Artykuły

Najważniejszy był wizerunek

"Marlene Dietrich - Błękitny Anioł" wg scenariusza i w reż. Jana Szurmieja w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzszowie. Pisze Marcin Czarnik w Super Nowościach.

W Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie odbyła się uroczysta premiera spektaklu "Marlene Dietrich - Błękitny Anioł".

Podczas bankietu, już po prapremierze spektaklu "Marlene Dietrich - Błękitny Anioł", odtwórczyni tytułowej roli Mariola Łabno-Flaumenhaft przypomniała, że olśniewająca Marlene nie wychodziła na scenę ani dla mężczyzn, ani kobiet, ani nawet dla siebie - wychodziła dla wizerunku. I wokół tego właśnie wizerunku: wizerunku wrzącej erotyzmem diwy toczy się akcja spektaklu napisanego i wyreżyserowanego przez Jana Szurmieja.

A co za akcja? W "Błękitnym Aniele" nie biegnie ona klasycznie. Jest bowiem napędzana przez piosenki (a tych jest w tym krótkim, siedemdziesięciominutowym spektaklu aż szesnaście!). Dzięki utworom, wykonywanym głównie przez obdarzoną niskim, silnym głosem wspaniałą Mariolę Łabno-Flaumenhaft, poznajemy tak zwane życie wewnętrzne Marlene Dietrich. My, widzowie, "historię jawną" pięknej Niemki mniej więcej znamy - jej kariera była ziszczonym amerykańskim snem. Ale Szurmiejowi idzie o emocje. O których cudowniej niż przy pomocy muzyki opowiedzieć nie mógł.

Wróćmy zatem do wizerunku. Mała sala, na której grany jest spektakl, przypomina miejsce publicznych pokazów mody. Nad wybiegiem ciągnącym się przez środek sali wiszą multimedialne namioty, na których wyświetlane są m.in. stare fotografie, ilustrujące dziejowe wydarzenia naznaczające życie głównej bohaterki. A gdy na scenie-wybiegu, oświetlona przez reflektory, zjawia się Marlene, jest akurat taką, jaką chciała, by ją widziano. Gdy Ktoś (w tej roli Mateusz Marczydło) mówi do Marlene: "Musisz schudnąć! Nogi masz piękne, ale potrzebujesz twarzy", to ona odpowiada mu swoim ciałem, swoją historią: gra całą sobą, aż do przerysowania. Jest przy tym zmysłowa i wyzywająca; posyła publiczności kokieteryjne spojrzenie - a publiczność płonie.

Dopiero w piosenkach, w piosenkach z takim pietyzmem dobranych (a są tu np. Niemen, Młynarski, Przybylska) i wykonanych, ukazuje nam się Marlene prawdziwa, żywa. I w nich tkwi wielkie piękno tego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji