Artykuły

Ukrzyżowana - sacrum i profanum

"Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła" w reż. Agaty Dudy-Gracz z Teatru Muzycznego w Gdyni, gościnnie w Centrum Kongresowym w Krakowie. Pisze Joanna Raba w Teatrze dla Wszystkich.

Nie pierwszy raz ktoś zdejmuje kobietę z krzyża. W nowoczesnej sztuce, zarówno popularnej jak i elitarnej, regularnie pojawia się tematyka konfrontowania tego symbolu z kobiecym ciałem. Sama Madonna wywołała w 2006 roku prawdziwy skandal, wykonując "Live To Tell" "przybita" do lustrzanego krucyfiksu na włoskiej scenie. A jednak, pomimo tych powracających działań artystycznych, krzyż niezmiennie pozostaje wpisany w naszą świadomość jako zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Chrystusa i to Chrystusa-mężczyzny. Krucyfiks bowiem w kulturze chrześcijańskiej obłożony został ciężarem nie tylko boskości, ale i męskości. Najwyraźniej Agata Duda-Gracz postanowiła na nowo rozsadzić ten skostniały archetyp, wieszając na krzyżu wioskową dziewczynę ubraną w fioletowe spodenki, cekinowy biustonosz i ramoneskę.

Spektakl "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła" najczęściej jest opisywany w odniesieniu do patriarchalnej władzy mężczyzn nad kobietami, ponieważ to zagadnienie istotnie wybija się na pierwszy plan już od pierwszej sceny. Grupka wioskowych dzieci snuje marzenia o przyszłości. Chłopcy chcą iść na wojnę i jeździć konno, lecz kiedy chcą tego również dziewczynki, szybko się okazuje, że nie mogą na to liczyć. Dlaczego? Argument jest jeden - nie są chłopcami. Ich rolą jest zostanie czyjąś żoną, gotowanie klusek i przyglądanie się jak mężczyzna jeździ wierzchem - ich życie jest więc uwarunkowane przez płeć.

Środki, które Agata Duda-Gracz wybrała do omówienia tego tematu nie są jednak tak bezpośrednie i oczywiste, jak można wnioskować na podstawie pierwszej sceny. Reżyserka sięga nieco głębiej, do sfery sacrum religii chrześcijańskiej, która przez całe wieki formowała nasze społeczeństwo i do sfery profanum. W spektaklu te dwie siły wchodzą ze sobą w konflikt, przeplatają się i wywołują zgrzyty, a wszytko po to, aby odsłonić prowincjonalny światek, który skostniał pod żelaznymi, nieraz i absurdalnymi zasadami, a w którym ludzie zatruwają mimowolnie swoje i cudze życie.

Już same podwaliny spektaklu reprezentują obraną przez reżyserkę drogę. Agata Duda-Gracz wzięła bowiem na warsztat apokryf o Kumernis, a więc rzecz na granicy sacrum. Kumernis była wysoko urodzoną, piękną chrześcijanką, która pod naciskiem ojca miała wyjść za mąż za pogańskiego władcę. Aby się przed tym uchronić, modliła się o oszpecenie. Bóg zesłał jej więc męską brodę. Ojciec dziewczyny kazał ją ukrzyżować na wzór Chrystusa, aby ją za to ukarać. Postać Kumernis niegdyś czczono jako świętą, a więc przynależną do sfery sacrum. Dziś jej status się zmienił, skurczył się do apokryfu o karykaturalnym zabarwieniu i nieakceptowany przez kościół katolicki funkcjonuje gdzieś na marginesie hagiograficznego świata jako profanum.

Agata Duda-Gracz odeszła jeszcze dalej od "świętości" tej historii. Kumernis nie jest hagiograficznym wzorem, nie jest chrześcijańską córką króla Luzytanii, tylko wioskową dziewczynką, której matka robi własnoręcznie pranie, a ojciec pije wódkę w remizie na imieninach. Żyje w środowisku charakterystycznym dla prowincjonalnej polskiej wsi. Wychowuje się wśród gospodarskich zwierząt, a jej najlepszymi przyjaciółmi są po prostu obecne w wiosce dzieci.

Jednak zamiast słomy, remizy strażackiej czy gospodarstw, na scenografię składa się jedynie żelazne trzypoziomowe rusztowanie podzielone na okna, w których stoją aktorzy. Każde z okien posiada stosowny podpis "MĄŻ ŚWIĘTY IZYDOR", "MŁODZIANEK ŚWIĘTY CYRYL", czy choćby "PANIENKA ŚWIĘTA KUMERNIS". Całość może przywodzić więc na myśl prawosławny ikonostas, a napisy sugerować, że święte tam jest niemal wszystko. I być może jest, ale wyłącznie w mowie i na piśmie. Święci mężowie bowiem noszą komiczne, kolorowe dzwony z lat 70, wielkie stetsony i jaskrawe marynarki, hodują świnie, cierpią na choroby weneryczne, biją córki lub też traktują żony niczym służące. Daleko im do przypisanej świętości. Kobietom jednak nie bliżej do ideału - Mateczka Święta Prakseda jest zgorzkniała i rozczarowana nieszczęśliwą miłością. Wspomina miałką, pustą młodość i nienawiść do przyjaciółki-rywalki. Córkę zaś uczy tylko własnych narzekań, a poproszona o matkowanie sierocie wydawanej za mąż, pozwala ją oddać podstarzałemu hodowcy świń. Nawet wiejskie dzieci nie są wcieleniem niewinności i czystości, co tak chętnie przypisuje się małym istotkom w białych strojach podczas pierwszej komunii. Konkurują ze sobą strojem, kłócą się, niejednokrotnie posuwając się aż do okrucieństwa, zaś o Bogu sądzą, że może lepiej, aby jednak patrzył na dzieci z góry, niż żeby mieszkał w ich sercach. Wtedy przecież nie widać wszystkich złych uczynków tak wyraźnie!

Nawet język dramatu portretuje tę przykrą rzeczywistość nieudolnie naśladującą chrześcijański ideał. Bohaterowie posługują się bowiem dziwną mieszaniną kolokwializmów, łacińskiego przestawnego szyku zdania i zakurzonych archaizmów. Reżyserka pisząc sztukę ujęła ją w całości w ten osobliwy ton, stąd zwroty takie jak "miłość mogąca od pierdół duszę uwolnić" po półgodzinie już nie ściągają na siebie większej uwagi. Mimo to poczucie zgrzytu i niedopasowania pozostaje przez cały czas i przypomina, że wszystkie podniosłe słowa i "świętości" wymalowane na tabliczkach nie pasują do ludzi, wykazujących tak prymitywne i gorzkie zachowania.

Być może reżyserka zderza tutaj te dwa poziomy - to co niskie i wysokie, to czym wyrażamy sacrum i to czym wyrażamy profanum - aby pokazać kontrast nieskazitelnej wizji chrześcijańskiego świata i niezaprzeczalnej prawdy życia. A życie, które tworzy Agata Duda-Gracz dla swoich postaci nie jest lekkie. Wszyscy są tam chrześcijanami, świętują wspólnie wigilię, chodzą na pasterkę i starannie (na tyle na ile pozwala im ich własny gust i przyziemne pojęcie Boga) przygotowują komunię świętą swoich dzieci. Ale jak mówi Kumernis "Tutaj nikt nikogo nie miłuje!". A nawet więcej, każdy tam każdego unieszczęśliwia.

Zdaje się, że w szarej rzeczywistości ze świętości zawartej w pięknym chrześcijańskim obrazku nie ma zupełnie nic. Postacie wszystko robią źle, wszystkie ich działania są na opak. Mateczka Święta Prakseda surowo traktuje córkę, przed mężem zaś udaje przesłodzoną żonę o niskiej inteligencji. Młodzianek Święty Albert z zazdrości oczernia narzeczoną najlepszego przyjaciela. Panienka Święta Ludka otacza się infantylnymi, martwymi wycinankami z papieru, a jej własny ojciec bardziej interesuje się wieprzami niż dzieckiem. Nawet Cyryl wydaje się zaślepionym, bezrefleksyjnym katolikiem, którego chwali się za skostniałe uparte trwanie przy wierze i jej żelaznych regułach. Z kolei Mąż Święty Florian żywi niewypowiedzianą nienawiść do swojej córki i skazuje ją na odrażający ślub ze swoim przyjacielem z młodych lat, rozpustnym hodowcą świń. Agata Duda-Gracz daje odczuć okropny los dziewczyny z całym nieprzejednaniem. Sakrament małżeński - przecież tak święty - kończy się praktycznie gwałtem na weselnym stole, wyprowadzanym przez Drzwi Święte Otwierane, przypominające ścianę częstochowskiego sanktuarium. Ciężko o bardziej bezkompromisowe zderzenie sacrum i profanum.

Ludzie wykreowani przez Agatę Dudę-Gracz znajdują się poza największą chrześcijańską wartością, której powinni hołdować - poza miłością, i to nawet poza miłością do własnych dzieci! Tak więc Kumernis próbuje uczyć się "miłowania" od wołka świętego polnego, a fizycznej miłości od kurcząt na podwórku.

Gdzie więc w tym przykrym świecie reżyserka upatruje cokolwiek ze sfery sacrum, jeżeli cała reszta okazuje się być jedynie płaszczykiem hipokryzji i absurdu? Wydaje się, że tę rolę może spełniać pragnienie Kumernis, aby być kochaną i aby kochać kogoś, ale także uczucie Cyryla do niej, które chociaż wykazuje cechy religijnej nadgorliwości, to jednak daje nadzieję na przyszłe szczęście. Pośród zatrutych relacji mieszkańców wioski tylko ta dwójka młodych ludzi zdradza nadzieje na zdrowy i uszczęśliwiający związek. Cała reszta młodego pokolenia wydaje się stracona w swoich toksycznych rozczarowaniach. Młodzianka Alberta wyniszczyła psychicznie wojna. Panienka Święta Benvenuta została macochą własnej szkolnej przyjaciółki przy boku z dwa razy starszym mężem. Ludka zaś żyje w swoim własnym świecie papierowych wycinanek, uważana za chorą psychicznie dzięki wenerycznym przypadłościom ojca. Na polu walki o normalne życie pozostaje więc jedynie Cyryl i Kumernis. Tylko oni pretendują do miłości już nawet nie chrześcijańskiej, ale zwyczajnej, ludzkiej, która w podstawowym kodeksie etycznym zdaje się przysługiwać każdemu człowiekowi.

Niestety i tutaj nie można liczyć na sukces. Nieszczęście i zgorzkniałość mieszkańców wioski przypomina chorobę i infekuje cały organizm tego małego społeczeństwa. Nie oszczędza też ani Świętej Panienki ani Świętego Młodzianka. Albert przekonuje Cyryla, że Kumernis się mu oddała. Sfrustrowany i wściekły Cyryl każe Kumernis udowodnić niewinność. Musi ona wypić wiadro błota. Jeśli Bóg uratuje ją od tej barbarzyńskiej próby, będzie to oznaczać, że dziewczyna jest czysta. I istotnie przeżywa, ale Cyryl, dowiaduje się o tym za późno. Święty pobożny młodzianek zabija najlepszego przyjaciela jak Kain i sam wiesza się niczym Judasz. Te zbrodnie są biblijne, niemal sakralne przez swój charakter archetypu - jednak biorą się tylko z niskiej ludzkiej natury.

Spektakl kończy się jednym z najwyraźniejszych sporów świętości i świeckości -obrazem kobiety na krzyżu. Kumernis po stracie ukochanego wchodzi na żelazny, ażurowy krzyż nie dlatego, że jak jej pierwowzór wybrała miłość do Jezusa. Krzyżuje się, ponieważ chce czegoś w rodzaju awansu z profanum do sacrum, które tak kochał jej Cyryl. W jej pojęciu upodobnienie się do Jezusa, pomogłoby jej konkurować z religią o miłość Świętego Młodzianka. To mocny kontrast. Agata Duda-Gracz umieściła w swym spektaklu kobietę w biustonoszu na krzyżu i nieistotnym jest, jak liberalne podejście do sztuki mamy - krzyż niezmiennie związany jest w naszej kulturze z sacrum i w konfrontacji z nim ciało kobiety zawsze będzie elementem profanum.

A w chrześcijaństwie ciało nie jest bez znaczenia. Uchodzi za święte. Nie wolno go więc bezcześcić ani po śmierci ani za życia, ani przez właściciela, ani przez drugiego człowieka. I tak powinien postępować każdy chrześcijanin. Jednak w wiosce Agaty Dudy-Gracz ciało profanowane jest przy każdej okazji. Benvenuta jest bita przez ojca od małego "aż jej ciało zakwita krwią", Mąż Święty Florian wyniszcza się alkoholem, Mąż Święty Jeremiasz choruje na weneryczne przypadłości i korzysta z usług prostytutek. Córki zaś są bite w upokarzający i jednocześnie komiczny sposób. Nawet dzieci w komunijnych sukienkach są oddalone od wizerunku czystych aniołków. Ludka podwija sukienkę nad głowę pokazując nieopatrznie bieliznę, bo przecież "to dopiero byłby grzech, gdyby się sukienka uwalała błotem." Benvenuta prezentuje się biednie, jako chuda, wyrośnięta nastolatka z rachitycznym wiankiem komunijnym na głowie, bo tylko na taki zdobył się jej ojciec - alkoholik. Trafnie jednak zauważa, że Kumernis wygląda jak abażur, tonąc w przesadnym morzu komicznych falbanek. Kiedy dorosną, zamienią te stroje na odważne, kolorowe ubrania, w których jednak wcale nie będą wyglądać poważniej, ani tym bardziej kobieco. Będą raczej żeńskimi odpowiednikami pstrokatych mężczyzn ubranych na wzór lat świetności disco.

Ciała aktorów nie są tu piękne, wręcz przeciwnie, Agata Duda-Gracz pokazuje ich defekty, wystawia niemal na śmieszność lub odrazę. Mąż Święty Jeremiasz potrząsa obfitym, nagim brzuchem ku uciesze publiczności, Kumernis, ta która przecież jest "Panienką Świętą" chodzi w staniku i kurtce nabitej ćwiekami, wszystkie kobiety zaś noszą ogromne, kolorowe szpilki, w których chodzą niczym pelikany. Później w tych śmiesznych strojach, w towarzystwie biesiadnej, krzykliwej muzyki, są gwałcone na dyskotece w remizie.

A mimo to gdzieś pomiędzy tym przemyka to drugie ciało człowieka, to które jest niszczone po to, aby znalazło się w sferze sacrum, lub choćby blisko niej. Benvenuta w dniu swojego ślubu przypomina ofiarę złożoną na ołtarzu-stole. Choć jest to ofiara skrajnie barbarzyńska. Jej ojciec Florian umiera gdzieś na środku drogi, ale zaraz potem, ten który pił, katował córkę i unieszczęśliwił ją do końca życia, jest przez nią omywany i rozkrzyżowany na scenie niczym Jezus. Sama Kumernis krzyżuje się ostatecznie, aby choćby zbliżyć swoje ciało do świętości cenionej przez Cyryla.

Nawet w obrębie głównej tematyki - dominacji patriarchatu - reżyserka operuje podobną kontrowersją. Nie bez powodu, mówiąc o władzy mężczyzn, Agata Duda-Gracz zwraca się ku filozofii chrześcijańskiej, ale nie dzisiejszej, tylko tej zacofanej, ciemnej, pozbawionej refleksji nad kobietą. W Biblię bowiem wpisany jest patriarchat; mówi się o śmierci Adama i jego synów, ale nie o śmierci Ewy i jej córek. Jeżeli synowie Adama pojmują swoje siostry za żony, to niewiele z nich znamy z imienia. Jeżeli rodowód jest wyprowadzany, to tylko z linii męskiej. Bóg jest nazywany Ojcem, nie Matką, a jako Zbawiciela posłał Syna - nie córkę. Maryja, i owszem, jest wyraźną, pozytywną postacią, ale i ona podlegała patriarchatowi. Jej pozycja Królowej, Niepokalanej, Matki - są to statusy wytworzone na przestrzeni wieku przez chrześcijańską Europę, czy też samą Polskę.

I właśnie taka jest wioska Agaty Dudy-Gracz - nie tej świętej i niepokalanej Maryi, tylko niemądrej Ewy, która dała się zwieść szatanowi i - co gorsza - zwiodła Adama. Taki ma właśnie status kobieta w prowincjonalnym światku "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła". Musi podlegać twardej opiece mężczyzny, służyć mu do stołu i zgadzać się z jego wolą w kwestii małżeństwa.

Dzisiejsze czasy przyniosły ze sobą feminizm i jego poglądy. Kiedyś jednak jego założenia były gorszące, nie tylko ze względu na zakrzepłą obyczajowość, ale i prawa religijne, na których wznosiła się chrześcijańska Europa. Szczególnie wyraźnie widoczne jest to w Judaizmie, gdzie prawo ma faktyczny i rzeczywisty status świętości. Jego łamanie jest sprzeciwem wobec Boga. Zaś prawo szczegółowo określało zasady, według których powinna postępować kobieta. Cykl miesięczny, porody - ta strona natury kobiecej uznana została za nieczystą i obłożona licznymi warunkami. Być może cień tego przeniósł się na chrześcijanizm, a może to status słabej i niemądrej Ewy odbijał się nadal echem? Dość, że świat, który zbudowała Agata Duda-Gracz opiera się właśnie na tej hierarchii - mężczyzny na czele i zaraz za nim słabszej, podporządkowanej kobiety.

Teatr Muzyczny w Gdyni na co dzień prezentuje lżejszy repertuar, tym samym i mniej odważne plakaty. Czytając opisy spektaklu, oglądając afisze przedstawiające niemal nagie postacie, i konfrontując to wszystko z tytułem, można odnieść wrażenie, że spektakl jest obrazoburczy, lecz to nieprawda. Zaledwie kilka osób z bardzo pojemnej Sali Teatralnej krakowskiego Centrum Kongresowego wyszło przed zakończeniem spektaklu. Niewykluczone, że powodem ich wyjścia był przedłużający się czas trwania spektaklu (niemal dwie i pół godziny), nie zaś kontrowersje wokół wiszącej na krzyżu kobiety.

Mimo odważnych środków inscenizacyjnych, spektakl nie okazał się skandalem. Wręcz przeciwnie, sprawia on wrażenie łagodnie ukierunkowanego na kwestie poszukiwania miłości oraz swojego miejsca w świecie, nie zaś krytyki skostniałego chrześcijaństwa, czy samej religii warunkującej życie człowieka.

---

Joanna Raba - studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji