Artykuły

Kartka z pamiętnika: Berman

Berman był kolegą szkolnym Jurka Kreczmara i Henryka Szletyńskiego. Szletyński chadzał do Bermana i dlatego nazywali go "Doberman". Kreczmar nie chadzał do Bermana, ale sporo mi o nim powiedział. Jego analiza była druzgocąca, ale kiedy mu raz powiedziałem, że nie lubi Bermana, czuł się urażony. Interesowała go prawda. Twierdził (z małą przesadą, moim zdaniem), że uczucia sympatii i antypatii do osób, których motywy analizuje, są mu nieznane. W ogóle nie kieruje się w sądach swoich uczuciami sympatii i antypatii. Jednak na pogrzebie Słonimskiego, kiedy Berman zbliżył się do grobu, a Jurek nie mógł, bo kulał, pytał mnie gorączkowo, czy Berman ukląkł, a może nawet się przeżegnał. Zrozumiałem, że Jurek uważałby takie zachowanie za ostateczny dowód braku konsekwencji, a zatem i charakteru. Bardzo mnie to wtedy ubawiło.

Co do mnie, uważałem Bermana za osobistego wroga, ponieważ utrudniał, krytykował i uniemożliwiał różne przedsięwzięcia Teatru Współczesnego. Dopiero ex post zrozumiałem, że to, co mi się wydawało przejawem wrogości, jest w istocie aktem ojcowskiej opieki. Karząc mnie, chronił przed większą karą z innych rąk. Tak było. W motywy nie chcę wchodzić, choć mogę się ich domyślać.

Po październiku spotkałem go w antykwariacie, gdzie kupowałem książki. Dwa razy podnosił rękę i opuszczał ją, bo nie był pewien, czy zechcę mu podać swoją. Widocznie dużo ludzi odmawiało mu wtedy uścisku dłoni. Nie wątpię, że byli to ci sami, którzy mu się przedtem nisko kłaniali. Wtedy jeden raz było mi go żal, choć nie wiem, czy zasługiwał na współczucie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji