Artykuły

Gra w Moliera

Nazwali się Teatr Montownia. Grupę tworzą tegoroczni absolwenci warszawskiej PWST: Adam Krawczuk, Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki. Publiczność, nie tylko warszawska, zna ich ze spektaklu "Zabawa", wielokrotnie nagradzanego, i przedstawienia "Zabawa. Skarb", będącego w repertuarze Teatru Powszechnego. Tym razem na gościnnej scenie przy ul. Zamoyskiego przygotowali pierwszą realizację Montowni - "Szelmostwa Skapena" Moliera. Towarzyszy im w tym szkolny kolega Marcin Perchuć, z którym już wcześniej z powodzeniem współpracowali. Premierę zaplanowali na 15 października.

- Współpracujemy z Teatrem Powszechnym, działamy w jego budynku, ale jesteśmy osobną instytucją - wyjaśnił Adam Krawczuk.

Po sukcesie spektaklu "Zabawa. Skarb" młodzi aktorzy zaproponowali dyrektorowi Krzysztofowi Rudzińskiemu współpracę.

- Dzięki dobrej woli dyrektora, jego gościnności i temu, że lubi młodzież w teatrze, rozumie, że teatr musi się rozwijać, udało nam się ją nawiązać - dodał Rafał Rutkowski.

Swoje przedstawienie zrealizowali bardzo skromnymi środkami, z pomocą Teatru Powszechnego (afisz} i sponsorów (zaproszenia). Kostiumy przygotowali sami i tak rozwiązali poszczególne sceny, żeby możliwie ograniczyć scenografię.

O tym, by się zmierzyć z Molierem i przygotować "Szelmostwa Skapena", myśleli już na czwartym roku. - fest to przedstawienie o zupełnie innym charakterze, w zupełnie innej konwencji niż "Zabawa". "Szelmostwa Skapena" są farsą, naładowaną ogromną energią - również przedstawieniem bardzo wesołym - twierdzi Adam Krawczuk.

- Jest to tekst klasyczny i nasz spektakl w zamierzeniu sięga do korzeni komedii dell' arte - uzupełni! Maciej Wierzbicki.

- Zainteresowaliśmy się tym tekstem m.in. dlatego, że, jak nam się zdaje, mamy w głowach różne niesamowite pomysły, a "Szelmostwa Skapena" pomogą nam przenieść je na scenę - mówi Rafał Rutkowski. - Sztuka Moliera daje dużo możliwości improwizacji, gwarantuje swobodę aktorską, swobodę w rozwiązywaniu poszczególnych scen.

Trójka twórców Montowni podjęła się nie tylko wcielenia w molierowskie postaci, ale także dokonania adaptacji tekstu i wyreżyserowania przedstawienia.

Pracę dzielą sprawiedliwie. Przy każdym projekcie, który zamierzają zrealizować (a mają już plany na przyszłość, których nie chcieli jeszcze zdradzać), aktorzy umawiają się, co kto zrobi. Lider wylania się w danym momencie i za każdym razem jest to kto inny. Na razie nie stać Montowni na reżysera, choć jej twórcy uważają, że reżyser to ogromny komfort.

- Bardzo pomogli nam nasi profesorowie: Jan Englert (sprawujący opiekę artystyczną) i Tomasz Grochoczyński. Służyli dobrą radą i pomocą w znalezieniu kierunku, w którym powinniśmy zmierzać - dodał Adam Krawczuk.

Młodzi realizatorzy stwierdzili, że nie są w stanie przygotować przedstawienia bez czujnego oka doświadczonych twórców. - Nie wydaje nam się, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i potrafimy wszystko zrobić sami - mówią.

Tworząc własny teatr, podjęli duże ryzyko. Aby wspólnie realizować pomysły, które zrodziły się w ich wyobraźni, musieli zrezygnować ze swoich indywidualnych planów. Mieli propozycje zaangażowania do teatrów repertuarowych - nie skorzystali z nich. Dzisiaj zgodnie przyznają, że decyzja o odrzuceniu takich ofert nie była łatwa. Po wspólnie przygotowanym spektaklu "Zabawa" Krawczuk, Rutkowski i Wierzbicki zauważyli, że ich potrojony potencjał może być lepiej wykorzystany niż energia drzemiąca w każdym z osobna. - Postanowiliśmy sobie dać szansę i pracę - twierdzą.

- Gdybyśmy trafili do innych teatrów, to przez dwa lata gralibyśmy kosę albo mgłę - mówi Rafał Rutkowski. - Rozumiem, że przez coś takiego trzeba przejść, będąc częścią zespołu, ale chcieliśmy przyspieszyć nasze wejście w teatr. "Zabawą" nam się to udało. Nie wiemy, jak będzie teraz.

Trójka absolwentów ma świadomość, że odpowiedzialność za powodzenie realizacji Montowni spada tylko na nich. Młodzi twórcy nie mogą niepowodzeń tłumaczyć- niekompetencją reżysera, złą polityką teatru czy wreszcie tym, że nie dano im szansy. - Jest o co walczyć. Co trzech to nie jeden - podtrzymują się na duchu.

Teatr Montownia jest otwarty na współpracę z innymi artystami.

- My stanowimy tylko trzon, a nie zamknięty zespół łudzi. Będziemy zapraszać wybitnych aktorów i reżyserów - stwierdził Maciej Wierzbicki.

Chcieliby grać ze swoimi bardziej doświadczonymi kolegami, uczyć się od nich. - Jeżeli będziemy iść taką drogą, jaką do tej pory idziemy, dobrze się organizując, myślę, że znani i uznani aktorzy i reżyserzy, widzący, że chcemy coś zrobić, ożywić życie teatralne, nie odmówią nam współpracy - mają nadzieję. Wierzą, że będą mogli grać, grać dużo i realizować się w zawodzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji