Artykuły

Muzyka dyscyplinuje świat

- Czuję, że opera może być moim miejscem. Aktorzy teatralni oddychają emocjami, natomiast w operze oddycha się muzyką, dźwiękiem - mówi Anna Wieczur-Bluszcz, reżyserka "Kandyda" w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

Anna Wieczur-Bluszcz [na zdjęciu po premierze] znana jest jako reżyserka teatralna i filmowa. "Kandyd" Bernsteina na podstawie opowiastki filozoficznej Woltera, którego premiera odbyła się wczoraj w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, jest jej operowym debiutem.

MAŁGORZATA MURASZKO: Pani znalazła "Kandyda" czy to on znalazł panią?

Anna Wieczur-Bluszcz: "Kandyd" znalazł mnie. A właściwie to znalazł mnie dyrektor Opery Bałtyckiej, Romuald Wicza-Pokojski, który zaproponował mi zrealizowanie tego utworu. Bardzo się na to ucieszyłam, bo lubię wyzwania. Pracę zaczęłam na początku grudnia. Mieliśmy bardzo szybkie tempo, było mało czasu na przygotowanie spektaklu operowego, w który zaangażowany jest chór, orkiestra i balet Opery Bałtyckiej. Bardzo dobrze mi się pracowało z tak dużym zespołem, ale pogodzenie wszystkich grup jest ogromnym wyzwaniem logistycznym. Szybko musieliśmy się ze sobą poznać, aby dobrze się rozumieć i sprawnie pracować. Po raz pierwszy pracowałam z tak dużą liczbą ludzi, w dodatku każda z tych grup - chór, orkiestra, balet - ma swoje przyzwyczajenia.

Pracowała pani z kierownikiem muzycznym maestro Jose Maria Florencio i choreografem Leszkiem Bzdylem. Jak połączyć kilka zespołów, aby stworzyć wspólną całość?

- Współpraca z ludźmi, którzy mają mocne charaktery, wrażliwości, osobowości, temperamenty, jest dla mnie zawsze bardzo ciekawa. W przypadku naszej wspólnej realizacji udało nam się wypracować taki system, aby całość spektaklu była spójna. Dostałam bardzo duże wsparcie maestra Jose Maria Florencio. Czuję, że zostałam obdarzona dużym zaufaniem i że pozwolił mi wypełnić dużą przestrzeń moją wrażliwością. Za to jestem mu bardzo wdzięczna. Czuję porozumienie z chórem, orkiestrą i baletem. Bez zaufania i chęci współpracy nie można iść wspólnie w podróż, jaką jest opera.

Ma pani doświadczenie w pracy w teatrze, telewizji, filmie, radiu, ale też jest pani absolwentką szkoły muzycznej w klasie fortepianu. Czy to zmieniło perspektywę pracy nad operą?

- Nie wiem, w jaki sposób pracują osoby, które nie mają muzycznego wykształcenia, ale wiem, że dla mnie wrażliwość na muzykę, na ruch w przestrzeni jest bardzo ważna i bliska. Pięknie się złożyło, że mogłam swoje doświadczenie w reżyserii teatralnej czy filmowej wykorzystać i jednocześnie wejść tam, gdzie muzyka dyscyplinuje cały świat.

Jak wyglądały pani przygotowania do spektaklu?

- Na początku muszę się dowiedzieć, czy znajduję w takiej historii coś, czym chciałabym się podzielić z innymi ludźmi. Po pytaniu "po co to opowiadać" pojawia się kolejne - "jak to opowiadać". Do tego momentu praca nad spektaklem, czy to operowym, czy teatralnym czy filmowym, za bardzo się nie różni. Dopiero gdy dostałam wyciąg fortepianowy, zrozumiałam, że będzie to praca inna niż wszystkie. Kiedy go otrzymałam, poczułam się jak w domu: ten język nie był mi obcy, chociaż dawno się nim nie komunikowałam.

Opera panią pociąga?

- Absolutnie! Czuję, że opera może być moim miejscem. Wrażliwość ludzi, których mam okazję poznawać, jest niezwykła. Artyści, soliści, chór to są ludzie absolutnie wyjątkowi, nieprzeciętni, mają inną aurę, temperament i czułość, bo ciągle towarzyszy im muzyka. Zupełnie inaczej obcuje się i pracuje z ludźmi, którzy mają takie nastawienie do świata. Wrażliwość artystów pracujących w operze jest inna, chociaż jeszcze nie umiem tego jasno zdefiniować. Aktorzy teatralni oddychają emocjami, natomiast w operze oddycha się muzyką, dźwiękiem.

Jest pani reżyserką dramatyczną. Jak się pani odnajduje w lekkiej formie, jaką jest operetka?

- Bardzo lubię się śmiać! Lubię też opowiadać historie, które mnie śmieszą, a później śmieszą również widzów. Potrzebuję też płodozmianu. Lubię opowiadać historie poruszające, sięgające w głąb emocji, ale lubię też historie pozwalające widzom się uśmiechnąć. Jest wtedy inna energia w mojej pracy.

"Kandyd" jest opowiastką filozoficzną. Posługuje się ironią i satyrą, ale wciąż są to poglądy filozoficzne Woltera. Jak te wartości przekazać widzowi?

- W pierwszej kolejności udało się to Wolterowi, który w taki sposób zdecydował się przedstawić swoje poglądy. Zapisał świat tak, jak go widział i czuł. Co więcej: tego materiału nie trzeba przerabiać, bo jest on niezwykle aktualny. Przeraziłam się, gdy uświadomiłam sobie, jak bardzo współczesne tematy są w nim poruszone. Pomimo że Wolter swoją opowiastkę napisał w XVIII wieku, ludzie pozostają dalej w tym samym miejscu, bez wyraźnej zmiany. Poczułam, że to jest ten uniwersalny wymiar, który chciałabym przedstawić. Nie trzeba tej opowieści uwspółcześniać, bo ona jest współczesna Stworzenie uniwersalnej opowieści, która po latach wciąż dotyka najgłębszego sensu ludzkiego istnienia, a jednocześnie jest lekka w formie, może być wyrazem największego kunsztu.

---

Spektakl Sylwestrowy - 31 grudnia, godz. 19, bilety: 248-188 zł; kolejne spektakle 4-6 stycznia, 8-10 lutego, 28-29 czerwca, Gdańsk, Opera Bałtycka, al. Zwycięstwa 15.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji