Artykuły

Rodzinne przyjaźnie

Skończyła nie tylko szkołę aktorską, ale i baletową. Gwiazda Piwnicy pod Baranami. Żona reżysera Krzysztofa Jasińskiego, jednej z najbarwniejszych postaci Krakowa. BEATA RYBOTYCKA opowiada o rodzinnych przyjaźniach.

Co Panią najbardziej ujęło, zauroczyło w mężu?

- Kiedy się poznaliśmy, byłam na początku poważnego myślenia o życiu, a on był nietuzinkowym mężczyzną. Jestem szczęśliwa, bo żyję u boku dowcipnego człowieka, od którego ciągle się uczę. Krzysztof zaskakuje mnie swoją wiedzą na różne tematy. Od teatru po ogrodnictwo. Pewnego dnia się zakochałam i już.

Mężczyzna po przejściach. Jak przyjęli to Pani rodzice?

- Krzysztof ma troje dzieci z poprzednich związków. Jedną córkę starszą ode mnie. Na szczęście moi rodzice podeszli do tego ze spokojem.

Z Waszą córką to czwórka dzieci. Przyjaźnią się?

- Tak. To zasługa ich mam. Wychowały ich na porządnych ludzi.

Są żony, które nie chcą pogodzić się z przeszłością męża...

- Ja się cieszę, że w dzieciach Krzysztofa zyskałam przyjaciół, no i wnuka w dość młodym wieku.

To chyba zaskakujące uczucie być w pewnym sensie babcią?

- Nie miałam z tym problemu. Zosia, nasza córka, jest dwa lata starsza od swojego siostrzeńca. Bardzo się z nim przyjaźni. Parę lat temu powiedziałam czymś zaaferowana do Mateusza; - No, chodź do babci. To wywołało ogólną radość.

Czy dzielą Państwa poglądy na wychowanie dzieci?

- Mój mąż uważa, że bardzo ważny dla dziecka jest okres do siódmego roku życia. W tym czasie "urabia się" w nim to, co najważniejsze. Powiedział mi kiedyś pięknie: - To nie my mamy dzieci, to one mają nas.

Podobnie jak z kotem..

- To prawda. Mamy dwa koty, które uwielbiam. Mąż się śmieje, że jak był tylko on, był najważ niejszy. Gdy urodziła się Zosia, zajął drugie miejsce. Teraz kolejność jest taka: koty, Zosia, mąż. '

Co Pani zdaniem jest najważniejsze w rodzinie?

- Miłość, zaufanie, pogoda ducha. Życie bez kłótni, zgoda w domu i powodzenie dzieci. Nasza córka dorasta, pojawiają się nowe problemy. Wybory szkoły, myślenie o dorosłości, o tym, co dalej. Często rozmawiamy. Przyjaźnimy się.

Ma artystyczną duszę?

- Pierwszą rolę, i to główną, ma już za sobą. Grała w Teatrze Bagatela w Krakowie. Zrezygnowała, bo stwierdziła, że jest już do tej roli zbyt dorosła. Ma 15 lat. Zaczyna szukać swojej drogi. Aktorstwo często jest niewdzięczne, niesprawiedliwe, frustrujące. To poznała. Poznała też radość tego zawodu. Jestem bardzo ciekawa, kim będzie w przyszłości... Na razie marzy o tańcu.

Państwo mają swój azyl na Mazurach. Daleko od Krakowa...

- Jest to miejsce pięknie wyreżyserowane przez mojego męża. Z domem, stawami pełnymi ryb. Bardzo dla nas ważne, a dla Zosi chyba najważniejsze, jeździ tam od niemowlęcia. 15 lat temu to była łysa łąka. Krzysztof posadził krzewy, drzewa, które mają swoje imiona. Pojawiły się psy, koty, konie. Dla tej ziemi uczy się ogrodnictwa. Chodzi, przycina, wycina. W kontakcie z przyrodą, w starym kapeluszu jest najszczęśliwszy.

Na zdjęciu: Beata Rybotycka z córką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji