Artykuły

Teatr z filmu

"Strach zżerać duszę" na podstawie filmu Rainera Wernera Fassbindera w reż. Agnieszki Jakimiak w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na swoim blogu.

Teatr czerpie w spektaklu STRACH ZŻERAĆ DUSZĘ pełnymi garściami z filmu Rainera Wernera Fassbindera. Konfrontuje się z nim. Wykorzystuje go. Wypracowuje własny język, by mówić o potrzebie wolności, tolerancji, miłości. Przede wszystkim jednak o strachu, wielkim irracjonalnym strachu przed innym, obcym, nieznanym. Nieoswojonym, pozanormatywnym, nieprzewidywalnym. Zaskakującym. Podstępnie, perfidnie, podle zżerającym duszę. W tym wypadku związek dojrzałej kobiety z dużo młodszym od niej emigrantem prowokuje bardzo negatywne emocjonalne reakcje otoczenia. Wywołuje świętą wojnę oburzenia, sprzeciw i wykluczenie. Dotychczasowa szczerość, bliskość, serdeczność, ufność okazała się płytka, pozorna, fałszywa.

Może dlatego przestrzeń sceniczna, będąca przeciętnym, mieszczańskim salonem, jest tu zresetowana bielą. Na nią można projektować to, co w duszy poszczególnych bohaterów, całej zbiorowości gra, co jest uśpione, co się w niej kryje. I trzeba przyznać, że nic dobrego. Wychodzą z ludzi karły, potwory, kreatury. Przestraszone karykatury człowieka współczesnego, nieznające tolerancji, otwartości, rozsądku. Ich groteskowe, pastiszowe, komediowe działania podszyte są hipokryzją, głupotą, kołtunerią najgorszej proweniencji. Neutralna, bez wyrazu biel scenografii jest sztuczną powłoką jak sztuczne i nienaturalne jest zachowanie bohaterów. Wzmaga dodatkowo wrażenie, że ludzie wypełniający przestrzeń stają się jej kontrastem. Są w swych zachowaniach brudni, okrutni i źli. Nienaturalni.

Aktorzy, każdy wchodzi w różne role, grają szeroko, charakterystycznie. Powtarzają sekwencje, śpiewają, nawiązują rozmowy z widownią, prowokują ją. Kreślą swoich bohaterów grubą kreską. Po to, by wywlec i ośmieszyć, skrywaną pod warstwą kultury i dobrego wychowania, małość, bezduszność, brak empatii w relacjach międzyludzkich. I robią to z temperamentnym przytupem. Spektakl jest żywym, barwnym ale bardzo krytycznym obrazem mentalnej kondycji konserwatywnej, betonowej, chrześcijańskiej/olbrzymia postać Chrystusa na krzyżu w kącie mieszkania/ społeczności. Pozostawia nas z zadaniem odkrycia i przepracowania, co jeszcze tak naprawdę dla każdego z nas zasłania sterylna biel całunu. Jaki świat zaprzeszłych ale nieśmiertelnych lęków, idei, antywartości.

Spektakl Jakimiak kpiarsko demaskuje kruchość relacji międzyludzkich. Pokazuje, jak łatwo, jak szybko przychodzi człowiekowi zapomnieć o wartościach, które oficjalnie deklaruje, wyznaje, próbuje wcielać w życie. Wystarczy, że zaskoczy go coś, na co nie jest przygotowany. Ten stan pozbawia go poczucia bezpieczeństwa. Wybija z kolein spokoju. Nawet jeśli tylko hipotetycznie mu zagraża. Wtedy pokazuje swoje prawdziwe oblicze, swoją barbarzyńską naturę, która wyzwala perfidną niszczycielską siłę, zżerającą jemu i przez niego prześladowanej, zaszczuwanej ofierze, duszę. Może to być członek rodziny, stary dobry przyjaciel, dalszy lub bliski znajomy. Każdy.

Biel to neutralność, tajemnica, obietnica. Wszystko się może zdarzyć. Czerwień to gorączka, desire piekła. Sztuka udowadnia, że nieba nie ma. Bo prawda ma zawsze brudny walor podłości, skazę, coś nieprzewidywalnego nawet pod czystą intencji powierzchnią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji