My już mamy swój teatr
"Zabawa" Mrożka, którą wystawili w Kole Naukowym PWST, pokazywana była m.in. w Chicago, Awinionie i Amsterdamie. Od czerwca grana Jest w Teatrze Powszechnym. Szkołę teatralną ukończyli w tym roku. Nie myślą o stałych etatach w teatrach. Stworzyli swój własny zespół - teatr Montownia. Obecnie szykują się do premiery "Szelmostw Skapena" Moliera.
Dorota Wyżyńska: Zwykle młodzi aktorzy zabiegają o angaże w teatrach, Wy świadomie z nich rezygnujecie.
Adam Krawczuk: Zdecydowaliśmy, że nie będziemy brać angaży w teatrach. Jeżeli któryś z nas dostanie taką propozycję, to ją odrzuci. Założyliśmy własny teatr - Montownię. Będziemy działać na własny rachunek.
Maciej Wierzbicki: Zapytaliśmy dyrektora Teatru Powszechnego Krzysztofa Rudzińskiego, czy nie zechciałby współpracować z takimi trzema wariatami, którym się od roboty pali w rękach i w nogach.
Rafał Rutkowski: Zgodził się z tym zastrzeżeniem, że kilka dni przed premierą odbędzie się kolaudacja, po której zadecyduje, czy spektakl się nadaje.
- Zanim zdecydowaliście się zdawać do PWST...
RAFAŁ: Zaczęto się od szkolnych akademii. Później trafiłem do kółka teatralnego w szkole. Instruktorka mówiła, że być może mam talent, ale wahałem się do ostatniej chwili.
ADAM: Ze mną było podobnie. Najpierw kółko teatralne, potem z kolegami założy liśmy własną grupę kabaretową. Do PWST dostałem się za trzecim podejściem. Przez dwa lata uczyłem się w studium kulturalno-oświatowym we Wrocławiu.
MACIEJ: O tym, by zostać aktorem, marzyłem od piątego roku życia, od pierwszej wizyty w teatrze na "Przygodach rozbójnika Rumcajsa", w reżyserii - o czym się dowiedziałem dopiero na studiach - naszego profesora Jana Skotnickiego. Nie uczęszczałem do żadnego kółka teatralnego. Najpierw skończyłem zasadniczą szkołę samochodową, potem technikum samochodowe. Grałem wyczynowo w piłkę, uczyłem się grać na perkusji, Do PWST dostałem się zaraz po maturze.
- Spotkaliście się na studiach. Jak zawiązała się Wasza współpraca? Czy się uzupełniacie?
ADAM: Co chwilę inny przejmuje prowadzenie.
MACIEJ: Zawsze jest tak, że jak dwóch sobie skacze do oczu, ten trzeci jest pokojowo nastawiony i czerpie z tego inspiracje.
RAFAŁ: Zauważyliśmy, że nas trzech ciągnie do czegoś więcej niż tylko realizowanie programu szkolnego. Poci tym względem doskonale się zgrywamy.
ADAM: Gdy byliśmy na drugim roku, Andrzej Majczak, kolega z wydziału wiedzy o teatrze, zaproponował nam u-dział w spektaklu według "Dziewictwa" Gombrowicza. Wtedy jeszcze nie było z nami Rafała. Spektakl spodobał się. Chcieliśmy to kontynuować. Prof. Skotnicki doradził nam "Zabawę" Mrożka.
- Na afiszu jako reżyserzy "Zabawy'' widnieją Agnieszka Warchulska - wasza koleżanka z roku i Piotr Ziniewicz, student reżyserii.
ADAM: W pewnym momencie zabrakło nam czwartego oka.
MACIEJ: Zaprosiliśmy ich, żeby popatrzyli na nasze dwie, trzy scenki, tymczasem zaczęli nam pomagać. Ostatni miesiąc siedzieli z nami na wszystkich próbach. Opiekunem całego przedsięwzięcia był pan Jarosław Gajewski.
- Premiera odbyła się w Kole Naukowym PWST.
ADAM: Dokładnie 4 marca 1995roku. Na początku graliśmy tylko w szkole, później w Teatrze Studyjnym w Łodzi. Na festiwalu WOSTIA we Wrocławiu otrzymaliśmy dwie nagrody: nagrodę pani Doroty Stalińskiej "Uwaga Talent!" i nagrodę telewizyjną - wrocławskiej Piątki. To chyba miała być nagroda pieniężna, ale do dziś nie wiemy jaka.
- Nie odebraliście jej?
RAFAŁ: Nie było to do końca ustalone, jakoś się rozmyło, nikt w tej sprawie nie zadzwonił.
- Graliście też w Glasgow, Awinionie i Chicago. Jak do tego doszło?
ADAM: Te wszystkie wyjazdy odbywały się dzięki profesorom ze szkoły. Jako pierwsi reklamowali "Zabawę", dzięki nim ona zaistniała Polem były wyjazdy do Ankary i Amsterdamu. A na festiwalu Kontrapunkt w Szczecinie zdobyliśmy Grand Prix, nagrodę publiczności i nagrodę dziennikarzy. Aż wreszcie dyrektor Teatru Powszechnego Krzysztof Rudziński zaproponował, żeby włączyć "Zabawę" do repertuaru tego teatru.
RAFAŁ: Oznajmił nam, że chętnie weźmie ją na Małą Scenę, ale potrzebuje jeszcze drugiej jednoaktówki.
- I wtedy pojawił się pan Stanisław Tym...
RAFAŁ: Dostał zamówienie, żeby napisać jednoaktówkę, która byłaby pewnym uzupełnieniem. Z tego powstał "Skarb" i wreszcie spektakl "Zabawa. Skarb".
- Teraz w Powszechnym jako teatr Montownia przygotowujecie "Szelmostwa Skapena" Moliera. Premiera 15 października.
ADAM: Tym razem pracuje z nami jako czwarty nasz kolega z roku Marcin Perchuć.
RAFAŁ: Jesteśmy i reżyserami, i aktorami, i maszynistami, i scenografami. Pomysł, żeby zrobić "Szelmostwa Skapena", pojawi! się już na czwartym roku. Opiekę artystyczną sprawuje Jan Englert. Staramy się nie sugerować dotychczasowymi interpretacjami tego tekstu. Podeszliśmy do niego z pewną naiwnością, jak przed dwoma laty do "Zabawy". Może będzie to mieszanka wybuchowa, ale ryzykujemy. Jak zwykle.
ADAM: Parafrazując słowa Skapena: "Nie znoszę ludzi, którzy ze zbytku ostrożności nie ważą się na żaden hazart". Myśmy się odważyli.