Artykuły

Świadkowie piszą dramaty

Biennale "Nowe sztuki z Europy" w Wiesbaden przebiega w tym roku pod znakiem teatru faktu. Powrót do autentycznych historii jest nie tylko wyrazem niewiary w fikcję, ale próbą odbudowania więzi z publicznością wychowaną na mediach - pisze Roman Pawłowski Gazecie Wyborczej.

Gdyby Goethe trafił na warsztaty współczesnych europejskich dramatopisarzy, miałby trudności w zrozumieniu, na czym właściwie polega ich twórczość. Zamiast rozmowy o miarach wiersza i konwencji teatralnej usłyszałby dyskusje o komunikacji społecznej i zaangażowaniu. Dowiedziałby się, że podstawowym narzędziem pracy dramatopisarza nie jest już pióro, ale elektroniczne urządzenia, takie jak laptop, dyktafon czy kamera wideo. Poznałby znaczenie słów "research" i "verbatim". Dramatopisarz staje się dzisiaj bardziej świadkiem rzeczywistości niż jej kreatorem. Z proroka zmienia się w obserwatora. Tę przemianę świetnie pokazuje Biennale "Nowe sztuki z Europy" w Wiesbaden, które w tym roku stoi pod znakiem teatru faktu. Obok typowych dramatów literackich w programie znalazło się szereg przedstawień dokumentalnych powstałych na kanwie autentycznych wydarzeń.

Należy do nich "Kick" ("Kopniak") - koprodukcja szwajcarskiego Teatru Basel i Teatru im. Maksyma Gorkiego z Berlina. Spektakl rekonstruuje głośne morderstwo, do jakiego doszło w miasteczku na niemieckiej prowincji w 2002 roku, gdzie dwaj skinheadzi, wzorując się na filmie "American History X", zgwałcili i zamordowali swojego rówieśnika. Jego jedyną winą była przynależność do subkultury hiphopowej. Z Nikozji zaproszono spektakl "Metr kwadratowy" oparty na wywiadach ze starymi mieszkańcami Cypru. Opowiada on o linii kolejowej, która do 1951 roku łączyła turecką i grecką część wyspy, a zarazem wskrzesza pamięć o wielonarodowym Cyprze sprzed podziału. Polskę także reprezentuje dramat faktu - w niedzielę Teatr Wybrzeże z Gdańska pokazał "Wałęsę" Pawła Demirskiego, dramat oparty na biografii przywódcy "Solidarności".

Ten powrót do autentycznych historii jest nie tylko wyrazem niewiary w fikcję, ale próbą odbudowania więzi z publicznością wychowaną na mediach. Dramatopisarze nie próbują konkurować z telewizją czy prasą, nie prezentują wycinków rzeczywistości zarejestrowanych beznamiętną kamerą, ale wchodzą w głąb, tak jak w niemieckiej sztuce. Autor "Kopniaka" Andreas Veiel konfrontuje relacje mediów, które odpowiedzialnością za morderstwo obciążyły skrajną prawicę, ze świadectwami rodzin sprawców i ofiary, ich przyjaciół i mieszkańców. Okazuje się, że prawda nie jest tak oczywista, jak się wydawało dziennikarzom.

Spektaklem, który wykracza poza dokumentację, jest także "Dok.Tor" Eleny Isajewy z Teatru Doc z Moskwy. To grupa młodych dramatopisarzy, reżyserów i aktorów, którzy od czterech lat realizują przedstawienia oparte na brytyjskiej metodzie teatru faktu zwanej "verbatim" . Ich bohaterami byli m.in. imigranci, menedżerowie i twórcy telewizyjnych show, tym razem rzecz dotyczy lekarzy. Materiałem były wspomnienia chirurga pracującego w szpitalu rejonowym w Astrachaniu, a także "Zapiski lekarza" Michaiła Bułhakowa, który podobnie jak lekarz z Astrachania praktykował na prowincji.

"Dok.Tor" to śmieszna i okrutna zarazem opowieść o przygodach prowincjonalnego medyka, który bez podstawowych leków i instrumentów usiłuje ratować od śmierci przejechanych po pijaku chłopów i ofiary domowych awantur, licząc bardziej na łut szczęścia niż możliwości medycyny. "Nic się nie zmieniło!" - stwierdza z ponurą satysfakcją, odkrywając, że dokładnie takie same doświadczenia miał w ubiegłym wieku Bułhakow.

O ile materiał jest pełen naturalistycznych opisów, o tyle forma spektaklu jest całkowicie umowna. Reżyser Władimir Pankow (znany w Polsce z przedstawień "Plastelina" i "Czerwoną nitką") przełożył drastyczne opowieści chirurga na język teatru: rzecz dzieje się przy stole w dyżurce, gdzie lekarze i pielęgniarki grają w preferansa, piją, zagryzają kiszonymi ogórkami, śpiewają i opowiadają o operacjach. W charakterze rekwizytów wykorzystują to, co pod ręką: szczypce chirurgiczne, szklankę, miskę na medykamenty. Chirurg zamiast pacjenta ćwiartuje pieczonego kurczaka, w innej scenie aktorzy zasypują lekarza stosem kart chorobowych, co symbolizuje jego bezradność. Raz po raz nasz bohater uspokaja sumienie potężnym łykiem spirytusu, ale środek znieczulający nie na wiele się zdaje.

Isajewa i Pankow opowiadają nie tylko o służbie zdrowia, która przechodzi w Rosji podobny kryzys jak w Polsce, ale o degrengoladzie rosyjskiej inteligencji, której przedstawicielem jest doktor Andriej (jak sam o sobie mówi: lekarz w czwartym pokoleniu). To smutna historia prawnuka lekarzy ze sztuk Antoniego Czechowa, którzy bardziej niż ciałem zajmowali się duszami swoich pacjentów. Ich potomek traci ideały w konfrontacji z nieczułą na śmierć i ból Rosją. W finale do dyżurki wchodzi kolejny młody medyk. Czy historia znów zatoczy koło?

Na zdjęciu: "Kick" Teatru Basel i Teatru im. Maksyma Gorkiego z Berlina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji