentowała w Warszawie nieboszczka Owca i, bywało, dogorywający obecnie Dudek; a w Krakowie czasami Jama Michalikowa. Ale osobiste upodobania a obiektywny - przynajmniej we własnym rozumieniu obiektywny - sąd krytyka o danym zjawisku teatralnym to dwie różne sprawy.

Oceniam ujemnie nowe nasze komedie filmowe czy farsy w Komedii nie dlatego, że wyrażają taki czy inny styl i kierunek, ale że są źle zrobione w dobrowolnie przez ich twórców obranym gatunku. Krytykowałem Syrenę nie dlatego, że jest taka jaka jest, ale że obniżała swoje własne kryteria w sposób nieraz niedopuszczalny i zawstydzający, i że potrzebę godziwej rozrywki widza zaspokajała czasem tandetnie. Chwalę obecnie "Oby nam się!" nie dlatego, że mnie porywa i olśniewa - bo daleki jestem od entuzjazmu - ale dlatego, że - właśnie według swoich założeń - osiągnęła tym razem wystarczająco dobry poziom.

Całość jest miła dla oka i ucha, sprawnie zmontowana, ma gwiazdora estradowego (Kazimierz Brusikiewicz) i piosenkarskiego (Stan Borys), ma urocze divy rewiowe i wdzięczny balecik, powołała nawet do czynu zgrabną "panią w rozbiórce". Ma wreszcie niezawodnych seniorów, którzy zawsze trafiają do sentymentów widowni: u starszych budząc zacne wspomnienia i westchnienia, u młodzieży, choć podrwiwa, także miłe sympatie dla lat matuzalemowych. Korzystanie z tego rodzaju przychylnych emocji widzów jest przywilejem dyrekcji teatrów co najmniej od czasu, gdy stuletni Solski potrząsał marszałkowską buławą i hetmanił na scenach od Zamościa do Gorzowa. A rezultaty krajowych i zagranicznych wojaży 90-letniej Ćwiklińskiej jeszcze umocniły to prawo. Na boku powiem, że mnie celebrowanie nestorów na scenie trochę zasmuca i męczy; ale ja jestem nietypowy i nikomu mojego punktu widzenia nie próbowałbym narzucać.

Czego Syrenie wyraźnie nie dostaje, to przede wszystkim dobrych, satyrycznych tekstów, właśnie w Syrenim guście - przykładem na ten niedobór jest "Seksperyment", parodia nieudana i niepomysłowa. Jedno dowcipne "Objeżdżamy Warszawę", to trochę mało. Warto pilniej zabiegać, starać się, choćby i kaperując młodszych. Teraz Gozdawa i Stępień mają rok luzu, więc ufam w dobre rezultaty; teraz, gdy Syrena odcelebrowała już swoje jubileusze i poczuła się znowu młodsza. Oby jej się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji