Artykuły

Pokojski zaangażowany politycznie

"Kiedy przyjdą podpalić dom, to się nie zdziw" w reż. Romualda Wiczy-Pokojskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Romuald Pokojski, szef toruńskiego Teatru Wiczy, w gdańskim Teatrze Wybrzeże wystawił najnowszą sztukę Pawła Demirskiego, którego krytyka nazywa najciekawszym polskim dramaturgiem młodego pokolenia.

"Kiedy przyjdą podpalić dom, to się nie zdziw" to pierwsza wypowiedź teatralna poświęcona przypadkom łamania praw pracowniczych w kapitalistycznej Polsce. Akcja sztuki Demirskiego oparta jest na wydarzeniach z Łodzi: 21-letni Tomasz Jochan uległ śmiertelnemu wypadkowi w czasie pracy w fabryce lodówek Indesit. Bohaterką spektaklu jest jego żona, która pragnie dowieść, że odpowiedzialność za tę tragedię ponosi pracodawca.

Po premierze tego przedstawienia widać, że Pokojski wykształcił rozpoznawalny styl inscenizacji. Twórca Teatru Wiczy może przygotowywać spektakle na podstawie klasyki dramatycznej, sztuki dla dzieci czy manifesty polityczne, ale i tak na wszystkim zostawi swój znak. Nawet w reporterskim tekście poszukuje możliwości stworzenia widowiska przełamującego realizm. Wszędzie, gdzie widz domaga się autentyczności, on buduje świat umowny i nierzeczywisty. W "Kiedy przyjdą podpalić dom" szkolenie BHP w fabryce lodówek wygląda jak estradowy popis. Załoga zaś buntuje się przeciwko kierownictwu, wykonując na żywo punkowe piosenki. - Polska jest zaj...! Jest zaj... !- krzyczy do mikrofonu robotnik kilka godzin po wypadku w fabryce.

Pokojski sprawnie operuje nastrojami i klimatami. Sceny drastyczne i emocjonalne przeplata z komicznymi. Jest w sztuce młody sprzątacz, który na polecenie kierownictwa usuwa krew z hydraulicznego stempla i z dopiero co wytłoczonych drzwi lodówki typu graffiti. W telewizji reklamowano ten model jako tablicę do pisania dla dzieci - pracownik musi oczyszczać lodówkę z podpisu, jaki własną krwią na tym produkcie złożył jego kolega.

Jest też siostra ofiary, która wspomina swoją podróż do Włoch. Zatrzymano ją z innymi Polakami na plantacji oliwek, gdzie dzień i noc musiała pracować w gułagowych warunkach. I do dziś w hipermarketach unika stoisk z włoskimi wiktuałami, bo kojarzą się jej z przemocą, wszawicą, niewolą i upokorzeniem.

Pokojski w sztuce stopniowo podnosi napięcie, którego jednak nie potrafi unieść za mało wyrazista scena finałowa - wdowa mówi w niej o tym, jak zamierzała spędzić z mężem dzień, w którym zginął.

Spektakl Pokojskiego wnosi do teatru dyskusję o polskim kapitalizmie, a do publicystyki argument, że w naszym kraju praca jest dobrem absolutnym, które ceni się wyżej niż własne zdrowie i godność. "Kiedy przyjdą podpalić dom" bywa jednak rozczulająco naiwne. Sztuka niekiedy przypomina reportaż odegrany na role lub nawet socrealistycznego "produkcyjniaka" z jednoznacznie nakreślonymi typami: są fabrykanci - zepsuci, żądni pieniędzy i skłonni do przekupstwa; a z drugiej strony szczerzy i zdolni do poświęceń robotnicy. Pracownicy nie mają szans w konflikcie z kapitalistami, bo ci mają na swoich usługach sądy i media.

Demirski i Pokojski zaoferowali nam spotkanie z teatrem, który wyrasta z bolesnej polskiej codzienności. W historii najważniejsze staje się to, że życie dopisuje jej ciąg dalszy. Joanna Jochan, która poszukuje prawdy o śmierci męża, nie wytrzymała walki z korporacją i leczy się psychiatrycznie. Na premierze na gdańskiej scenie Malarnia gościł ojciec Tomasza i jego siostra. Po spektaklu wystawili najsurowszą recenzję: - Tak było. A teraz przed nami to wszystko wydarzyło się jeszcze raz.

Teatr po tych słowach stracił na znaczeniu. Najważniejsze były nerwy i krew - prawdziwe źródła sztuki Demirskiego i spektaklu torunianina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji