Artykuły

Ślebioda, czyli wolność

W czwartek wieczorem na małej scenie Teatru Powszechnego w Warszawie niespodziewanie objawił się duch polskich gór. Stało się to za sprawą młodych aktorów, tworzących Teatr Montownia, którzy przedstawili podhalańskie opowieści Kazimierza Przerwy-Tetmajera.

O pięknie tej literatury nie trzeba nikogo przekonywać. Reżyserowi, Waldemarowi Śmigasiewiczowi, udało się ją zaadaptować w taki sposób, że powstał spektakl zabawny, a chwilami liryczny. Przez półtorej godziny obcowaliśmy w teatrze nie tyle z góralskim folklorem, co z silnymi charakterami tamtejszych ludzi i ich umiłowaniem "ślebody", czyli wolności. Górale nie są świętoszkami, zdarza im się popełniać grzechy, potrafią z zazdrości o kobietę zabić, jak Wojtek Chroniec Sobuścyn. Ale w swym życiu kierują się honorem i z godnością znoszą przeciwności losu. Tak jak Zwyrtała, którego po śmierci św. Piotr z powrotem odesłał w góry, bo samego Pana Boga "nawrócił" na góralską muzykę.

Aktorzy Montowni: Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki i Adam Woronowicz wnieśli do przedstawienia to, co wciąż mają najcenniejszego: świeżość, autentyczność, inwencję. Teatr dla nich to po prostu świetna zabawa (nomen omen: pierwszy ich wielki sukces teatralny to "Zabawa" Mrożka), ale która nie staje się wygłupem. W "Ślebodzie" nie byłaby może tak udana, gdyby chłopców nie wsparła jeszcze aktorka Teatru Powszechnego Dorota Landowska.

Z temperamentem i z dużą vis comica Landowska pokazała sylwetki góralskich dziewczyn, które potrafią wodzić na pokuszenie mnichów z Ludźmierza i którym sam diabeł nie daje rady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji