Artykuły

We Wiedniu: Ödön von Horváth

Gdy jedziesz do Wiednia: nie idź tylko na zabytki, na eksponaty, na tę wysuczoną materię nieożywioną. Za trzy ojro można kupić bilet na miejsce stojące w Burgu i poobcować ze sztuką żywą, ze sztuką na żywo - pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Motto: "Idę do Galerii Centrum, oddać się na manekin" (Dorota Masłowska, "Paw królowej")

Gdy nie masz niczego, to co masz? Ale serio, pomyśl, bo możesz się obudzić w Niemczech w 1932 i nie będzie fajnie, spotka cię brak środków i brak zatrudnienia, żeby je zarobić. Możesz się obudzić w sytuacji socjalnej i wtedy może być późno, by się zastanawiać. Tak ma bohaterka tego przedstawienia: rok 1932, kraj Niemcy, a wybór - brak. Jej rozwiązanie należy do "późnych", słabo przemyślanych. Jest dziewczyna bez niczego i idzie sprzedać to, co ma ostatnie - siebie! Habeas corpus. Bo gdy nie masz już niczego, to masz jeszcze choćby nagie, ale swoje ciało.

Bohaterka głupia nie jest i nie pomyślała, jak Ty teraz, Czytelniku, by sprzedać swe ciało żywe. Sprzeda, lecz po swoim trupie. Żywej jej nie wezmą. Prostytucja nie, bo to byłby banał i trochę jednak upadek. Nie będzie żywym towarem, lecz towarem martwym, ciałem na potrzeby zawodowej nekrofilii, to znaczy nauki. Idzie do Instytutu Anatomii oddać się na zwłoki.

Dramatopisarz Ödön von Horváth, raczej ważny w Austrii, chociaż nieżyjący, sam jest jakby anatomem, ona się do niego zgłasza, a on preparuje ciało bohaterki, żeby coś pokazać: że "się porobiło". No bo chyba nie jest dobrze, jeśli młodej zdrowej nie zostaje nic innego, jak handlować własną śmiercią.

Spektakl nazywa się "Wiara nadzieja miłość". Właśnie tak, a nie na przykład "Być w głębokiej dupie" albo "1932: oni jeszcze nie wiedzą". Widziałem go w Wiedniu w języku oryginału, ale mamy w Polsce bardzo dobre tłumaczenie (Jacek St. Buras). W ogóle polecam, gdy jedziesz do Wiednia: nie idź tylko na zabytki, na eksponaty, na tę wysuczoną materię nieożywioną. Za trzy ojro można kupić bilet na miejsce stojące w Burgu i poobcować ze sztuką żywą, ze sztuką na żywo. Pogapić się na wiedeńczyków, a nie na turystów, postać w samym centrum wiedeńskiego towarzystwa. Gdy jesteś studentem, siedzące masz za dziesiątkę. Ja również NIE SZPRECHAM, ale oni grają raczej dramaty z kanonu, które możliwe, że znajdziesz na Wolnych Lekturach.

Parafrazując "Godziny": "I can't think of anything more exhilarating than a trip to Vienna!". Dla mnie pojechanie tam i uprawianie na wychodźstwie swojego zawodu, czyli oglądanie teatru i pisanie o nim zamiast o polskim kurniku, to jest wielkie odświeżenie. Nie wiem, kiedy poprzednio byłem na spektaklu i nikogo nie spotkałem.

Dramat von Horvátha opiewa na całkiem niewąskie rozmowy. 1. - A pani to jaki ma zawód? - Teraz to właściwie nie mam nic. A podobno będzie jeszcze gorzej. Ale ja się nie załamuję. - Własne zwłoki sprzedawać... czego to ludzie nie wymyślą? - Człowiek chciałby wreszcie coś zmienić. 2. - Panie nadpreparatorze, ta panienka chciała sprzedać swoje zwłoki. - Swoje zwłoki? Znowu? 3. - Pani mi wierzy, panienko: najlepiej będzie, jak pani wyskoczy przez okno. 4. - Pani spojrzy. - (ogląda fotografię) Ładny piesek. - To mój pinczer, na sarny. - Widać, że rozgarnięty. - I czujny! Niestety, zdechł mi.

Głównym pomysłem inscenizacyjnym w Burgu jest ogromny lej nad sceną. Tak, NAD sceną. Wszystko wokół czarne i tylko z leja leje się światło na środek, żeby było widać nawet z taniej loży. Dekor jest o biedzie, nie tylko jest biedą. Stają postaci w tym snopie jasności jak u wlotu do tunelu... Scenografia zatem tak zwana rozumiejąca, tak zwana na temat: postaci osiowej, Elżbiecie, "zawęziły wizję" niełatwe okoliczności, przez co idzie w stronę światła. Robi to między innymi do piosenki "In A Broken Dream" Pythona Lee Jacksona lub "Come With Me" Puffa Daddy'ego do filmu "Godzilla", czyli też a propos. Nie będę spojlował, ale chyba wiecie, że każdy kiedyś umiera, nawet postaci literackie.

Gry aktorskiej nie podejmuję się oceniać, bo dla mnie brzmiało to wszystko jak przeciągły szczek pinczera. Zrozumiałem tylko: Ich bin nicht hysterisch!

Mogę zrecenzować ukłony - boskie! - bo pierwszy raz widziałem takie: ukłony zbiorowe, ukłony pojedyncze, hierarchia ukłonów, główna aktorka ma szansę dostać największe oklaski, czego by nie było słychać, gdyby kłaniali się hurtem. Brawa przynależą do spektaklu i nie znaczą: spocznij. Austria! U nas ukłony są najczęściej wyjściem z roli, aktor stoi "rozebrany" i jeśli jest to premiera Wesela w reżyserii Klaty, to stoi i płacze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji