Artykuły

Góralską metodą

Pokazany podczas Dni Tischnerowskich spektakl "Śleboda. czyli cenniejsi jesteście niż wróble" warszawskiej Montowni toczył się wartko, jak podhalańskie przyśpiewki

Za chatę, wóz i bramy nieba służył stół. Reszta należała do aktorów. Wystarczyło założyć okulary i postawić kołnierz, by z górala przeistoczyć się w diabła. Święty Piotr - formalista, spisywał dane Bartka na niewidzialnej maszynie. Pan Bóg wywijał zbójnickiego w swoim białym garniturze i sandałkach.

Drzwi zawarte, mogą zaczynać. Najlepiej modlitwą, przed przenośną kapliczką. Jak w Wieczerniku, mimo zamkniętych drzwi, zjawia się w chacie Pan Jezus. Pisze palcem po podłodze. Wyrok na Bartka. Nie za to, że kradł. Za to, że winę zrzucił na współtowarzyszy. A gdzie strach i obłuda, tam nie ma ślebody.

Jezus usypia Bartka, kiedy ogarnięty szaleństwem, chce rzucić mu piaskiem w oczy. Bartek zasypia, śniąc sen o ślebodzie, czyli góralskim życiu. I tu też wszystko zaczyna się od jabłka i kuszenia. Od początku spektaklu zza kulis dochodził kobiecy głos. Kiedy chata zamienia się w Eden, a górale w jabłonie, kobieta tańczy wśród nich, śpiewając figlarnie "Jelijo, lelijo", jakby podkreślając niewinność rytuału kuszenia. Ofiarą padł Staszek. Jego jabłka skosztowała. Nie ma rady, trzeba go żenić. Nie pasowała mu ani szczodra, ani zaradna, ani robotna. Góral zawsze przekorny. Wybiera tę, która Bartusiowi po gębie dała. Ale okazuje się, że przy żonie ślebody nie ma...

Ślebody nie ma bez miłości. Takiej, jaką kochał Wojtek Chroniec. Ale jego Kaśka stroi wielką panią i w gospodzie z Bronkiem tańcuje. Kierpce zamieniła na czerwone szpilki, a zamiast skrzypek słucha magnetofonu. Bronek - pan, cały czas powtarza do niej: "Kaśka, okey?!" Zdrady góral nie podaruje. Bo śleboda rządzi się własnymi regułami. Wojtek zabił oboje. Anioł wygrywa z diabłem spór o jego duszę. Motywacja iście góralska: pił za swoje; kradł jak wszyscy; a diabeł też by się za dziewkami uganiał, gdyby go jakaś zechciała. Ale góral w niebie ślebody nie znajdzie...

Spektakl kończy się niemal lirycznie. Nad śpiącymi chłopakami Kaśka snuje przypowieść o uwięzionych w Giewoncie góralach. Co dziesięć lat jeden z nich budzi się, pytając: "Czy to już czas?". Tak naprawdę uwięzieni są w nas, twierdzi Kaśka. I my musimy dać odpowiedź.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji