Artykuły

Dialogi berlińskie

"BERLINER ENSEMBLE"

IM THEATER AM SCHIFFBAUERDAMM

E: Architektura sali w żadnej mierze nie zgadza się ze stylem tego zespołu. Surowe, pełne dyscypliny pomysły scenograficzne Brechta i purpurowe fotele ultra-mieszczańskiej widowni.

A: Widziałeś rzeźby u wejścia?

E: Ba!

A: Brecht niczego nie zmienia.

E: Słusznie. Kicz staje się z latami coraz znośniejszy. W końcu nabieramy sentymentu do niego. Staje się częścią narodowej tradycji. Stary kicz to niemal dzieło sztuki, podczas gay nowy ...

A: Orzeł cesarski nad sceną ma głowę przekreśloną na krzyż. To mi przypomina odczynianie uroków.

E: Niepotrzebnie się trudzono. Ten ptak od dawna stracił siłę do lotu. Raczej przyszpilony do płótna gołąb na kurtynie wzbudza w ludziach, którzy wypełnili purpurowe rzędy - prawdziwe namiętności.

A: Nadzieję, odwagę, miłość.

E: I nienawiść.

A: Tylko martwota nie wzbudza niczyjej nienawiści.

E: I właśnie ten płócienny ptaszek u dołu - jest wcale żywy. Patrz, porusza się.

A: Kurtyna się rozsuwa.

AUTOR, AKTOR, DEKORATOR

E: Jakie elementy wysunąłbyś na pierwszy plan w tym teatrze?

A: U Brechta? Waham się pomiędzy sztukami plastycznymi a muzyką. Ale przychodzi mi na myśl aktorstwo brechtowskich mimów i wątpliwości moje się powiększają. A słowo? Czyż można mówić o teatrze Brechta i czy istniałby ten teatr bez tekstu Brechta?

E: Cóż zatem wybierasz?

A: Wszystko.

E: Wszystko to znaczy nic.

A: W teatrze nie zawsze. U nas w Polsce nie było - poza bardzo krótkim epizodem - teatru, w którym cokolwiek przytłaczałoby aktora. Niemniej jednak z ogromnym zapałem powtarzamy starą prawdę o pierwszeństwie aktora.

E: Jest to ogromnie popularne wśród aktorów.

A: Rola aktora się nie zmieniła. Zapominamy jednak coraz bardziej o malarstwie, rzeźbie i muzyce. Teatr zawsze żywił się wszystkimi sztukami.

E: Goście z Moskwy zarzucali nam, że na naszych scenach dekoracja usuwa w cień aktorstwo.

A: Bywa tak od czasu do czasu. I to właśnie w ostatnich latach.

E: Scenografia polska cierpi na elephantiasis.

A: Tak jest. Winić o to trzeba fałszywie pojęty realizm. Rodzi się nowy styl, rodzaj realizmu operowego.

E: Czy raczej dworskiego.

A: Jest pewien stopień pokrewieństwa między tymi pojęciami.

E: Czy to nie paradoks w naszych czasach i w naszym społeczeństwie?

A: Wróćmy do dekoracji i aktora. Tradycyjne sceny Moskwy, jak również na przykład paryska Comedié Française budują dekoracje konserwatywne i konwencjonalne. Oko widza od dawna przyzwyczajone do typu dekoracji, którą przywykło się w danym środowisku uważać za realistyczną - prawie jej nie dostrzega. Tak jak nie dostrzega się ulicy od lat zamieszkiwanej. Jak nie widzi się fasady rodzinnego domu. Na pierwszy plan w takiej dekoracji wysuwa się ruchliwy, żywy i zmienny - aktor. Istnieje jednak inny sposób wspierania sztuki aktorskiej. Trafnie wybrane, oszczędne, zgodne ze stylem, duchem i myślą utworu elementy rzeźby, malarstwa i architektury, śmiałe skróty, nowe formy umowy pomiędzy widzem a teatrem, oto co wspiera w najwyższej mierze poczynania aktora i autora.

E: Teatr im. Wachtangowa posłużył się tymi sposobami w swoim "Jegorze Bułyczowie" z dużą maestrią.

A: I posługuje się nimi z najwyższym mistrzostwem Brecht. Pomyśl jak bardzo kostium uzupełnia myśl pisarza. Ile emocji wzbudza muzyka, ile muzyce zawdzięcza gest aktora, któremu nie odbiera ona prawdy i naturalności życiowej.

E: Zarzucają muzyce Dessau'a niedostatek realizmu.

A: Kiedy słucham niektórych rozmów na temat realizmu w muzyce przypomina mi się korespondencja Claudela z Rivierem dotycząca łaski i życia pozagrobowego. Te listy zawsze stanowiły dla mnie niezgłębioną zagadkę. Mam wrażenie, że autorzy nabijają się ze mnie rozmawiając o rzeczach absurdalnych i dlatego niezrozumiałych w sposób, w jaki zwykło się mówić o pójściu na spacer lub o kupieniu kilograma jabłek.

E: Jesteś kompletnie niemuzykalny.

A: Ty także. Jednak muzyka Dessau'a, niepoddana prawom klasycznej harmonii i melodyki, pełna barwy, pełna oryginalnych efektów perkusyjnych, tak jest bliska dykcji mowy ludzkiej, że z największą łatwością odczytuję myśli kompozytora. Żadna muzyka nie działa na mnie w tak bezpośredni sposób. Żadna inna tak silnie mnie nie wzrusza. Pamiętam do dziś potężny wstrząs, którego doznałem na "Sądzie nad Lukullusem".

E: Wielu kompozytorów wściekało się na "Lukullusa".

A: Bóg z nimi. Wolno im. A mnie wolno bronić tego, co jest dla mnie zrozumiałe i bliskie.

E: Nie sądzę, żebyś był szczególnie powołany do obrony lub do ataku w świecie tonów.

A: Wróćmy więc do aktorstwa. W teatrze Brechta muzyka, kostium, maska, pieśń, gest, słowo itd. itd. - wszystko to w sposób logiczny, przejrzysty i zorganizowany służy przewodniej myśli utworu, jego tendencji.

E: Myśl w pełnym, precyzyjnym kształcie może się wyrazić tylko w mowie. Zatem wracamy do aktora. Właściwie odpowiedziałeś na moje pytanie. Celem jest aktor.

A: Nie aktor lecz utwór.

METAFORA I RZECZYWISTOŚĆ

E: "Katzgraben" to będzie po naszemu "Kaczy Dół".

A: Albo "Pikutków".

E: Co też nasza krytyka powiedziałaby na ten utwór?

A: Że jest schematyczny.

E: I to byłaby prawda.

A: Założywszy, że porozumiemy się co do terminologii - prawda.

E: A co powiedzieliby o przedstawieniu.

A: Dalibóg, że nie wiem. To przekracza zasięg mojej wyobraźni. Jedno jest pewne, krytycy nasi niczego takiego nie widzieli, bo nie było u nas eksperymentu w tym rodzaju.

E: Sądzisz zatem, że wstrzymaliby się z wydaniem opinii.

A: Wręcz odwrotnie. Nieświadomość nie utrudnia wydawania opinii, lecz przeciwnie - ułatwia. Właśnie ci nasi krytycy, którzy nie odróżniają aktora od amatora, impresjonizmu od konstruktywizmu, Brechta od Brehma, Brahma od Brahmsa, Reinhardta od Rheingoldu, koloru od waloru i Kotta od Diderota, właśnie ci najpochopniejsi są do ferowania wyroków.

E: Ponieważ nie możemy przewidzieć wyroku naszej krytyki...

A: Gdybyśmy nawet przewidzieli, nie bylibyśmy w stanie go powtórzyć.

E: Nasi przyjaciele niemieccy twierdzą, że ich krytyka znajduje się na jeszcze niższym stadium rozwoju od naszej.

A: Czymże sobie na to zasłużyli?

E: Wyrażają się przy tym wcale pochlebnie o naszych recenzentach.

A: Mnie znów zadziwia znajomość rzeczy w niemieckich wypowiedziach o teatrze. U nas wciąż jeszcze jedni uważają teatrologię za wiedzę tajemną, inni zaś sądzą, że jest ona wymysłem teatrologów. Ignorancja, pyszałkowata niewiedza głoszą tę mądrość...

E: Ex cathedra.

A: Czy nie sądzisz, że zbyt wiele miejsca poświęcamy krytykom i recenzentom warszawskim?

E: Chyba berlińskim.

A: Nie, warszawskim.

E: Nie sądzę. Któż to bowiem inny, jeśli nie oni usiłował zepchnąć na bezdroże sztukę inscenizacji tłumacząc z zaciekłością godną lepszej sprawy, że dykta jest realistyczna, kotara abstrakcyjna, schodki konstruktywistyczne, a para kalesonów ukazana na scenie - naturalistyczna.

Kto podcinał skrzydła największym inscenizatorom, wymyślając im od naturalistów, formalistów i abstrakcjonistów, bez względu na sens ich sztuki, na idee, którym służyła? Można lekce sobie ważyć osobiste zaczepki i napaści, nie wolno lekceważyć uzbrojonej w lotne pióro ignorancji, która dziś pod tym, jutro pod tamtym sztandarem gotowa jest walczyć i wyrządzać szkody.

A: Zatem uważasz, że krytyka warszawska uznałaby styl "Kalzgraben" za formalistyczny?

E: Być może. Sztuka, chociaż spisana wcale pięknym wierszem, przypominającym jedenastozgłoskowiec Kleista - jest właściwie reportażem z budowy nowej drogi w zapadłej wsi. W związku, z projektem prac rozgorzała w "Kaczym Dole" walka klasowa. Biedniak i kułak ruszają w bój. Waha się średniak miotany sprzecznościami. Chór dziatek wiejskich daje oprawę akcji, a uwieńczony kwiatami traktor wjeżdża w końcu na scenę.

A: Oto mi piękny schemat.

E: U nas, a i w większości niemieckich teatrów reżyser zużyłby całą energię na to, żeby uprawdopodobnić akcję. Tysiąc szczegółów dekoracyjnych "urealniłoby" zdarzenie.

A: Po czym krytyka, tym razem nie bez słuszności, stwierdziłaby, że sztuka jest schematyczna, bo nic takiego w rzeczywistości zdarzyć się nie może.

E: Oczywiście. Pseudorealizm ujęcia obnażyłby z całą brutalnością liczne nieprawdopodobieństwa utworu. Tymczasem Brecht zrobił coś wręcz przeciwnego. Ujął rozmowy pomiędzy średniakiem, biedniakiem i kułakiem w alegoryczne scenki, niezmiernie zabawne, doskonale grane. Uzyskał coś, co przypomina moralitet średniowieczny, z jego ludowym humorem, z jego filozoficzną i etyczną perspektywą. Rozmowa biedniaka z kułakiem stała się niemal równie alegoryczna jak średniowieczny dialog pomiędzy cnotą a występkiem.

Znikły nieprawdopodobieństwa, z całą siłą wystąpiły żelazne argumenty dialektyki marksistowskiej, która jest u podstaw myślowych utworu.

Zamiast opisowej scenerii prospekt malowany la fotografia, oprawiony w rodzaj passe-partout. Kilka ostro komponowanych sprzętów i rekwizytów. A ile zalet malarskich ma scenka z traktorem! Ile poezji i lekkości zyskała całość, która stała się metaforą, jakże przystępną, jakże przekonywającą. A przy tym miłą dla oka i ucha.

A: Już wiem.

E: Co?

A: Co powiedzieliby warszawscy krytycy.

E: Formalizm?

A: Nie.

E: ?

A: Schematyzm.

E: Dlaczego?

A: Bo nie zauważyliby przedstawienia. Oni nie widzą teatru. Dlatego nie wierzą, że istnieje. Jeżeli co dostrzegają, to najwyżej dyktę, kotarę, schodki, ładną aktorkę. Ale i tego nie jestem pewien. Przychodzą na premierę, żeby przeczytać utwór.

E: I czytają go niedokładnie.

INTERMEZZO

E: Brecht jest realistą.

A: Tak sądzę.

E: Brecht jest socjalistą.

A: Jestem tego pewny.

E: Zatem sztuka Brechta jest sztuką realizmu socjalistycznego.

A: Tego nie jestem pewny.

E: Jak to?

A: Nie wątpię, że prawda dramatu i teatru Brechta sprawdzalna w zestawieniu z życiem z historią czyni go realistą. Jego przejrzysta metafora zawsze zmierza do konkretnego celu. Nie wątpię również w to, że sztuka Brechta służy rewolucji. Jest nie tylko antyfaszystowska, ale również przepojona duchem dialektyki materialistycznej i historycznej. Co więcej: duże partie poezji Brechta, jak na przykład "Die Erziehung der Hirse" zostały stworzone podług metody realizmu socjalistycznego.

E: Przyznajesz mi więc rację.

A: Jednak teatr Brechta, a zwłaszcza jego dramat, chociaż realistyczny, chociaż służący socjalizmowi, nie zawsze spełnia postulaty tej metody.

E: W "Organonie" Brecht swoją koncepcję teatru chrzci mianem "realizmu socjalistycznego".

A: Używa tego określenia w nieco innym niż my znaczeniu. Skoro jednak uznaliśmy pewne dzieła za dzieła realizmu socjalistycznego, skoro określiliśmy tradycje, z których się wywodzi i wyznaczyliśmy podstawowe wymagania stawiane utworom tego kierunku, skoro wytyczyliśmy perspektywy, to wypada terminologię stosować do gatunku zawartego w określonych przez nas ramach.

E: A Brecht?

A: W tych ramach nie zawsze się mieści.

E: Sadzisz zatem, że należy podkreślić różnicę pomiędzy jego a naszą koncepcją sztuki?

A: Sądzę, że należy podkreślić podobieństwa.

E: Myślisz o wspólnym celu.

"KAUKASKIE KOŁO KREDOWE"

A: Dwa kołchozy powracające po wypędzeniu faszystów, do rodzinnej Gruzji, toczą spór o to, komu przynależeć ma ziemia w żyznej dolinie. Ziemia zostaje przyznana temu kołchozowi, który ją nawodni, żeby przyniosła plon. Jeden z kołchozów odgrywa teraz dla drugiego starą opowieść, która stanowi odwrócenie słynnego motywu chińskiego.

Tym razem sąd odprawiony przy pomocy kredowego koła przyznaje rację nie rodzonej matce, lecz tej która dziecko wychowała i obroniła. Sztuka obraca się wokół stałych motywów Brechtowskiego teatru. Współczucie wydziedziczonym, pogarda i gniew gnębicielom. Siła, odwaga, dobroć i mądrość ludu. Egoizm i małostkowość tyranów feudalnych. Pogarda dla prawa, które służy wyzyskiwaczom. Pogarda i nienawiść dla wojny, którą gnębiciele toczą w imię swoich interesów klasowych. Z księgą praw feudalnych pod siedzeniem, w łachmanach okrytych na chwile purpurą sędziowską pisarz wioskowy Azdak wydaje sprawiedliwy wyrok. Prawda gnębionych, triumfuje. Na krótki czas tylko. Sędzia Azdak opuszcza złoty stolec, który przypadł mu dzięki kaprysowi losu i odchodzi. Jeszcze ciemność jest nad Gruzją. Jeszcze trwa niewola.

Nie wracamy od wstrząsającej pełnej barwy i siły baśni do czarno-białych kołchozów rzeczywistej wyzwolonej Gruzji. Ale na zakończenie spektaklu, postacie baśni powracają raz jeszcze w subtelnym a zarazem radosnym tańcu. W polifonicznym układzie tańczy Grusza z odzyskanym dzieckiem, tańczy żołnierz Simon Chachawa i sędzia Azdak i staruszka zwana mateczką Gruzją, którą kreuje Helena Weigel. W jej ręku jarmarczna zabawka:, drążek na którym furkocą białe gołębie. Metafora jest zupełnie jasna a jej wymowa porywająca.

E: Czy chcesz mnie zaagitować? Czy obawiasz się, że spektakl nie wywarł na nas obu dostatecznego wrażenia?

FORMALIZM A IDEOLOGIA

E: Bronić Brechta przed zarzutem formalizmu to znaczy wybijać otwarte drzwi. Wszystkie niesłychanie interesujące elementy formy stanowiące rozkosz dla oka i ucha, z ogromną konsekwencją podporządkowane są myśli. Podporządkowane są ideologii. Tylko wyrywając poszczególne zdania, tylko komentując cząstki, można atakować tę ideologię z pozycji postępowych.

A: Czym więc tłumaczysz liczne mimo wszystko ataki na Brechta z tych właśnie pozycji.

E: Przywiązaniem do pewnych form uznanych za realistyczne. Sekciarskim brakiem tolerancji dla innych. Nazbyt ciasnym pojmowaniem nakazu historycznej lokalizacji. Wszystkoizmem. Lękiem przed wszystkim, co się wydaje dwuznaczne. Obsesją niekomunikatywności, na którą chorują często ludzie przeceniający własny rozum, a niedoceniający rozumu innych. Widzeniem rzeczy osobnych zamiast całości.

A: Jakże często chcemy ukarać Gulliwera za to, że obsiusiał nas ratując od śmierci.

E: No właśnie.

RZUT OKA W PRZYSZŁOŚĆ

E: Czy myślisz, że Brecht znajdzie naśladowców i następców?

A: Myślę, że nie znajdzie następców i że naśladowcy rzeczy tak szczególnej muszą być kiepscy.

E: Więc teatr Brechta zginie wraz z jego śmiercią?

A: W sensie literackim nie. Oczywiście będzie się nadal wystawiać pewne sztuki Brechta. "Galileo", może "Puntilla", zapewne "Koło kredowe" i "Opera za trzy grosze" mają przed sobą długie lata życia. Ale sam teatr brechtowski pozbawiony swego inscenizatora nie będzie mógł trwać w tej formie. To bardzo szczególny stop literatury z teatrem, który kształty zawdzięcza niewątpliwie indywidualności swego twórcy.

E: Zatem pesymistyczny akcent na zakończenie?

A: Nic podobnego. Niewiele jest zjawisk w sztuce, napawających równym optymizmem, co zjawisko, któremu Brecht na imię. Czystość i żarliwość idei, samodzielność myśli, piękno i śmiałość form - to są rzeczy, które nie mogą przeminąć i nie przeminą bez śladu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji